Rosną temperatury i emisje. Susza w Kalifornii nie oszczędza nikogo
W wyniku największego jak dotąd pożaru w amerykańskim stanie Kalifornia płoną nie tylko domy i dobytki całego życia. Susza niszczy lokalny ekosystem i zagraża bezpośrednio życiu wszystkich mieszkańcom stanu.
Trwający już kilka dni kalifornijski pożar to apogeum występujących tego lata susz. Lokalna straż pożarna informuje, że w hrabstwie Siskiyou spłonęło już 21 tys. ha. Ewakuowano ponad 2 tys. mieszkańców i turystów, którzy wybrali się na szlak Pacific Crest. Na razie trudno oszacować skalę strat, ale wiadomo, że pożar pochłonął wiele domów. W akcji ratunkowej bierze udział kilkaset strażaków.
Władze Kalifornii ostrzegają, że porywisty wiatr, upał i nadchodzące burze mogą spowodować jeszcze więcej pożarów. Rzeczniczka US Forest Service Adrienne Freeman, potwierdza, że porywiste, nieregularne wiatry, mogą "rozdmuchiwać ogień w każdym kierunku". Ogień nadal tli się w Oak Fire, w pobliżu Parku Narodowego Yosemite. Ugaszono na razie niecałe 70% powierzchni.
Powodem susz, które od kilku sezonów dotykają Kalifornię, jest globalne ocieplenie. Od początku ery przemysłowej temperatura na całym świecie wzrosła już o około 1,1°C.
W lipcu pożary nawiedziły także Europę. Ucierpiały zwłaszcza lasy Portugalii, Hiszpanii, Włoch i Francji. W Czechach gaszony jest ogień, który wybuchł w Parku Narodowym Czeska Szwajcaria.
Zmiany klimatu i pistacje
W Kalifornii kwitnie przemysł wydobywczy: ropa naftowa, gaz ziemny, piasek, żwir. Stan utrzymuje się też z turystyki oraz upraw cytrusów, pomidorów czy ryżu. Jedną z dochodowych gałęzi jest też uprawa migdałów i pistacji. Niestety i pistacjowe drzewa ciepią ze względu na zmiany klimatu - zmieniają się ich korzenie lub są atakowane przez odporne gatunki inwazyjne. Produkcja pistacji spadła w następstwie historycznej suszy w 2014 roku.