KE chce włączyć atom do taksonomii, a Niemcy wyłączają go z miksu. Jak ma się w tym odnaleźć Polska?

Spór o energetykę jądrową trwa w Europie od dawna, a koniec ubiegłego roku pokazał, że zdanie poszczególnych państw na ten temat będzie się prawdopodobnie w przyszłości różnić jeszcze bardziej. - Model brytyjski pokazuje, że da się inwestować i w atom, i w OZE. Tego rodzaju podejście jest optymalne również w przypadku Polski - uważa ekspert, Aleksander Śniegocki.

partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Z końcem ubiegłego roku wydarzyły się dwie bardzo istotne rzeczy dla energetyki jądrowej w Europie. Po pierwsze Komisja Europejska wystąpiła z propozycją uznania energii jądrowej za "zieloną" i otwarcia tym samym możliwości inwestowania w to źródło energii w ramach "klasyfikacji zrównoważonego finansowania". Komisja stwierdziła, że produkowanie energii nuklearnej należy uznać za zrównoważoną działalność gospodarczą, jeśli kraje, na których terytorium znajdują się elektrownie atomowe, są w stanie bezpiecznie pozbyć się toksycznych odpadów i nie powodują "znacznych szkód" dla środowiska. Budowa nowych elektrowni nuklearnych miałaby zostać uznana za zieloną przy udzielaniu zezwoleń do 2045 r.

- Propozycję ze strony KE, żeby włączyć atom do taksonomii należy ocenić jako pragmatyczne i pozytywne rozwiązanie - mówi Zielonej Interii Aleksander Śniegocki, ekspert zajmujący się polityką energetyczno-klimatyczną. - Co prawda są w tym temacie kontrowersje po stronie tych państw członkowskich, które odchodzą od atomu, jednak w trakcie przygotowywania taksonomii potwierdzono, że atom jest niskoemisyjnym źródłem energii, również z uwzględnieniem emisji w trakcie całego cyklu życia. Wątpliwości budziła jednak kwestia składowania odpadów promieniotwórczych. Ostatecznie zgodnie z propozycją Komisji to państwa członkowskie muszą wykazać, że zostanie zapewnione ich długoterminowe, bezpieczne składowanie. Jeśli więc pojawią się ekonomicznie uzasadnione projekty budowy elektrowni jądrowych przy zachowaniu wymogów środowiskowych wobec odpadów, to finansowanie atomu należy uznać za zrównoważone - stwierdza ekspert.

Niemcy wyłączają atom

Drugim niezwykle ważnym wydarzeniem jest to, że Niemcy wyłączyły trzy z ostatnich sześciu działających elektrowni jądrowych na terenie swojego kraju, a do końca 2022 r. chcą zamknąć trzy pozostałe.

Decyzję o wycofaniu się z energii jądrowej i przejściu z paliw kopalnych na energię odnawialną po raz pierwszy podjął centrolewicowy rząd Gerharda Schroedera w 2002 roku. Początkowo wszystkie reaktory u naszych zachodnich sąsiadów miały zostać zamknięte do 2037 roku - tak chciał ówczesny kanclerz Niemiec. Jednak jego następczyni Angela Merkel po katastrofie w Fukushimie zdecydowała o skróceniu tego terminu do 2022 r.

Sprzeciw wobec energii jądrowej w Niemczech sięga jeszcze katastrofy w Czarnobylu. Jedna z wyłączonych elektrowni - Brokdorf, położona około 40 km na północny zachód od Hamburga nad Łabą - stała się z tego powodu szczególnym celem antynuklearnych protestów od 1986 r.

Antyatomowa demostracja przed elektrownią Brokdorf w Niemczech 8 października 1986 roku.
Antyatomowa demostracja przed elektrownią Brokdorf w Niemczech 8 października 1986 roku.AP/EAST NEWSEast News

Pozostałe dwie zamknięte elektrownie to zakłady w Grohnde (ok. 40 km na południe od Hanoweru) i Grundremmingen, leżące 80 km od Monachium.

- Zamykanie elektrowni jądrowych to wewnętrzna decyzja niemieckiego społeczeństwa, które zdecydowało, że nie jest gotowe godzić się z ryzykiem problemów z energetyką jądrową, pomimo tego, że jest ono niewielkie, a jednocześnie elektrownie te redukują duże ilości szkodliwych emisji. Niemcy mają za sobą długą dyskusję na temat atomu i wygląda na to, że nie chcą do niej wracać. Proces wyłączania reaktorów jest tam już zaawansowany od strony organizacyjnej i ekonomicznej: wszyscy się już z tym pogodzili, również te spółki, do których te elektronie należały - mówi Śniegocki, dodając, że "każde państwo ma prawo decydować o swoim miksie energetycznym, jednak problem pojawia się w momencie, gdy pojawiają się próby blokowania inwestycji w niskoemisyjną energetykę jądrową w innych krajach członkowskich UE".

Elektrownie jądrowe a bezpieczeństwo

Jeśli chodzi o ryzyko związane z energią jądrową to według portalu "Our World in Data", energia jądrowa jest niemal równie bezpieczna, jak ta wiatrowa czy słoneczna - w przypadku każdej z nich przy wytworzeniu 1tWh średnia zgonów z tego powodu wynosi mniej niż 0,1. Dla porównania w przypadku energetyki opartej na węglu brunatnym jest to aż 24,6 - głównie z powodu wynikającego z tego rodzaju pozyskiwania energii zanieczyszczenia powietrza.

Energia jądrowa jest jedną z najczystszych i najbezpieczniejszych.
Energia jądrowa jest jedną z najczystszych i najbezpieczniejszych.CC-BY

- Im lepiej rozumiemy skalę niezbędnej transformacji energetycznej, tym wyraźniej widać potrzebę inwestycji w bezemisyjne źródła uzupełniające OZE. I tutaj atom jest bardzo cenną opcją, w szczególności jeśli mówimy o istniejących elektrowniach, których ze względów klimatycznych co do zasady nie powinno się wyłączać przed terminem - stwierdza ekspert. - W Niemczech decyzja o wygaszeniu elektrowni jądrowych wpisuje się co prawda w szerszy kontekst transformacji energetyki oraz uruchomienia dużych inwestycji w OZE, jednak np. model brytyjski pokazuje, że da się inwestować i w atom, i w OZE. Tego rodzaju podejście jest lepiej dopasowane do wyzwań przyszłości związanych z kryzysem klimatycznym, również w przypadku Polski - mówi.

Energetyka atomowa w Polsce

Polska w tym momencie planuje zbudowanie dwóch elektrowni jądrowych, po trzy reaktory nuklearne każda.  Rozpoczęcie budowy pierwszego z nich ma przypaść na rok 2026, a uruchomienie na rok 2033. Oddanie do eksploatacji ostatniego reaktora w drugiej elektrowni ma natomiast nastąpić w 2043 roku. Łącznie energetyka jądrowa w naszym kraju ma mieć moc od 6 do 9 GWe. Preferowanym miejscem powstania pierwszej z elektrowni jest w tym momencie nadmorska gmina Choczewo.

Jednak jak tłumaczy Aleksander Śniegocki, planując długofalowe inwestycje w atom, nie można zapominać o inwestycjach tu i teraz w odnawialne źródła energii.

Farma wiatrowa w miejscowości Nowotna (woj. pomorskie).
Farma wiatrowa w miejscowości Nowotna (woj. pomorskie).Wojciech Strozyk/REPORTEREast News

- Już teraz potrzebujemy przyspieszenia inwestycji w OZE, które da się wdrożyć znacznie szybciej niż program jądrowy. Nie możemy ich odkładać, bezczynnie czekając na atom. W dłuższej perspektywie natomiast, kiedy można się już realnie spodziewać uruchomienia nowych elektrowni jądrowych - czyli w latach 30-40. - będziemy potrzebowali coraz więcej czystej energii, bo przyspieszy elektryfikacja gospodarki, zastępująca paliwa kopalne w transporcie czy ogrzewaniu czystą energię elektryczną. Elektrownie jądrowe, jeśli jesteśmy w stanie je zbudować w ramach określonego budżetu i harmonogramu, będą wtedy bardzo użytecznym uzupełnieniem miksu energetycznego, w którym dominującą rolę będą jednak odgrywały źródła odnawialne - stwierdza ekspert.

Energetyka jądrowa, czyli stabilność

Podkreśla on, że "nie możemy jednak pozwolić, żeby planowane inwestycje w atom stanowiły wymówkę, żeby hamować inwestycje w odnawialne źródła energii, bo nawet w optymistycznych prognozach energia jądrowa nie będzie dominowała w miksie energetycznym, odpowiadając maksymalnie za parędziesiąt procent dostarczanej energii".

-  Jednak w rozwoju OZE dojedziemy do momentu, gdzie sam wiatr i słońce nie wystarczą. Uzupełnianie miksu gazem ziemnym będzie zbyt emisyjne, wodór jest technologią wysoce stratną, a jeśli chodzi o biogaz to problemem są koszty i dorównanie podaży tego rodzaju energii popytowi, który wraz z elektryfikacją będzie gwałtownie rósł. Dlatego energia jądrowa jest w tym kontekście optymalna - mówi Śniegocki.

Mateusz Czerniak

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas