USA. Chcą rozstrzelać dzikie krowy z helikopterów. "Okrutny sposób"
Władze Nowego Meksyku oraz służba leśna zatwierdziły plan rozstrzelania około 150 wolnożyjących krów. Według nich zagrażają one lokalnym ekosystemom i sa agresywne wobec turystów.
Służba Leśna Stanów Zjednoczonych poinformowała, że wkrótce zamierza przeprowadzić akcję zabicia 150 zwierząt z helikopterów. Ubój dzikich zwierząt ma trwać 4 dni. Według lokalnych władz leśnych krowy niszczą roślinność, także tę zaliczaną do gatunków zagrożonych.
Przeciwnego zdania są jednak farmerzy, którzy twierdzą, że strzelanie do bydła z powietrza jest okrutnym i nieefektywnym sposobem zarządzania ich populacją.
Strzelanie do krów z helikopterów
Nadzorca lasów, Camille Howes stwierdziła w oświadczeniu, że ubój jest "najbardziej humanitarnym sposobem ochrony siedlisk dzikich zwierząt i społeczeństwa".
"Dzikie bydło w Gila było agresywne w stosunku do turystów, pasło się przez cały rok i deptało brzegi strumieni i źródła" - powiedziała Howes.
Strzelanie do dzikich świń z powietrza jest już powszechne na Zachodzie Stanów Zjednoczonych. Niedawno dzikie zwierzęta padła ofiarą strzelców z Teksasu. W ten sposób Amerykanie wpływają również na populacje drapieżników, takich jak kojoty. Strzelanie do krów spotkało się jednak z oporem.
Farmerzy twierdzą, że strzelcy spowodują ucieczkę bydła, a w związku z tym będą używać ogromu amunicji. Strzelając do zwierząt, będą powodować ich znaczne cierpienie. Krowy mogą umierać w agonii nawet kilka godzin. Rolnicy obawiają się również, że ofiarami mogą paść także ich zwierzęta, które znajdą się poza obszarem farm.
Czytaj też: znęcanie się nad zwierzętami w ubojni Sokołów
"Nie szukają mniej okrutnych , a zarazem trwałych rozwiązań" - powiedział Loren Patterson, prezes Stowarzyszenia Hodowców Bydła w Nowym Meksyku.
NMCGA pozwała jakiś czas temu Służbę Leśną w związku z ostatnim ubojem. Zeszłoroczny spór prawny zakończył się pozasądową ugodą.