Klimatyczne obiecancki i słomiany zapał: Czy uda nam się wygrać walkę o Ziemię?
Zbyt mało firm i krajów stworzyło "mapy drogowe" dla szybkiej i dużej redukcji emisji gazów cieplarnianych, która pozwoliłaby uniknąć najgorszych skutków ocieplenia klimatycznego - uważają naukowcy i aktywiści, którzy debatowali podczas London Climate Action Week.
Kraje i firmy, które odpowiadają za dwie trzecie produkcji gospodarczej na świecie, zobowiązały się osiągnąć neutralność klimatyczną do 2050 r. Jednak czy za wielkimi obietnicami pójdą równie wielkie czyny? Jak na razie wiele podmiotów polega na tzw. carbon offsecie (rekompensowaniem redukcji emisji gazów cieplarnianych) oraz na raczkujących technologiach, choć eksperci przypominają, że mechanizmy ich kontroli nie są jeszcze wprowadzone.
Eksperci dodają, że zobowiązania zerowej emisji firm zajmujących się paliwami kopalnymi mogą stać się ich "listkiem figowym", ze względu na nieustającą produkcję ropy, gazu i węgla, które odpowiadają za 80 proc. ocieplenia klimatu. - Są dobre cele zerowej emisji, są złe cele oraz są takie, które są brzydkie - powiedział klimatolog Richard Black, z Grantham Institute, Imperial College London.
Jego zdaniem wiarygodne plany muszą zakładać natychmiastowe rozpoczęcie działań, stawianie sobie wymagających celów przed planowaną na 2050 r. "dekarbonizacją" oraz tworzenie corocznych raportów z postępów.
Jennifer Morgan, dyrektor generalna Greenpeace International powiedziała, że zbyt mało podmiotów tworzy takie plany. - Obecnie trwa walka o to, czy zeroemisyjność może napędzać zmiany, czy jednak zostanie przejęta przez przemysł paliw kopalnych i innych, aby mogli dalej robić to, co robią - podkreślała.
Jej zdaniem to, czy światu uda się utrzymać tempo walki z ociepleniem klimatycznym, które napędza fale upałów, pożary czy burze, będzie zależało od polityki. Oznacza to konflikt między "korporacjami, które obecnie dominują" a "aktywistami, sądami i innymi, którzy domagają się większej odpowiedzialności".
Wygrana bitwa
Thomas Hale, ekspert od polityki publicznej Uniwersytetu w Oxfordzie, który pracował nad regulacjami zeroemisyjnymi uważa, że wzrost liczby zobowiązań pokazuje, iż "ruch klimatyczny wygrał" w kwestii nacisku na kraje i firmy, by te publicznie podjęły się celów. Jednak, jak podkreśla, obecnie potrzebna jest presja jeśli chodzi o stworzenie silnych i transparentnych zasad, które pomogą zamienić słowa w czyny.
Zgodnie z Porozumieniem paryskim, kraje mają zapobiec wzrostowi temperatury powyżej 2 st. Celsjusza, w porównaniu do poziomu sprzed rewolucji przemysłowej. Zdaniem naukowców, przekroczenie tego poziomu oznacza o wiele bardziej ekstremalne zjawiska pogodowe, podnoszenie się poziomu mórz, a także braki wody i jedzenia, migracje oraz konflikty.
Zdaniem Jamesa Dyke z Uniwersytetu Exeter, wiele planów jest opartych m.in. na sadzeniu drzew, co nie jest pewnym sposobem na ograniczenie emisji gazów cieplarnianych. Przez to cel 1,5 st. może już być niemożliwy do osiągnięcia. Dyke podkreśla, że emisje, pomimo starań, cały czas rosną, a obecne plany firm pozwalają im na dalsze działanie, bez "radykalnej dekarbonizacji, której tak naprawdę potrzebujemy".
Według naukowca, problemem jest narracja w przestrzeni publicznej, według której kryzys jest pod kontrolą dzięki zobowiązaniomm do zeroemisyjności. Dyke uważa, że ludzkość tego nie kontroluje.