Wielki skandal w świecie polo. Klonowanie koni i tajna umowa z Rosjaninem
Polo nie kojarzy się zazwyczaj z rozwiniętymi technologiami. Ale "koński" sport znalazł się w forpoczcie genetycznych eksperymentów. Klonowanie najsłynniejszych koni to wielki biznes. A, jak pisze magazyn “Wired”, gdzie są wielkie pieniądze, tam zdarzają się wielkie zdrady.

W skrócie
- Klonowanie koni polo stało się przełomem w tym sporcie, łącząc biotechnologię z tradycyjną hodowlą.
- Sporna sprzedaż klonów legendarnej klaczy Cuartetery wywołała konflikt między współzałożycielami Crestview Genetics.
- Skandal w świecie polo rodzi coraz więcej pytań związanych z etyką i biotechnologią.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Kiedy Adolfo Cambiaso, uważany za najlepszego gracza polo wszechczasów, zdobywał w 2016 r. tytuł mistrza Argentine Open, nie był sam. Towarzyszyła mu jego ulubiona klacz Cuartetera… i jeszcze pięć jej identycznych kopii.
Wszystkie konie, na których grał, były genetycznymi kopiami jego legendarnej klaczy. To właśnie od niej rozpoczęła się epoka klonowania w tym elitarnym sporcie.
Cambiaso, wspólnie z amerykańskim biznesmenem Alanem Meekerem, założył Crestview Genetics - laboratorium klonujące konie najwyższej klasy. Ich celem było nie tylko powielenie najdoskonalszych egzemplarzy, ale też ustanowienie nowego standardu w polo, w którym hodowla i biotechnologia idą w parze.
Pomysł budził kontrowersje, ale przynosił też konkretne efekty: klony Cuartetery zdominowały rozgrywki, a jeden z nich został sprzedany za rekordowe 800 tys. dolarów.
Przewaga biologiczna
W przeciwieństwie do konwencjonalnej hodowli, która wiąże się z niepewnością i latami selekcji, klonowanie pozwalało powielać zwierzęta o udowodnionym potencjale. Crestview wykorzystywało technikę przeniesienia jądra komórkowego: komórki skóry pobierano od pierwotnej Cuartetery i umieszczano w pozbawionej jądra komórce jajowej. Embion trafiał do macicy surogatki, a po kilku miesiącach na świat przychodził koń o identycznym DNA.
Technologia, kosztowna, ale skuteczna, szybko przyciągnęła uwagę miliarderów i hodowców. Jednak klony nie są idealnymi kopiami: różnice środowiskowe, zmienność mitochondrialna i efekty epigenetyczne sprawiają, że charakter i osiągi każdego egzemplarza mogą się różnić.
Cambiaso zauważył, że niektóre klony Cuartetery są bardziej impulsywne, inne lepiej reagują na polecenia. "Wszystkie mają jej geny, ale to nie znaczy, że są jej reinkarnacją. Muszą się uczyć, rozwijać i dorastać, jak każdy koń" - mówił w wywiadzie.

"Nie wolno sprzedawać klonów"
W 2019 r. Cambiaso, Meeker i trzeci udziałowiec, argentyński biznesmen Ernesto Gutiérrez, zawarli pisemne porozumienie: klony Cuartetery będą wykorzystywane wyłącznie przez Cambiaso, a ich sprzedaż zostaje zabroniona. To miało być nie tylko zabezpieczenie przewagi sportowej, ale i wyraz osobistego przywiązania do dziedzictwa legendarnej klaczy.
Dlatego to, co wydarzyło się wkrótce potem, wywołało szok nie tylko w świecie polo.
W 2020 r. Meeker, bez wiedzy partnerów, podpisał tajną umowę z rosyjskim miliarderem Andriejem Borodinem, właścicielem Park Place Polo Club w Wlk. Brytanii. Spotkanie odbyło się na luksusowym jachcie "Aurora" u wybrzeży Antigui. W zamian za 2,4 mln dolarów Meeker obiecał dostarczyć Borodinowi trzy klony Cuartetery oraz pomóc w stworzeniu własnego laboratorium klonującego.
Nieautoryzowana sprzedaż kopii klaczy naruszała bezpośrednio wcześniejsze porozumienie między udziałowcami Crestview. Cambiaso i Gutiérrez, którzy dowiedzieli się o sprawie z opóźnieniem, uznali to za zdradę i złożyli pozew sądowy.
Borodin odmówił udziału w procesie i nigdy nie przyznał się publicznie do nabycia klonów. Ale trop prowadził do jego brytyjskiego ośrodka, w którym nagle pojawiły się konie o zaskakującym podobieństwie do Cuartetery.
Wojna o geny
Proces rozpoczął się w kwietniu 2024 r. w sądzie federalnym w Fort Pierce na Florydzie. Strona Cambiaso argumentowała, że doszło do złamania umowy, bezprawnego przywłaszczenia własności genetycznej i naruszenia reputacji zawodnika. Meeker bronił się, twierdząc, że "porozumienie nie miało mocy wiążącej" i było jedynie "dżentelmeńską umową".
Sąd orzekł jednoznacznie: klony zostały bezprawnie przekazane, a Cambiaso odzyskał prawo do genetycznej linii Cuartetery. Wyrok miał nie tylko wymiar finansowy, ale też symboliczny. Potwierdzał, że własność genetyczna podlega ochronie prawnej podobnie jak prawa autorskie czy znaki towarowe.
To orzeczenie może mieć konsekwencje wykraczające poza świat sportu. W przyszłości podobne spory mogą dotyczyć nie tylko koni, ale i tkanek ludzkich, komórek nowotworowych czy organizmów modyfikowanych genetycznie.
Dziedzictwo klaczy
Cuartetera, która zmarła w 2023 r., pozostaje ikoną nie tylko polo, ale i nowoczesnej biotechnologii. Jej klony zdobyły najważniejsze trofea, a potomstwo, zarówno naturalne, jak i laboratoryjne, zmieniło sposób, w jaki myślimy o hodowli koni sportowych. W Buenos Aires powstaje pomnik upamiętniający jej rolę w historii dyscypliny.
Cambiaso zapowiedział, że nie zrezygnuje z klonowania, ale będzie je ściśle kontrolował. "To nie fabryka koni. To ciągłość duszy Cuartetery" - powiedział w jednym z wywiadów.
Mimo sukcesu technologicznego, klonowanie koni nadal budzi pytania etyczne i naukowe. Wysoka śmiertelność embrionów, częste wady zdrowotne i brak różnorodności genetycznej to problemy, które podnoszą naukowcy z dziedziny weterynarii i bioetyki. Z jednej strony, możliwe jest zachowanie wyjątkowych cech zwierząt. Z drugiej, zamykanie hodowli w pętli genetycznej może prowadzić do nieprzewidzianych skutków.
Międzynarodowa Federacja Jeździecka (FEI) dopuszcza starty klonów w zawodach, ale część środowiska apeluje o wprowadzenie ograniczeń. Argumenty dotyczą nie tylko dobrostanu zwierząt, ale też równości w dostępie do technologii, która wciąż pozostaje domeną najbogatszych.
"Klonowanie to technologia selektywna. Tworzy przewagę dostępną wyłącznie dla nielicznych" - mówi dr Ana Ledesma, bioetyczka z Uniwersytetu w Rosario. "Jeśli nie zostaną ustanowione normy międzynarodowe, ryzykujemy powstanie genetycznej arystokracji sportowej".
Spór między Cambiaso i Meekerem pokazał, jak łatwo technologia może stać się narzędziem w walce o władzę i wpływy. To nie tylko opowieść o koniach - to przestroga, że bez jasno określonych norm własności genetycznej, przyszłość może przynieść konflikty znacznie poważniejsze niż ten w świecie polo.
Pytania, które stawia ta historia, nie dotyczą wyłącznie sportu: do kogo należy gen? Czy można go sprzedać? A jeśli tak - kto kontroluje jego dziedzictwo? Odpowiedzi będą mieć znaczenie nie tylko dla milionerów na jachtach, ale i dla całej przyszłości medycyny, hodowli i biotechnologii.