Ropa na Morzu Barentsa. Norwegia chce więcej wydobywać, aktywiści ostro krytykują
Norwegia w ubiegłym roku wyprzedziła Rosję i osiągnęła miano lidera największego dostawcy gazu ziemnego do Europy. W związku z poszukiwaniem zasobów węglowodorów na arktycznym Morzu Barentsa pojawiły się głosy krytyki.
Norweski rząd apeluje do gigantów energetycznych o przyspieszenie poszukiwań ropy w odległych regionach świata, m.in. na arktycznym Morzu Barentsa. Equinor i Vår Energi, potwierdziły, że minister niedawno wystosował do nich takie wezwanie - podaje CNBC.
Złoża gazu ziemnego na Morzu Barentsa
Morze Barentsa jest obszarem bogatym w złoża ropy i gazu ziemnego. Jego wydobycie trwa od lat 70. Jedno z obecnie użytkowanych pól gazowych "Snøhvit" znajduje się w sektorze norweskim, natomiast rosyjski "Sztokman" znajduje się w sektorze tego kraju i jest eksploatowany przez "Gazprom". Rosja i Norwegia spierały się o dostęp do znajdujących się tu złóż.
Według ekspertów Norwegia stara się nadążać za wciąż wzrastającym popytem na surowiec. Pod koniec zeszłego miesiąca, norweski minister ds. energii Terje Aasland powiedział, że przemysł energetyczny powinien szukać kolejnych źródeł węglowodorów. Innego zdania są jednak działacze klimatyczni, którzy w rozwoju przemysłu paliw kopalnych widzą pogłębianie zmian klimatycznych.
"Środkowy palec" dla ochrony klimatu
Działacze na rzecz ochrony środowiska komentują plany Norwegii związane z eksploracją zasobów ropy w morzu przybrzeżnym w Oceanie Arktycznym. Norweskie oddziały WWF, Friends of the Earth oraz Greenpeace oceniają, że wydobycie surowców na Morzu Barentsa jest żenujące, lekkomyślne, oraz że kraj wystawia w ten sposób "środkowy palec w kierunku porozumienia paryskiego" - podaje CNBC.
Według paktu klimatycznego z 2015 r. konieczne jest globalne ograniczenie wzrostu temperatury na świecie do 1,5°C. Jeśli globalne temperatury będą utrzymywać się przez 20 lat na poziomie 1,5°C lub więcej, można wówczas stwierdzić, że próg porozumienia paryskiego został przekroczony.