Negocjacje ws. kopalni Turów. Skąd konflikt o kopalnie odkrywkowe?

Dziś w Pradze rusza kolejna runda negocjacji Polski i Czech w sprawie kopalni Turów. Skąd wziął się ten spór i dlaczego tak trudno w nim o porozumienie? Poprosiliśmy ekspertów o wyjaśnienie, w jaki sposób kopalnie odkrywkowe wpływają na stan wody.

Spór z Czechami o kopalnię odkrywkową Turów trwa od lat
Spór z Czechami o kopalnię odkrywkową Turów trwa od latDavid W CernyAgencja FORUM

Większość środowiskowych efektów kopalń odkrywkowych wynika z jednego prostego faktu: do węgla trzeba się dokopać. Głęboko.

- Jest oczywiste, że jeśli wydobywamy surowce z głębokości od 70 do 200 m., czasem nawet głębiej, to napływa tam woda - mówi prof. Wojciech Naworyta z Wydziału Inżynierii AGH. - Zazwyczaj zwierciadło wód gruntowych znajduje się na głębokości paru metrów od powierzchni terenu. Żeby w ogóle dostać się na te 200 m., musimy odwodnić na te 200 m. - wyjaśnia hydrolog dr Sylwester Kraśnicki.

Tyle tylko, że kiedy pompy usuwają wodę z kopalni, na jej miejsce spływa woda z całej okolicy, którą też trzeba odpompować. W ten sposób tworzy się tak zwany lej depresji, który wpływa na stan wód gruntowych oraz rzek i jezior w promieniu wielu kilometrów. - To, że teraz w górnej Noteci płynie woda to tylko dlatego, że woda wypompowywana przez kopalnię jest zrzucana w górze rzeki, która jest w ten sposób sztucznie zasilana - twierdzi dr Kraśnicki.

Kopalnia kopalni nierówna. Skala problemu zależy od geologii terenu. - Kopalnia Turów, o której ostatnio głośno akurat ma dopływy niewielkie. To jest paradoksalnie sucha kopalnia. Mierzy się to wskaźnikiem wodnym, czyli ilością wody na wydobytą tonę węgla. Tam to jest 1,5 - 2 metry sześcienne na tonę węgla, podczas gdy w innych kopalnia jest 7-10 metrów sześciennych, a zdarzały się i takie odkrywki, gdzie to nawet 25 metrów - wyjaśnia prof. Naworyta.

Dla porównania, choć głębokości Turowa czy na przykład Szczercowa są podobne i to w przypadku tej drugiej kopalni dopływ jest co najmniej 20 razy większy niż dla Turowa. Podobnie proporcjonalnie większa jest powierzchnia leja depresyjnego.

Odpompowanie wód podziemnych bliskich gruntu to tylko część problemu. Jest jeszcze druga cześć, niewidoczna gołym okiem. - To tak zwany odprężeniowy lej depresji, którego nie widać na powierzchni terenu. Mamy poziom wodonośny na jakiejś głębokości oddzielony od terenu i w nim następuje zmniejszenie ciśnienia. Na powierzchni terenu nie dzieje się nic, ale gdyby ktoś tam chciał ujmować wody gruntowe z tego poziomu, który jest drenowany to zasoby będą mniejsze - wyjaśnia dr Kraśnicki.

Taki lej może sięgać o wiele dalej. Żeby ograniczać skalę problemu, górnicy mogą budować tak zwane ekrany filtracyjne. - Wywierca się otwory i wprowadza w nie spoiwo na bazie iłów, które charakteryzują się bardzo dobrymi właściwościami nieprzepuszczalnymi - wyjaśnia Sandra Apanasionek, rzeczniczka prasowa PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna S.A. To działa jak cembrowanie studni: woda spływa z osłoniętego taką ścianą kierunku o wiele wolniej.

- W naszych kopalniach trochę późno podjęliśmy tego typu działania, dlatego że szkody powstają wszędzie. Górnictwo jest branżą, która powoduje przekształcenia w środowisku bardzo widzialne i odczuwalne, dlatego trzeba im przeciwdziałać - mówi prof. Naworyta.

Zabezpieczenie środowiska wokół kopalni to skomplikowana i droga operacja. - To są bardzo duże przedsięwzięcia. W kopalni Turów w ciągu ostatnich pięciu lat inwestycje ekologiczne kosztowały nas 90 mln zł - mówi Apanasionek.

Po zakończeniu eksploatacji efekt leja depresji się cofa, choć proces może zająć wiele lat.

W Polsce działa około 40 kopalni odkrywkowych wydobywających różne surowce, nie tylko węgiel.

Wojciech Brzeziński, Polsat News

Polsat News
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas