Klimat sprzyja kichaniu. Rośliny generują więcej pyłków
Sezony alergiczne trwają coraz dłużej, a objawy alergii są u wielu ludzi coraz bardziej intensywne. Zdaniem badaczy, winowajca jest jasny — zmiany klimatu. Rosnące stężenie dwutlenku węgla, fale upałów i ekstremalne zjawiska pogodowe sprawiają, że pyłki są bardziej dokuczliwe niż kiedykolwiek. Dla milionów ludzi na całym świecie to nie tylko uciążliwość, ale coraz poważniejsze zagrożenie zdrowotne.

Zmiany klimatyczne radykalnie zmieniają to, jak i kiedy rośliny wytwarzają pyłki. „Sezon alergiczny w USA trwa średnio trzy tygodnie dłużej niż 50 lat temu”, tłumaczy dr Neelima Tummala, otolaryngolożka z NYU Langone Health w rozmowie z serwisem Inside Climate News. Wcześniejsze topnienie śniegu wiosną pozwala drzewom wcześniej kwitnąć, a opóźnione nadejście mrozów przedłuża okres pylenia na jesień.
Ale to nie wszystko. Z danych wynika, że ilość pyłku w powietrzu w USA wzrosła o 20% w ciągu ostatnich dekad. Wysokie stężenie CO₂ pobudza rośliny do produkcji większej ilości pyłków, a także zwiększa ich alergenność. Potwierdzają to eksperymenty, w których trawy i drzewa uprawiane w warunkach wysokiego CO₂ (560-800 ppm) produkowały nawet kilkadziesiąt procent więcej pyłków niż te rosnące w warunkach naturalnych.
Astma wzmacniana przez burze
Jednym z najbardziej niepokojących zjawisk jest tzw. „burzowa astma”. To zjawisko obserwowano m.in. w Melbourne, gdzie w 2016 roku w ciągu kilku godzin od intensywnej burzy do szpitali trafiły tysiące osób, a dziesięć zmarło. Jak wyjaśnia w rozmowie z BBC News prof. Paul Beggs z Macquarie University w Sydney, podczas burzy dochodzi do rozpadu pyłków na mikroskopijne cząsteczki, które łatwiej wnikają do płuc i powodują ostre reakcje alergiczne.
To ekstremalne zjawisko, ale eksperci ostrzegają, że wraz ze wzrostem liczby burz i innych intensywnych zjawisk pogodowych, może ono występować coraz częściej. Tym bardziej że klimat wpływa także na inne czynniki alergizujące - np. na rozwój pleśni po powodziach czy zwiększoną obecność pyłów zawieszonych (PM2.5), które pogarszają objawy astmy.
Alergie w świetle badań: więcej chorych, większe koszty
Przegląd badań z lat 2010-2024 opublikowany w czasopiśmie “Journal of Climate Medicine” wskazuje, że zmiany klimatu przyczyniają się do zwiększenia zachorowalności na astmę i alergie. „Odnotowano wzrost przypadków alergii sezonowych, astmy i nadwrażliwości układu odpornościowego w wyniku działania pyłków, pleśni, zanieczyszczeń powietrza oraz utraty bioróżnorodności” - czytamy w przeglądzie opublikowanym przez zespół dr Ioany Agache.
Zjawisko to pogłębiają czynniki społeczne. Najbardziej narażone są dzieci, osoby starsze, kobiety w ciąży i osoby z chorobami przewlekłymi. Zagrożeni są też imigranci i osoby pracujące na zewnątrz - ich dostęp do opieki medycznej i warunków mieszkaniowych jest ograniczony.
Pył, pleśń i ciepło - jak klimat wpływa na układ oddechowy?
Zanieczyszczenie powietrza, zarówno na zewnątrz, jak i w pomieszczeniach, to jeden z najważniejszych czynników wpływających na rozwój chorób alergicznych. Według danych American Public Health Association (APHA), niemal połowa Amerykanów oddycha powietrzem uznanym za szkodliwe dla zdrowia. Najbardziej szkodliwe są drobne pyły zawieszone (PM2.5), tlenki azotu (NOx), ozon (O₃) i inne związki powstające m.in. w wyniku spalania paliw kopalnych.
Zmiany klimatyczne nasilają te zagrożenia. Więcej upałów to więcej pożarów lasów, które emitują toksyczne substancje do atmosfery. Badania wskazują, że PM2.5 pochodzące ze spalania biomasy są nawet dziesięciokrotnie bardziej szkodliwe dla układu oddechowego dzieci niż pyły z ruchu drogowego. Fale gorąca są również powiązane z wyższą liczbą hospitalizacji z powodu astmy, zwłaszcza wśród dzieci i osób starszych. Problemy może też wzmagać zanieczyszczenie środkami chemicznymi i… higiena. Niektóre hipotezy sugerują, że brak kontaktu z różnorodnymi mikroorganizmami, toksyny środowiskowe oraz styl życia zakłócają dojrzewanie układu odpornościowego i sprzyjają alergiom.
„Zanieczyszczenia wdychane codziennie w miastach mogą uszkadzać bariery ochronne w drogach oddechowych, skórze i jelitach, co pozwala alergenom łatwiej penetrować tkanki i wywoływać stan zapalny”, tłumaczą autorzy przeglądu z 2024 roku. Efekty te obserwuje się także w przypadku chorób metabolicznych i autoimmunologicznych.

Co czeka alergików w przyszłości
Jeśli nie zostaną podjęte zdecydowane działania na rzecz ograniczenia emisji gazów cieplarnianych, sytuacja może się dramatycznie pogorszyć. Według prognoz z 2022 roku, do końca wieku sezon pylenia może zaczynać się nawet o 40 dni wcześniej i kończyć 15 dni później. To aż dwa dodatkowe miesiące objawów rocznie.
Niektóre modele wskazują, że stężenie pyłku ambrozji - jednego z najbardziej uczulających chwastów, który występuje także w Polsce - może wzrosnąć czterokrotnie. Już dziś roślina ta zyskała miano „globalnej inwazyjnej alergii” - uczulenie na jej pyłek dotyka 60% mieszkańców Węgier i nawet 50 milionów Amerykanów.
Działania adaptacyjne i łagodzące mogą zmniejszyć wpływ zmian klimatu na zdrowie alergików. Należą do nich m.in. wczesne ostrzeganie o wysokim poziomie pyłków, ograniczanie czasu spędzanego na zewnątrz w dniach intensywnego pylenia, stosowanie maseczek, filtrów powietrza, a także odpowiednie leczenie farmakologiczne i immunoterapia. Na poziomie społecznym i globalnym konieczne są jednak działania systemowe. „Nie będziemy zdrowi w świecie, który jest chory. Musimy odchodzić od paliw kopalnych, poprawiać jakość powietrza i wody oraz tworzyć zdrowe, zielone przestrzenie” - podkreśla dr Tummala.
Zielona infrastruktura, lepsze planowanie miast, wsparcie dla osób szczególnie narażonych i ograniczenie emisji to nie tylko działania proekologiczne, ale i profilaktyka zdrowotna. Zmniejszenie emisji CO₂ o 25% przyniosło już zauważalne efekty: mniej przypadków astmy, mniejsza liczba przedwczesnych porodów i chorób układu oddechowego.
Czy da się żyć bez alergii w czasach kryzysu klimatycznego?
Badania pokazują, że dzieci wychowujące się w otoczeniu zieleni miejskiej rzadziej zapadają na choroby układu oddechowego. Z kolei miasta inwestujące w zieloną infrastrukturę i transport niskoemisyjny notują spadki stężeń pyłów i ozonu - a tym samym rzadsze przypadki hospitalizacji z powodu astmy.
Szczególnie skuteczne okazują się tzw. „zielone miasta” - nie tylko pełne parków i drzew, ale też wyposażone w systemy retencji wody, powierzchnie przepuszczalne, energooszczędne budynki i transport publiczny. W Nowym Jorku projekt „Transportation and Climate Initiative” pozwolił obniżyć emisję CO₂ o 25%, a liczba wizyt w szpitalach z powodu astmy u dzieci spadła w niektórych dzielnicach o ponad 10%.
Z danych WHO wynika, że do 2050 roku połowa ludzkości może cierpieć na alergie i astmę. Dlatego potrzebne są nie tylko strategie leczenia, ale również szeroko zakrojone działania prewencyjne i adaptacyjne, oparte na sprawiedliwości klimatycznej i dostępie do opieki zdrowotnej. Nie każda zmiana musi być globalna. Wyrywanie ambrozji, sadzenie gatunków mniej alergizujących, ograniczanie ruchu samochodowego w centrach miast, wspieranie odnawialnych źródeł energii - to tylko niektóre z rozwiązań. Jak pokazał przykład Nowego Jorku czy Seattle, inwestycje proklimatyczne przynoszą korzyści nie tylko planecie, ale i ludziom - także tym, którzy zmagają się z dusznością i kichaniem.
„Musimy zmienić nasze środowisko, by móc być zdrowi” - podkreśla dr Tummala. A zdrowie, jak pokazują dane, nie zależy dziś już tylko od stylu życia, ale także od stopnia ocieplenia klimatu.