Emisyjny jak... Polak. Przed nami długa droga do zeroemisyjności

Wojciech Słomka

Zeroemisyjność to jedno z najczęściej używanych słów opisujących transformację energetyczną świata. Przyjęte deklaracje i zobowiązania klimatyczne mówią, że w ciągu nadchodzących lat jako planeta mamy stać się neutralni emisyjnie. Tyle, ile wyprodukujemy dwutlenku węgla (CO2), tyle będziemy musieli zagospodarować. Ale czy statystyczny Polak może stać się zeroemisyjny? Może. To jednak zależy od tego, jak na to pojęcie spojrzymy.

Przeciętny Polak wytwarza na głowę więcej emisji niż średnia europejska. Przed nami jeszcze długa droga do zeroemisyjności
Przeciętny Polak wytwarza na głowę więcej emisji niż średnia europejska. Przed nami jeszcze długa droga do zeroemisyjności123RF/PICSEL

Zeroemisyjnośc ściśle związana z dwutlenkiem węgla i śladem węglowym. W szerokim rozumieniu pojęcia stanowi ona sumę emisji gazów cieplarnianych emitowanych w danej jednostce czasu do atmosfery i pochłanianiem tej wyemitowanej ilości. Może być rozpatrywana lokalnie, ale najczęściej o zerowych emisjach (neutralności węglowej) mówimy w znaczeniu globalnym. 

Zeroemisyjność. Co oznacza dla Polski?

Jest stanem równowagi, który ma zapewnić nam ochronę przed oddziaływaniem zmian klimatu na wszystkie aspekty ludzkiego życia, zatrzymać procesy destrukcji przyrody oraz stanowić podstawę do odnowy zdegradowanego środowiska. Funkcjonalnie, pojęcie to, stało się istotne w chwili, kiedy zauważono, że emisje dwutlenku węgla w skali świata prowadzą do skutków, które nie zatrzymane zmienią cały świat. 

Według Narodowej Administracji Oceanicznej i Atmosferycznej (NOAA), stężenie tego gazu jest o 50 proc. wyższe niż przed epoką przemysłową. Dodano również, że tak dużo dwutlenku węgla nie było od 4 milionów lat (w tamtym okresie żyły tygrysy szablozębne, kontynenty obu Ameryk połączyły się, tworzyła się tundra i tajga i żył Australopitek - nasz daleki kuzyn). 

Zgodnie z informacjami prezentowanym przez Carbon Dioxide Information Analysis Center (CDIAC), w ostatnich 100 latach aż 16-krotnie wzrósł poziom dwutlenku węgla, a w ciągu ostatnich 37 lat tyle co w latach 1751 - 1985. W 2021 r. na obszarze Unii Europejskiej, to właśnie ten gaz stanowił prawie 80 proc. wszystkich gazów cieplarnianych. Kolejnym był metan (CH4) - 12 proc. 

Właściwości fizyko-chemiczne dwutlenku węgla opisują go jako bezwonny, bezbarwny gaz o kwaśnym smaku. Dość dobrze rozpuszcza się w wodzie i warunkach normalnych jego gęstość jest 1,53 razy większa od gęstości powietrza. Występuje naturalnie, ale głównym dostarczycielem nadmiernej ilości jest działalność człowieka

Poprzez swoje właściwości CO2 ma zdolności zatrzymywania energii z promieni słonecznych i odbitej z powierzchni (metan zatrzymuje jej 23 razy więcej). Obliczono, że w 2018 r. w atmosferze Ziemi były 3 biliony ton dwutlenku węgla, a każdego roku dodatkowo wprowadzamy kolejne 37 miliardów ton. 

Najwięcej tego gazu pochodzi z natury. To fakt. Ale natura wyłapuje i pochłania to, co wyprodukuje. Nie jest jednak w stanie zagospodarować dodatkowej ilości, która powstaje w wyniku działalności człowieka. Aż 70 proc. emisji dwutlenku węgla pochodzi ze spalania paliw kopalnych. Kolejne 25 proc. pochodzi z wycinania lasów naszej planety. I w taki oto sposób, potęgując rozwój technologii i nadmierny konsumpcjonizm, sami siebie dogrzewamy poprzez stale rosnące stężenie gazów cieplarnianych w atmosferze.

Domowa zeroemisyjność Polaków

Statystycznie co roku na jednego mieszkańca Polski przypada 1,54 kg węgla spalanego w celach energetycznych. Wielkość wydaje się bardzo mała, kiedy mówimy o węglu kamiennym jako jednym z głównych surowców przyczyniających się do wzrostu ocieplenia naszej planety. Ze spalania 1 kilograma węgla powstaje 2,6 kilograma dwutlenku węgla przy wydajności procesu na poziomie 80 proc. i zanieczyszczeniu tej kopaliny w 10 proc. 

Jeśli jednak dodamy do tego spalanie gazu (z 1 kilograma metanu powstaje 2,68 kg CO2) i ropy naftowej (z kilograma ropy naftowej około 2,7 kg dwutlenku węgla), ilość CO2 przypadająca na jednego Polaka zaczyna gwałtownie rosnąć. Doliczmy do tego emisje gazów cieplarnianych pochodzących z produkcji kupowanej i użytkowanej odzieży, materiałów budowlanych, leków i innych produktów, które kupujemy oraz usług, z których korzystamy w życiu codziennym. 

W bilansie rocznym ślad węglowy każdego Polaka (średnio bez względu na wiek i poziom konsumpcjonizmu) wynosi około 11,15 ton CO2 w postaci jego równoważnika (oznaczone symbolem CO2e lub CO2eq). Z całej tej masy 8,86 ton stanowi sam dwutlenek węgla. 

Dla porównania statystyczny Europejczyk w 2018 r. odpowiadał za emisję 8,86 ton CO2eq, a mieszkaniec Rosji za emisję 16,07 ton CO2eq (każdy mieszkaniec Ziemi to 6,71 ton CO2eq). 

Warto zwrócić uwagę na dane historyczne. W 1990 r. ślad węglowy statystycznego Polaka wynosił około 13,43 ton CO2eq, gdzie średnia europejska wynosiła 11,79 ton CO2eq na mieszkańca. Faktycznie, widać tendencję spadkową w ciągu prawie 30 lat

Jednak ta tendencja jest zbyt niska przy wskazaniu, że emisje dwutlenku węgla w obiegu światowym stale rosną, a ten gaz swobodnie przemieszcza się w cyklu globalnym. Należy również zwrócić uwagę na emisyjność procesów recyklingu

W obecnych czasach szukamy wszelkich możliwych sposobów na spadek emisyjności, który ma nas doprowadzić do neutralności klimatycznej. Korzystamy z energii wiatrowej, wnętrza ziemi, spalania biogazu. Masowo i popularnie korzystamy z technologii fotowoltaicznej. Jest to jedno z dobrych rozwiązań, którego jednak nie może stosować wyłącznie do tworzenia zielonej energii. Produkcja takich modułów związana jest z emisją licznych zanieczyszczeń, w tym tych emitowanych do atmosfery.

 

Po kilku lub kilkudziesięciu latach eksploatacji, kiedy ich wydajność będzie mniejsza niż opłacalność tworzenia energii, zostaną zdemontowane i poddane recyklingowi (jesteśmy zobowiązani do tego procesu). Przerób różnego rodzaju ogniw i odzyskiwanie z nich materiałów stanowi bardzo kosztowny energetycznie proces. Finalnie, bilans emisyjności i zużycia energii nie jest taki pozytywnie wysoki, jak bywa przedstawiany. Pamiętajmy, że zmiany klimatu to stałe ocieplanie, a w takich momentach spada zapotrzebowania na energię.

Zmiana całej polityki, nielekkie modyfikacje

Sytuacja nie jest jednak beznadziejna, ujmując potencjał działania każdego Polaka na poprawę stanu środowiska. Jednostkowe czynności stanowią podstawę całego procesu dobrych zmian. Jednak bez koordynacji i przemian rządowych, wydajność procesu, jakim jest odpowiedzialność za ochronę klimatu przez nas samych, nie będzie na wysokim poziomie. 

Zeroemisyjność nie jest wymysłem i nie stanowi fanaberii. To konieczność, która do 2050 r. musi zostać zrealizowana. Potrzebujemy jednak działających i w pełni funkcjonalnych, harmonijnych i zbilansowanych programów państwowych. Segregując odpady w sposób fachowy, zmniejszamy emisje z wysypisk śmieci. Ale system odbioru tych odpadów musi być bardzo dobrze rozwinięty i muszą powstać kolejne zakłady ich przeróbki. 

Produkując prąd z wykorzystaniem paneli fotowoltaicznych, produkujemy prąd nie tylko na własne potrzeby, ale nadmiar przekazujemy do dyspozycji ogólnonarodowej. Jednak, jak wskazuje stan rzeczywisty, jest to mocno utrudnione. Instalacje przesyłu są przestarzałe i w momencie wystąpienia nadprodukcji energii, nie jest ona dystrybułowana. Takich i podobnych sytuacji w naszych realiach jest dużo. I tylko zdecydowane kroki ze strony władz polskich są w stanie zapewnić nam lepsze życie w epoce zmian klimatu.

Weganie są dyskryminowani. Najgorzej mają mężczyźni
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas