Wymieranie gatunków musi poczekać. Szczyt ws. ochrony bioróżnorodności znów przełożony

Dla ochrony bioróżnorodności to miał być szczyt równie ważny, jak Porozumienie paryskie dla ratowania klimatu, ale znów został przełożony. To zła wiadomość, bo utrata gatunków jest równie poważnym zagrożeniem dla ludzkości, co ocieplanie planety. Z drugiej strony, wydłużenie negocjacji daje szansę na wynegocjowanie umowy, której państwa będą przestrzegać.

COP15 był już dwa razy przekładany z powodu pandemii
COP15 był już dwa razy przekładany z powodu pandemii123RF/PICSEL

Szczyt, znany jako COP15, był już dwukrotnie przekładany. Według nowego harmonogramu opublikowanego przez ONZ, wirtualna sesja otwierająca ma się odbyć między 11 a 15 października, ale bezpośrednie negocjacje finalizujące porozumienie będą dopiero między 28 kwietnia, a 8 maja przyszłego roku. Powodem są ograniczenia wywołane przez COVID-19. 

Działacze środowiskowi przyznają, że w świetle pandemii kolejne przełożenie konferencji było nieuniknione, ale mają nadzieję, że to opóźnienie nie będzie "wakacjami od negocjacji". - Niszczenie środowiska naturalnego nie zatrzymało się. Ważne jest, by dobrze wykorzystać ten dodatkowy czas - stwierdził Guido Broekhoven, dyrektor ds. polityki, badań i rozwoju WWF International. Pierwsza, wirtualna część COP15 w październiku powinna być okazją do nadania impetu pracom, a nie - jak mówi Li Shuo z Greenpeace China - "następnym pokazem przyjemnej retoryki, która nie rozwiązuje żadnych spornych kwestii". 

(Nie)wiążące zobowiązania

Dziś kwestie ochrony naturalnych ekosystemów regulowane są Konwencją o Różnorodności Biologicznej z 1992 r., uzupełnioną w 2001 r. o Protokół o bezpieczeństwie biologicznym. Jej sygnatariuszami jest 196 państw, ale dokument nie zawiera wiążących zobowiązań. Prawo międzynarodowe obliguje kraje członkowskie jedynie do raportowania danych sekretariatowi konwencji. Państwa mają wdrażać postanowienia "zgodnie z prawem krajowym" i "w takim stopniu, w jakim to możliwe i właściwe". Większość zapisów konwencji zawiera klauzule umożliwiające zdaniem organizacji środowiskowych ich ignorowanie. To kluczowa różnica między tym traktatem a Porozumieniem paryskim, które zawiera zobowiązania wiążące. 

Poprzednie cele, wyznaczone przez konwencję w 2010 r., zakładały do 2020 r. zmniejszenie o połowę tempa niszczenia naturalnych siedlisk i zapobieganie wymieraniu gatunków. ONZ przyznaje, że tych celów nie udało się osiągnąć. Jeśli nowa konwencja nie będzie zawierać wiążących zapisów, cele ochrony bioróżnorodności zapewne podzielą los tych wyznaczanych wcześniej. - Ten dokument to tylko plan - mówił podczas na konferencji prasowej współprzewodniczący pracującej nad tekstem grupy roboczej Basile van Havre. Twierdzi, że niewypełnienie poprzednich celów wynikało z niewystarczającego finansowania. 

Naukowcy zajmujący się bioróżnorodnością podkreślają, że stopniowe zmniejszanie liczebności czy wręcz wymieranie gatunków roślin i zwierząt połączone ze znikaniem naturalnych ekosystemów stanowi śmiertelne zagrożenie także dla ludzkości. Działanie naturalnych systemów leży u podstaw rolnictwa, rybołówstwa i innych działów gospodarki, od których bezpośrednio zależy życie miliardów ludzi. 

Utrata bioróżnorodności łączy się częściowo ze zmianami klimatu, ale odpowiadają za nią także inne konsekwencje działalności człowieka, takie jak zanieczyszczanie środowiska czy zamiana naturalnych terenów na tereny rolnicze, przemysłowe czy mieszkalne. Według raportów przedstawianych przez ONZ ludzkość wykorzystuje dziś o 60 proc więcej dostarczanych przez naturalne ekosystemy usług, niż te są w stanie w ciągu odtwarzać. ONZ ostrzega, że sama ochrona środowiska może nie wystarczyć, by uniknąć załamania się całych globalnych ekosystemów. Niezbędne będą także wysiłki na rzecz przywrócenia naturalnego stanu wielu obszarów.

Koszty niszczenia ekosystemów

Celem szczytu poświęconego bioróżnorodności jest wynegocjowanie nowej umowy. Roboczy tekst porozumienia zawiera zobowiązanie do ochrony co najmniej 30 proc. lądów i oceanów Ziemi do 2030 r. Według ONZ, globalne wydatki na ochronę i odtwarzanie przyrody na lądach powinny do końca dekady zostać zwiększone trzykrotnie, do około 350 mld dol. rocznie, i osiągnąć 536 mld dol. do 2050 r.

"Koszty odtwarzania ekosystemów lądowych, nie wliczając w nie kosztów odtwarzania ekosystemów morskich, są szacowane na około 200 mld dol. rocznie do 2030 r." - stwierdzał w raporcie Program Środowiskowy ONZ. Jest jednak jasna strona. "Każdy dolar zainwestowany w ich odtwarzanie przynosi 30 dolarów zysków dla gospodarki". Kombinacja powstrzymania dalszego przeobrażania naturalnych ekosystemów z wysiłkami na rzecz ich odtworzenia ma, według organizacji, pomóc zapobiec wymarciu 60 proc. zagrożonych gatunków. 

Do tej pory kraje zadeklarowały zamiar przywrócenia do naturalnego stanu w najbliższej dekadzie przynajmniej miliarda hektarów zdegradowanych gruntów. To obszar porównywalny z terytorium Chin. Global Environment Facility szacuje, że dziś zdegradowanych jest co najmniej 25 proc. obszarów lądu i ostrzega: "Jeśli obecny trend się utrzyma, do 2050 r. zdegradowanych będzie 95 proc". 

- Utrata bioróżnorodności nie ma przycisku "pauza"- komentuje opóźnienie szczytu Brian O'Donnell, dyrektor amerykańskiej organizacji Campaign for Nature dodając: - Niszczenie natury przez człowieka trwa, a rządy nie powinny czekać na globalne porozumienie w celu podjęcia działań i przekierowania środków na pilne wysiłki w celu ochrony naszej planety.

źródło: Reuters, AFP

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas