Na topniejących fundamentach. Ocieplenie zagraża domom 15 mln ludzi
Stare lotnisko w syberyjskiej wiosce Czurapcza od lat stoi odłogiem. Jego pas startowy zmienił się w bagniste pole pełne kopców i bruzd. Podobnie, jak inne miasta i miasteczka w północnej i północnowschodniej Rosji, Czurapcza odczuwa konsekwencje zmian klimatycznych, powodujących topnienie wiecznej zmarzliny, na której zbudowano wszystkie miejscowe budynki.
- Nie ma w rosyjskiej Arktyce ani jednej osady, w której nie znajdziecie zniszczonego albo zdeformowanego budynku - mówi Alieksiej Maślakow, naukowiec z Uniwersytetu Moskiewskiego. Domy odrywają się od zapadającego się gruntu. Rurociągi i magazyny są zagrożone, a drogi potrzebują coraz częstszych napraw.
Pokryty kopcami krajobraz Czurapczy, położonej 5 tys. km na wschód od Moskwy, przypomina ogromne połacie folii bąbelkowej. Ogromne bryły podziemnego lodu stopiły się, powodując, że powierzchnia ziemi kruszy się, opada lub zupełnie zapada.
Rosja ociepla się 2,8 raza szybciej niż wynosi globalna średnia.
Topnienie syberyjskiej tundry, zamarzniętej od tysiącleci, uwalnia do atmosfery zmagazynowane w niej gazy cieplarniane. To zjawisko, zdaniem naukowców, może utrudnić wysiłki na rzecz powstrzymywania zmian klimatu.
Wieczna zmarzlina pokrywa 65 proc. terytorium Rosji, a związane z jej topnieniem koszty stale rosną.
Nie przewidzieli topnienia zmarzliny
Według Michaiła Żelezniaka, dyrektora Instytutu Wiecznej Zmarzliny im. Mielnikowa w Jakucku, jeśli obecne tempo ocieplania utrzyma się, do 2050 r. zniszczenia rosyjskiej infrastruktury osiągną wartość 7 bln rubli (w przeliczeniu 400 mld zł).
- Drogi, linie energetyczne, ciągi zaopatrzeniowe, gazociągi, ropociągi - wszystkie liniowe struktury reagują na ocieplenie klimatu i wpływ, jaki wywiera ono na wieczną zmarzlinę - mówi Aleksander Fiodorow, zastępca dyrektora Instytutu Wiecznej Zmarzliny.
Wiele budynków na dalekiej Północy stawiano w latach 60. i 70. Związek Radziecki prowadził ekspansję w głąb Arktyki zakładając, że wieczna zmarzlina, która pozostawała zamrożona przez tysiąclecia, jest wytrzymała i nigdy nie stopnieje. Bloki mieszkalne stawiano na słupach wbitych w głąb ziemi na wiele metrów.
Czurapcza ma 10 tys. mieszkańców. Przylegające do wioski lotnisko zamknięto w latach 90. z powodu topnienia zmarzliny. W ciągu kolejnych lat niegdyś równy pas startowy zmienił się w pole, które teraz wygląda, jak pokryty łuskami smoczy grzbiet.
Lód topnieje, ziemia się zapada, a naukowcy sądzą, że cały obszar ostatecznie zmieni się w jezioro. Fiodorow bada to miejsce od lat. Odkrył, że niektóre obszary opadają w tempie 2-4 cm rocznie. Inne nawet 12 cm każdego roku.
Skarga do Ducha Świętego
Badacz podkreśla, że w ośmiu osadach środkowej Jakucji, 72 proc. mieszkańców ankietowanych przez Uniwersytet Północnowschodni przyznało, że ma problemy z osiadaniem fundamentów domów. W całej Rosji w budynkach zbudowanych na wiecznej zmarzlinie mieszka ponad 15 mln ludzi. Kraj inwestuje w techniki monitorowania podziemnych roztopów.
- Nie wiemy, co się tam faktycznie dzieje - mówił w sierpniu minister środowiska Aleksander Kozłow, dodając: - Musimy monitorować sytuację nie tylko po to, by wiedzieć, co się topi i jak szybko. Naukowcy będą korzystali z tych danych do przewidywania konsekwencji i zapobiegania wypadkom.
Ministerstwo chce rozstawić 140 stacji, wyposażonych w 30-metrowe studnie, aby monitorować sytuację pod ziemią. To może pomóc w ustaleniu, jak szybko następuje topnienie, ale nie pomoże mieszkańcom takim, jak Jegor Diaczkowski, którego dom w pobliżu lotniska w Czurapczy już dziś pęka.
W ciągu zaledwie pięciu lat od budowy domu grunt pod nim osiadł w takim tempie, że postawiony na betonowych słupach budynek, który początkowo znajdował się 30 cm nad powierzchnią gruntu, teraz ma pod spodem metrową szczelinę. Diaczkowski kupił już pięć ciężarówek ziemi, próbując zasypać lukę pod domem, ale wciąż potrzebuje jej więcej.
Część spośród jego sąsiadów próbuje sprzedać domy. - Każdy sam stara się radzić sobie z sytuacją - twierdzi Siergiej Atłasow z Czurapczy. Diaczkowski wydaje się jednak gotów podjąć ryzyko. Jego rodzina zaczęła budowę garażu. - Jak możemy sprzeciwiać się naturze? Musimy się przystosować - mówi Diaczkowski. - Tak samo jest wszędzie, nie ma do kogo się skarżyć, może do Ducha Świętego.