Geoinżynieria słoneczna. Testy kontrowersyjnej technologii coraz bliżej
Amerykańska agencja ds. oceanów i atmosfery wykorzystuje zabytkowy bombowiec do badania stratosfery. Testy mają dowieść, czy kontrowersyjna technologia geoinżynierii słonecznej może pomóc w ograniczaniu konsekwencji zmian klimatycznych.
Geoinżynieria słoneczna to kontrowersyjna strategia mająca ograniczać konsekwencje zmian klimatycznych. Proponowana technologia zakłada, że gwałtowny wzrost temperatur można zahamować, rozpylając w atmosferze cząsteczki odbijające część światła słonecznego.
Zwolennicy tej technologii twierdzą, że może ona dać nam więcej czasu na zahamowanie ocieplających planetę emisji i powstrzymanie najbardziej niszczycielskich skutków globalnego ocieplenia. Przeciwnicy - że manipulowanie atmosferą może doprowadzić do nieoczekiwanych, niszczycielskich efektów ubocznych, oraz że chwilowa ulga, jaką dałoby ograniczenie tempa wzrostu temperatur mogłoby doprowadzić do spowolnienia tempa dekarbonizacji gospodarki.
Jedni i drudzy zgadzają się jednak, że zanim podjęte zostaną jakiekolwiek działania, musimy dowiedzieć się więcej o tym, co tak naprawdę dzieje się w górnych partiach stratosfery i jak ewentualne działania człowieka mogą wpłynąć na jej stan.
Właśnie w tym celu Narodowa Administracja Oceanów i Atmosfery (NOAA) rozpoczęła serię badań z wykorzystaniem zmodernizowanego bombowca pamiętającego jeszcze lata 50. Projekt SABRE ma dać naukowcom dane, które pozwolą lepiej zrozumieć potencjalne konsekwencje geoinżynierii.
Bombowce ratują planetę
Wykorzystywany w projekcie samolot to B-57 Canberra: opracowany w pierwszych latach Zimnej Wojny przez brytyjskich inżynierów, zmodyfikowany przez Amerykanów bombowiec. Jego późne wersje, zdolne do lotów na ekstremalnych wysokościach, były wykorzystywane m.in. do szpiegowania państw Układu Warszawskiego. Naukowy wariant WB-57 od lat jest wykorzystywany przez NASA do badań wysokich partii atmosfery.
Dzięki temu, że maszyna zdolna jest do lotów na wysokościach niedostępnych dla większości innych maszyn, uczeni chcą za jej pomocą lepiej zrozumieć zjawiska zachodzące w stratosferze, między innymi to, jak na jej stan wpływają zanieczyszczenia czy pożary lasów. Chcą też sprawdzić, jak na stratosferę wpłynęłoby rozpylanie w niej odbijających światło cząsteczek.
"SABRE ma pozwolić nam wyjściowy poziom atmosfery" mówi portalowi Gizmodo Gregory Frost z NOAA. Poprzednie wysokościowe badania prowadzono 20 lat temu. "W międzyczasie poprawiła się technologia, mamy lepsze instrumenty, jesteśmy w stanie zmierzyć rzeczy, których wcześniej nie mogliśmy zmierzyć".
Czujniki na pokładzie samolotu zbierają informacje na temat składu chemicznego stratosfery, mierząc stężenia i zachowanie różnych aerozoli, pary wodnej, cząstek stałych i innych związków. Naukowcy mają nadzieję przeprowadzić trzy serie lotów w różnych częściach świata. Pierwsze loty wykonano w lutym i marcu nad Alaską.
"Sytuacja klimatyczna staje się coraz bardziej tragiczna" mówi Frost. “Musimy ograniczyć emisję gazów cieplarnianych. Ale utrzymanie stabilności klimatu może również wymagać usunięcia CO2 z atmosfery lub rozpylenia w niej związków odbijających promienie słoneczne w celu obniżenia temperatury Ziemi. Chcemy jednak lepiej zrozumieć, jakie byłyby tego implikacje".