Badanie: Zakaz stosowania freonów uchronił ludzkość przed klimatyczną katastrofą

​Zakaz stosowania chemikaliów niszczących warstwę ozonową zapobiegł katastrofie klimatycznej. Gdyby nadal ich używano, Ziemia ociepliłaby się o dodatkowe 2,5 st. Celsjusza do końca wieku.

Warstwa ozonowa nad Antarktydą. Najcieńsze warstwy ozonu oznaczono kolorem fioletowym i niebieski, a żółtym i czerwonym obszary, gdzie jest więcej ozonu
Warstwa ozonowa nad Antarktydą. Najcieńsze warstwy ozonu oznaczono kolorem fioletowym i niebieski, a żółtym i czerwonym obszary, gdzie jest więcej ozonuNASA
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Takie wyniki niesie badanie opublikowane właśnie w magazynie "Nature".

"Protokół montrealski w sprawie substancji zubożających warstwę ozonową", bo taką nazwę nosiło zawarte w 1987 r. porozumienie, zakazywał używania freonów powszechnie wówczas stosowanych w lodówkach, klimatyzatorach czy sprayach. Od wprowadzenia zakazu warstwa ozonowa odbudowuje się w tempie 1-3 proc. na dekadę i do pierwotnego stanu ma powrócić w latach 30. Protokół, wprowadzony w życie zaledwie dwa lata po wykryciu dziury ozonowej nad Antarktydą, stawiany jest za wzór tego, jak ludzkość może działać wspólnie.

Gdyby zakazu nie wprowadzono, a dziura ozonowa nadal by się powiększała wszystko, co żyje na Ziemi, narażone byłoby na niszczące struktury DNA promieniowanie ultrafioletowe. To nie jedyne niszczycielskie konsekwencje. Z badania, opublikowanego właśnie przez międzynarodowy zespół naukowców wynika, że gdyby nie powstrzymano używania chlorofluorowęglowodorów (to nazwa chemiczna freonów) przyczyniłoby się to do wzrostu globalnej temperatury o dodatkowe 2,5 st. Celsjusza do końca tego wieku. Potencjał niektórych substancji z tej grupy jest bowiem tysiące razy wyższy niż w przypadku dwutlenku węgla.

Jednocześnie szkody, jakie powodują freony, doprowadziłyby do uwolnienia potężnych ilości CO2, teraz uwięzionego w roślinach. Kierujący badaniami dr Paul Young z Lancaster Environment Centre wyjaśnia, że we wcześniejszych eksperymentach rośliny wystawiano na duże dawki promieniowania UV. - Stawały się wówczas wyjątkowo karłowate, a to znaczy, że nie były w stanie pochłonąć zbyt wiele węgla.

Naukowcy pracujący pod kierunkiem Younga wyliczył, że gdyby nie zakaz stosowania freonów, w lasach i glebach zmagazynowane byłoby dziś 580 mld ton mniej dwutlenku węgla, a w atmosferze byłoby go więcej o 165-215 części na milion (dziś to 420 na milion, co jest i tak najwyższym od 800 tys. lat).

- Gdyby nie zakaz stosowania chlorofluorowęglowodorów świat stałby się cieplejszy o 2,5 st. - twierdzi dr Young. Atmosfera już jest cieplejsza o co najmniej 1,1 st. Celsjusza w porównaniu do poziomu sprzed epoki przemysłowej.

- Wysłuchano nauki i na tej podstawie podjęto decyzje - mówił naukowiec w programie Inside Science w BBC Radio 4. Jego zdaniem nie da się porównać wprost walki ze zmianami klimatycznymi z tym, co ludzkości udało się osiągnąć dzięki porozumieniu montrealskiemu, ale "fajnie mieć coś pozytywnego, czego można się trzymać i wiedząc, że świat może się zjednoczyć mając wspólny cel.

Więcej na temat dziury ozonowej przeczytasz tutaj.

Dziura ozonowa zmniejsza się o 1-3 proc. na dekadę
Dziura ozonowa zmniejsza się o 1-3 proc. na dekadęCopernicus
Tony plastiku w oceanach. Rozkłada się do 450 lat!Deutsche Welle
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas