Tajfun Man-yi uderzył. Rozpędził się do 240 km/h. Rusza na kolejny kraj
Aż 160 osób zginęło na Filipinach w wyniku uderzenia ostatnich pięciu burz tropikalnych. Tajfun Man-yi jest szósty w krótkim czasie. Na razie nie ma doniesienia o ofiarach, ale burza dokonała wielu zniszczeń na wyspie Luzon. I kroczy dalej.
Na całe szczęście awizowana wcześniej piąta kategoria tego tajfunu została zmniejszona do czwartej. I tak jednak żywioł rozpędził się do 240 km/h. Różnice między czwartą a piątą kategorię to różnice między tajfunem a supertajfunem, jak początkowo opisywano Man-yi, uchodzący za burze niezwykle niebezpieczną.
Zwłaszcza w zestawieniu z tym, co działo się na Filipinach ostatnio. Na ten wyspiarski kraj spadło aż pięć kolejnych żywiołów, spowodowały duże straty materialne i śmierć 160 osób. To ogromne, rzadko spotykane natężenie katastrof. Sprawia ono, że nim usunie się skutki jednej burzy, nadchodzi kolejna. Sytuacja Filipin jest zatem bardzo trudna.
Tajfun Man-yi uderzył w wschodnią część prowincji Catanduanes. To nieduża wyspa leżąca u wschodnich brzegów Luzonu. Uderzenie nastąpiło w noc z soboty na niedzielę, przy czym wiatry osiągały prędkość do 195 kilometrów na godzinę, a porywy osiągały prędkość do 240 km/h. Krajowa agencja meteorologiczna ostrzegła przed „potencjalnie katastrofalną i zagrażającą życiu sytuacją” w prowincjach na drodze żywiołu.
Ta droga prowadzi przez największą filipińską wyspę Luzon, ale tu się nie kończy. Tajfun ma przemieścić się w poniedziałek nad Morze Południowochińskie i ruszyć w kierunku Wietnamu i chińskiej wyspy Hajnan, znanej z ruchu turystycznego. Wietnam i Chiny często powtarzają, że są chronione przed tajfunami właśnie przez bufor w postaci Filipin. To państwo i leżący na krawędzi Pacyfiku archipelag najczęściej przyjmuje na siebie najsilniejsze ciosy, po czym tajfun słabnie.
Filipińskie służby na razie nie podały informacji o ewentualnych ofiarach. Może uda się ich uniknąć, gdyż odpowiednie ostrzeżenia spowodowały, że udało się ewakuować z Catanduanes i Luzonu aż 650 tysięcy ludzi. O tej wielkiej ewakuacji informowaliśmy w Zielonej Interii. Zdjęcia pokazują jednak duże zniszczenia materialne.
Filipiny zmarły po uderzeniu tajfunu Man-yi
Ocalała chociażby filipińska Manila, aczkolwiek trzeba mieć się na baczności, bo w Filipiny mogą uderzyć jeszcze silne fale podniesione przez żywioł. Niektóre na morzu sięgają 7 metrów. Cytowany przez Associated Press Roberto Monterola, zajmujący się łagodzeniem skutków katastrof w Catanduanes, opowiada że deszcz był słaby, ale za to wiatr bardzo silny i wydawał ten niesamowity wyjący dźwięk. Ponadto siedmiometrowe fale zmywają plaże i położone nad nimi wioski.
Większość mieszkańców Catanduanes znalazła się w miejscach ewakuacji. Filipińczycy wykorzystali do tego kościoły i centra handlowe. Okolica nie ma prądu. Dwa lotniska międzynarodowe Filipin i 26 mniejszych lotnisk wyspiarskich zostało zamkniętych. Fale uniemożliwiają też komunikację promami i statkami między wyspami. Życie zamarło. Ludzie nie dotarli do pracy i zostali uwięzieni.
Pomoc Filipinom dostarczyły już Stany Zjednoczone, a także Malezja, Brunei, Indonezja i Singapur. To m.in., samoloty transportowe i żywność oraz środki opatrunkowe.