Zakaz aut spalinowych to tak naprawdę nie zakaz. Obalamy popularne mity
Wokół zakazu sprzedaży samochodów spalinowych, który od 2035 r. chce wprowadzić Unia Europejska narosło wiele mitów. Jednym z nich jest choćby to, że Bruksela wcale nie będzie wprowadzać żadnego zakazu, tylko obowiązek dotyczący emisji spalin. Postanowiliśmy więc odpowiedzieć na najczęstsze pytania i niejasności związane z planowanymi przepisami.
Spis treści:
- Czy zakaz sprzedaży samochodów spalinowych jest już pewny?
- Zakaz aut spalinowych wcale nie jest zakazem
- Kupiłem samochód spalinowy. Co się z nim stanie po 2035 r.?
- Rolls-Royce i Ferrari nie zostaną objęte zakazem? To bzdura
- Czy samochody elektryczne będą droższe od spalinowych?
- No dobrze. Ale co ze stacjami ładowania?
Czy zakaz sprzedaży samochodów spalinowych jest już pewny?
Po pierwsze, tak naprawdę nie mamy jeszcze oficjalnego potwierdzenia zakazu sprzedaży aut spalinowych od 2035 r. Parlament Europejski i kraje UE osiągnęły dopiero porozumienie co do tych przepisów, a PE zatwierdził to porozumienie w lutym tego roku. Prawo musi zostać jeszcze zatwierdzone przez Radę Unii Europejskiej.
Potem pozostanie jeszcze kwestia przełożenia przepisów unijnych na prawo polskie. Przedstawiciele polskiego rządu wielokrotnie publicznie przeciwstawiali się propozycji ustanowienia zakazu sprzedaży aut spalinowych w Polsce.
Zakaz aut spalinowych wcale nie jest zakazem
Co ciekawe, mimo że nowe przepisy o transporcie w debacie publicznej najczęściej nazywa się zakazem sprzedaży samochodów spalinowych, to wcale nie mówią one wprost o wprowadzeniu takiego zakazu.
Unia Europejska chce, aby od 2035 r. wszystkie nowe samochody sprzedawane w krajach członkowskich były zeroemisyjne, a więc nie emitowały spalin. Mowa tu zatem o autach elektrycznych, ale też np. wodorowych. Diesle i samochody z silnikami benzynowymi zanieczyszczają powietrze, więc nie będą mogły być sprzedawane.
Zobacz także: Dopłaty do elektryków. Lista aut
Kupiłem samochód spalinowy. Co się z nim stanie po 2035 r.?
Wiele osób zastanawia się, co stanie się z ich autami spalinowymi, które kupią przed wprowadzeniem w Unii Europejskiej nowych przepisów. Czy w 2035 r. trzeba będzie je oddać? Nic z tych rzeczy. Nadal będzie można posiadać samochody z silnikiem Diesla i benzynowym, a także będzie można kupować i sprzedawać używane auta tego typu.
"Nowe przepisy nie znaczą, że do 2035 r. wszystkie samochody na drogach nie będą emitować CO2. Te przepisy nie obejmują istniejących samochodów. Jeśli teraz kupimy nowy samochód, możemy nim jeździć do końca okresu eksploatacji" - podkreśla Parlament Europejski.
Biorąc jednak pod uwagę, że średni okres eksploatacji samochodu wynosi 15 lat, a UE chce osiągnąć zeroemisyjność transportu w 2050 r., to właśnie 2035 r. wyznaczono jako graniczną datę kupowania samochodów spalinowych.
Rolls-Royce i Ferrari nie zostaną objęte zakazem? To bzdura
Wśród przeciwników planowanych przepisów dotyczących zeroemisyjności transportu w UE pojawia się argument, że będzie on dotyczył tylko zwykłych obywateli. Z kolei posiadacze luksusowych aut, takich jak Ferrari czy Rolls-Royce, nadal będą mogli się cieszyć możliwościami silników spalinowych i zatruwać środowisko.
To nieprawda. Unia Europejska co prawda przewidziała odstępstwo od nakazu produkcji wyłącznie samochodów zeroemisyjnych, ale będzie on dotyczył wyłącznie producentów sprzedających rocznie mniej niż 10 tys. aut. Firmy te nadal będą jednak musiały dostosować się do nowej rzeczywistości i indywidualnie opracować plany redukcji emisji w porozumieniu z UE.
Czy samochody elektryczne będą droższe od spalinowych?
Uwzględniając obecne realia rynkowe, nie da się ukryć, że samochody elektryczne i wodorowe nie są jeszcze atrakcyjną alternatywą dla aut spalinowych jeśli chodzi o cenę zakupu takiego pojazdu. Jednak to właśnie ma na celu wprowadzenie unijnych przepisów - eurodeputowani przekonują, że jeśli na rynku będą tylko auta zeroemisyjne, ich koszt znacznie się obniży i będą one tak samo przystępne cenowo, jak teraz samochody spalinowe.
No dobrze. Ale co ze stacjami ładowania?
Do jeżdżenia samochodami spalinowymi potrzebujemy stacji benzynowych, a do jazdy "elektrykami" niezbędne są stacje ładowania pojazdów. Tych drugich niestety jest cały czas jeszcze za mało, aby mówić o wygodnej jeździe samochodem elektrycznym lub wodorowym.
Problem ten widzi jednak już teraz Unia Europejska. Dlatego obok porozumienia ws. sprzedaży samochodów zeroemisyjnych w Parlamencie Europejskim procedowana jest także oddzielna dyrektywa o rozwoju infrastruktury paliw alternatywnych. Europosłowie chcą, aby w najbliższych latach w krajach UE stacja ładowania samochodów elektrycznych stała już co 60 km, a punkt tankowania wodoru - co 100 km.