Zorze polarne są przepiękne, ale zwiastują poważne kłopoty
Świat zachwycał się w tym roku wspaniałymi zorzami polarnymi, widocznymi w wielu miejscach świata, także w Polsce. To jedno z najpiękniejszych zjawisk zachodzących w atmosferze. Naukowcy przyjrzeli się jednak zorzom, które mieliśmy na niebie w maju i wnioski nie są zbyt optymistyczne. To widowisko zwiastuje kłopoty.
Analizę tegorocznych zórz polarnych można przeczytać w "The Conversation". Mówi ona o tym, że w tym roku na Ziemi dochodzi do niepokojącego zjawiska, w którym spore rozbłyski słoneczne emitujące wiatr słoneczny, czyli strumień naładowanych cząsteczek, łączą się ze słabszym polem magnetycznym planety. Jak twierdzi prof. Alan Cooper z Uniwersytetu Charlesa Sturta w Australii, chociaż Słońce jest niezbędne do życia na Ziemi, może też wyrządzać na niej niszczycielskie szkody.
Nowe badanie nad ostatnimi zorzami polarnymi pokazuje, że tajemnicze wybuchy cząstek słonecznych mogą zniszczyć warstwę ozonową, narażając Ziemię na promieniowanie przez lata. Mniej więcej co tysiąc lat uderza w powierzchnię naszej planety strumień cząstek słonecznych, które prowadzą do naruszenia tej warstwy.
Ziemia ma skuteczne tarcze ochronne
Zasada jest taka, że normalnie Ziemia działa jak gigantyczny magnes polem magnetycznym od jednego bieguna, zapętlającymi się i opadającymi z powrotem na drugim biegunie. Pionowa orientacja na biegunach pozwala, aby część jonizującego promieniowania kosmicznego przenikała aż do górnych warstw atmosfery, gdzie oddziałuje z cząsteczkami gazów atmosferycznych i tak właśnie powstaje blask, który znamy jako zorzę polarną.
Biegun magnetyczny ziemi to miejsce, w którym linie pola magnetycznego są prostopadłe do powierzchni Ziemi, a igła kompasu próbuje ustawić się pionowo i wskazywać obszar pod naszymi stopami. I te bieguny magnetyczne nie pokrywają się z biegunami geograficznymi.
Naukowcy dowodzą, że z biegiem lat bieguny magnetyczne Ziemi przesuwały się i to znacznie. Północny biegun magnetyczny wędruje z szybkością 40 km rocznie, powodując czasowe osłabienie pola magnetycznego planety. W zapisie kopalnym mamy dowody na to, że niegdyś pole magnetyczne Ziemi bywało bardzo słabe albo wręcz śladowe. To niekorzystne, bowiem oznacza utratę warstwy ochronnej Ziemi.
Ta warstwa przepuszcza promienie słoneczne, ale chroni też Ziemię przed niekorzystnymi rozbłyskami Słońca, w ramach których emituje ono strumień cząsteczek, zwłaszcza protonów. Słabsze zdarzenia tego typu występują co kilkanaście lat, ale co tysiąc mniej więcej zdarzają się potężne. Prof. Alan Cooper dowodzi, że ostatnie miało miejsce około 993 roku i jest udokumentowane w budowlach Wikingów. Połączenie takiego zjawiska ze słabym polem magnetycznym Ziemi może okazać się zgubne.
Ostatni okres słabego pola magnetycznego - w tym tymczasowe przełączenie biegunów północnego i południowego - rozpoczął się 42 tysiące lat temu i trwał około 1000 lat. W tym czasie miało miejsce kilka ważnych wydarzeń ewolucyjnych, takich jak zniknięcie ostatnich neandertalczyków w Europie i wyginięcie megafauny torbaczy, w tym gigantycznych wombatów i kangurów w Australii - czytamy w "The Conversation".
Teraz też może dojść do sytuacji, gdy silne rozbłyski Słońca uderzą w słabą warstwę ozonową wywołaną słabnącym polem magnetycznym. Skutki mogą być poważne, a liczne zorze polarne świadczą o tym, że gwałtowny rozbłysk słoneczny nadchodzi.