Cyfrowa energetyka, czyli nowoczesne zarządzanie prądem
Dotąd elektrownie musiały się martwić tylko tym, żeby zapewnić zapotrzebowanie na prąd. Jednak odnawialne źródła energii sprawiły, że musi być on także odbierany i racjonalnie dystrybuowany. Pomóc w tym na specjalna aplikacja, stworzona przez polską firmę programistyczną Codibly.
Piotr Grzesiak, Zielona Interia: Czy prądem można zarządzać?
Bartosz Majewski, prezes Codibly: Mamy niesamowitą liczbę instalacji, które produkują energię elektryczną i te instalacje mają to do siebie, że robią to trochę w sposób nie do końca przewidywalny. W związku z tym pojawiają się też magazyny energii, które są tymczasowym środkiem zaradczym na problemy związane z płynną pracą sieci przesyłowej. To właśnie optymalizacja, czyli takie ustawienie produkcji i dystrybucji prądu, by nigdzie go nie zabrakło, ani nie ubywało, jest kluczem do zarządzania energią.
Stworzyliście do tego specjalny program, nazwany "Energy Platform".
Nasza przygoda z energetyką zaczęła się od budowy systemu dla klienta, którego poznałem w London Business School. Wpadł na pomysł, by zbierać komercyjnych wytwórców energii, układać ich w pewnego rodzaju klastry i z nich zbudować system, w którym łatwiej uniknąć niedoboru prądu. System wysyła sygnały do jednostek, np. lokalnej farmy solarnej, uruchamia je i nakazuje generować prąd do sieci elektrycznej. Nazywało się to Demand Side Response (DSR). Takie projekty realizowaliśmy już w latach 2014-2016.
Przeszliśmy przez bardzo dużą rewolucję, w wyniku której pojawiła się potrzeba zarządzania źródłami odnawialnych źródeł energii. To skutek masowego budowania farm fotowoltaicznych, wiatrowych oraz mikroinstalacji w domach. Do tej pory realizowaliśmy projekty dla firm ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii oraz Niemiec. Wynika to z tego, że te kraje mają odpowiednie prawo, które umożliwia granie na rynku energii. W Polsce tak naprawdę ta rewolucja w obszarze legislacyjnym dzieje się właśnie teraz. Dlatego też z początkiem tego roku rozpoczęliśmy starania budowy takiej platformy, która będzie w stanie zarządzać generowaniem prądu. Ma to zapewnić niezakłócone dostawy i minimalizować straty energii.
Jak to działa?
Nasza platforma składa się z jednostki centralnej, która łączy ze sobą urządzenia i farmy. Otrzymane dane przechowuje w tzw. chmurze. Dzięki platformie, możemy odpowiednio zarządzać całą siecią urządzeń, wedle naszych potrzeb. Co więcej, dzięki aplikacji klienciu mogą sprawdzać, czy nie ma żadnych zakłóceń. Potencjalne problemy są wówczas odpowiednio wcześniej wykrywane. To narzędzie, z którego mogą także skorzystać właściciele Skorzystać z tego mogą także właściciele budynków, w których znajduje się działalność gospodarcza. W ten sposób są w stanie zoptymalizować zużycie swojej energii elektrycznej.
Na czym polegają “wirtualne elektrownie"?
Wyobraźmy sobie osiedle, na którym mamy dużo instalacji fotowoltaicznych. Oprócz tego, w pobliżu znajduje się także farma fotowoltaiczna. Mieszkańcy podpisują umowę z jednostką, która pełni rolę nadzorcy takiej sieci. Wszyscy jej uczestniczy stają się częścią elektrowni, zgadzając się na kontrolę z góry. Chodzi o to, żeby na przykład wszyscy jednocześnie nie tworzyli prądu, co mogłoby doprowadzić do przeciążenia systemu. Z kolei jeżeli część systemu potrzebuje energii, to program włącza produkcję w innej części "elektrowni". Wtedy produkowane jest dokładnie tyle, ile potrzeba.
Czy to przyszłość w energetyce?
Myślę, że coraz częstsza obecność wirtualnych elektrowni, będzie tak naprawdę pierwszym krokiem do stworzenia tzw. Europejskiej supersieci energetycznej. My ze swoim produktem jesteśmy gotowi, żeby wspierać ten trend. Ponieważ już każdy dom może w teorii mieć fotowoltaikę, to w najbliższym czasie będzie się pojawiać coraz więcej wytwórców energii. Niedługo mamy przekroczyć już pierwszy milion prosumentów, czyli jednocześnie producentów i konsumentów energii elektrycznej. To tylko kwestia czasu. To jest tak naprawdę najlepszy moment, żeby zadać sobie pytanie, czy system jest gotowy na tak dynamiczny rozwój mikroinstalacji. Już teraz istnieją obawy co do tego, czy sieci przesyłowe są zdolne przyjąć tak dużo "nowego" prądu. Do tego dochodzą wspomniane przeze mnie wcześniej magazyny energii, a także wirtualne elektrownie, które pomagają nie tylko w zarządzaniu potrzebami, ale i zakłóceniami w dostarczaniu energii. Także to jak najbardziej przyszłość.
W 2016 r. hakerzy doprowadzili do awarii elektrowni pod Kijowem, przez co część stolicy Ukrainy przez jakiś czas nie miała prądu. Czy cyfryzacja energetyki niesie ze są także ryzyko, związane z bezpieczeństwem energetycznym?
To bardzo ważna kwestia. Jak najbardziej mogę sobie wyobrazić taką sytuację, że ktoś może się włamać do centrali jednostki sterującej i bardzo namieszać, zarówno, jeżeli chodzi o zatrzymanie dostawy dostaw prądu, jak i spowodowanie różnego rodzaju zakłóceń. Myślę, że trendy w zakresie cyberbezpieczeństwa są widoczne. Coraz więcej firm bardzo mocno zwraca na to uwagę. Jeżeli chcemy rozwijać się w tym kierunku, to musimy dobrze przygotować się do zabezpieczenia cyfrowych systemów kontroli sieci energetycznych.
Bartosz Majewski będzie prelegentem podczas Green Energy Congress w Krakowie, który rozpocznie się 23 września 2021 r.