Transformacja energetyki to tańszy prąd i niezależność. Węgiel stracił już rację bytu

Rachunki za prąd wzrosną o ponad 800 zł, czyli prawie 50 proc. do 2030 roku, jeśli Polska będzie nadal produkować energię z węgla – stwierdza raport Fundacji Instrat. Jaki jest sposób, żeby uniknąć aż takich podwyżek? Inwestycje w odnawialne źródła energii.

partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Raport doprecyzowuje, że "dalsze uzależnienie polskiej elektroenergetyki od węgla doprowadzi do wzrostu rocznych rachunków za energię elektryczną dla gospodarstw domowych o 264 zł w 2022 r. (mimo uwzględnienia tarczy antyinflacyjnej) i nawet 800 zł w latach 2030-2040 względem 2021".

OZE jedynym ratunkiem

Według raportu Instratu jednocześnie "jeśli energia elektryczna pochodziłaby głównie z wiatru i słońca, opłaty wzrosłyby w tym czasie zaledwie o 300 zł rocznie, pomimo większych inwestycji w sieć", a "w portfelach polskich rodzin w latach 2030-2040 zostałoby 500-780 zł rocznie więcej".

- Pewien wzrost cen energii elektrycznej jest nieunikniony, ale nie musi być monstrualny. Gospodarstwa domowe mogą zaoszczędzić 500-780 zł rocznie w latach 2030-2040, jeśli rządzący posłuchają ekspertów i odblokują odnawialne źródła energii. Dalsze uzależnianie gospodarki od paliw kopalnych spowoduje, że obecna drożyzna będzie narastać. Jedynym sposobem na jej uniknięcie jest więc szybka zmiana struktury miksu energetycznego na bardziej zielony - komentuje analityk i ekonomista Paweł Czyżak, współautor raportu.

Biorąc pod uwagę światowe trendy przewaga OZE nad węglem jest gigantyczna już teraz. "Najlepsze na świecie systemy energii słonecznej oferują obecnie najtańszą energię elektryczną w historii" - ogłosiła w bieżącym roku Międzynarodowa Agencja Energetyczna. I choć oczywiście Polska nie jest z jednym krajów o najlepszych warunkach to odnawialne źródła energii nawet u nas w przyszłości dzięki rozwojowi technologii mogą być tańsze niż kiedykolwiek byłby prąd z węgla.

Raport MAE, w którym zawarto taki wniosek zawiera też scenariusz przewidujący o 43 proc. produkcji energii słonecznej do 2040 r. więcej, niż przewidywano w 2018 r. Wynika to częściowo z nowej szczegółowej analizy, pokazującej, że energia słoneczna jest o 20-50 proc. tańsza niż sądzono.

Najtańsze źródło energii

Także według tegorocznego raportu innej organizacji - Międzynarodowej Agencji Energii Odnawialnej (IRENA) - prawie dwie trzecie projektów wiatrowych i słonecznych zbudowanych na świecie w ubiegłym roku będzie w stanie wygenerować tańszą energię elektryczną niż nawet najtańsze nowe elektrownie węglowe. Analiza IRENA mówi, że koszty energii słonecznej spadły w ubiegłym roku o 16 proc., koszty lądowej energii wiatrowej spadły o 13 proc., a morskiej o 9 proc.

"Dzisiaj odnawialne źródła energii są najtańszym źródłem energii. Odnawialne źródła energii oferują krajom przywiązanym do węgla atrakcyjny pod względem ekonomicznym program stopniowego wycofywania się z niego, dzięki któremu mogą one zaspokoić rosnące zapotrzebowanie na energię, jednocześnie redukując koszty, tworząc nowe miejsca pracy, pobudzając wzrost gospodarczy i realizując ambicje klimatyczne" - stwierdził Francesco La Camera, dyrektor generalny IRENY.

Podobnie na tę sprawę patrzy Aleksander Śniegocki, ekspert zajmujący się polityką energetyczno-klimatyczną.

- Energetyka solarna i wiatrowa są już teraz tańszym źródłem energii od węgla przy umiarkowanych cenach za uprawnienia do emisji CO2 w systemie EU ETS. W przypadku wiatru na lądzie produkcja energii jest tańsza od nowych elektrowni węglowych nawet po pominięciu wpływu kosztu CO2. Przy tym koszt energii ze źródeł odnawialnych będzie w średnim i długim okresie nadal się obniżał dzięki postępowi technologii, w przeciwieństwie do energetyki węglowej - mówi Zielonej Interii. - Przede wszystkim jednak ignorowanie kwestii środowiskowych i klimatycznych nie miałoby żadnego sensu. Już abstrahując od samych skutków zmian klimatu, to Polska nie jest odseparowaną wyspą i nie możemy ignorować zmian systemowych, które - mimo że powoli i później niż powinny, ale dzieją się na świecie - stwierdza ekspert.

Niezależność energetyczna? Nie z energetyką węglową

- Dodatkowo, jeśli stwierdzamy, że trzeba się opierać na własnych zasobach, to musimy pamiętać, że Polska przestaje być już krajem, który posiada ekonomicznie uzasadnione zasoby węgla, więc inwestowanie w niego nie ma sensu również z tej perspektywy - stwierdza Śniegocki. - Jesteśmy przede wszystkim gospodarką przemysłową, a nie górniczą. Dla nas naturalnym wkładem do rozwoju systemu energetycznego jest właśnie partycypowanie w łańcuchach dostaw instalacji OZE czy rozwiązań poprawiających efektywność energetyczną, a nie górnictwo, które w przeciwieństwie do innych sektorów nie jest w stanie utrzymać trwałych, dobrze płatnych miejsc pracy bez dopłacania ogromnych pieniędzy z budżetu.

Bardzo podobnie stwierdza wcześniej cytowany raport fundacji Instrat.

"Od wielu lat eksperci ostrzegają, że uzależnienie Polski od węgla, a w kolejnych latach od gazu, będzie miało niekorzystny wpływ na bezpieczeństwo dostaw energii oraz jej ceny dla odbiorców końcowych. Ta wizja wydaje się materializować szybciej niż zakładali to rządzący, a podwyżki cen energii elektrycznej planowane na 2022 r. w połączeniu z rekordową inflacją mogą mieć niezwykle dotkliwe skutki dla obywateli" - brzmi fragment analizy. Jej autorzy stwierdzają, że w celu ochrony Polaków przed brakiem bezpieczeństwa energetycznego związanego z wysokimi cenami oraz lukami w bilansie mocy, należy m.in. natychmiast odblokować energetykę wiatrową na lądzie, zapewnić stabilny wzrost mocy zainstalowanej w fotowoltaice czy zachęcić do inwestowania w magazyny energii.

Tego rodzaju ruchy muszą zostać podjęte jak najszybciej, ponieważ po 2025 r. z polskiego systemu może wyjść najpierw 8 GW mocy węglowych, a trochę później kolejne 6 GW. Jak zauważa think tank Forum Energii, "przyczyn odstawiania mocy węglowych jest wiele i niekoniecznie wynikają z presji klimatycznej". Według organizacji przyczyny te to m.in. wiek, stan techniczny elektrowni, a także spadające przychody w związku z tym, że bloki pracują coraz mniejszą liczbę godzin.

Mateusz Czerniak

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas