Niemcy wyłączą swoje ostatnie elektrownie jądrowe

W sobotę Niemcy wyłączą trzy ostatnie działające w kraju elektrownie jądrowe, aby wypełnić swoje zielone ambicje bez mocy atomowych. Stanie się tak pomimo kryzysu energetycznego wywołanego przez agresję Rosji na Ukrainę.

Elektrownia atomowa w Neckarwestheim niedaleko Stuttgartu. To jeden z trzech zakładów, które zostaną wyłączone w sobotę, 15 kwietnia. Tym samym Niemcy odejdą całkowicie od energetyki jądrowej
Elektrownia atomowa w Neckarwestheim niedaleko Stuttgartu. To jeden z trzech zakładów, które zostaną wyłączone w sobotę, 15 kwietnia. Tym samym Niemcy odejdą całkowicie od energetyki jądrowejTHOMAS KIENZLEAFP

Chmura białej pary, która unosi się nad rzeką w pobliżu miasta Neckarwestheim niedaleko Stuttgartu niedługo przejdzie do historii. To samo stanie się z kompleksem Isar 2 w Bawarii i elektrownią Emsland na północy kraju.

Niemcy chcą odejścia od atomu już od 20 lat

W czasie gdy wiele krajów Zachodu zwiększa moc z atomu w ramach transformacji w kierunku bardziej zielonych źródeł energii, największa gospodarka Europy rezolutnie trzyma się swoich planów - choć nie wszyscy się z tym zgadzają.

Niemcy szukali sposobu na odejście od elektrowni jądrowych od 2002 r., ale podjęcie decyzji w 2011 r. przyspieszyła była kanclerz Angela Merkel po tym jak doszło do katastrofy atomowej w elektrowni w Fukushimie w Japonii.

Fukushima miała pokazać, że "nawet w przypadku najbardziej zaawansowanych technologicznie państw, takich jak Japonia, ryzyka związane z energią nuklearną nie mogą być bezpiecznie kontrolowane", powiedziała wówczas Merkel.

Decyzja o odejściu od atomu zyskała w Niemczech dużą popularność ze względu na silne ruchy antyatomowe i obawy podsycane zimną wojną czy katastrofami takimi jak ta w Czarnobylu. Jednak inwazja Rosji na Ukrainę w lutym 2022 r. zagroziła zniweczeniem tych planów, przynosząc koniec taniemu rosyjskiemu gazowi i wrzucając Niemcy w bezprecedensowy kryzys energetyczny.

Koniec elektrowni jądrowych w Niemczech. Klamka zapadła

Zaledwie kilka miesięcy przed tym jak ostatnie trzy elektrownie jądrowe w Niemczech miały zostać wyłączone 31 grudnia 2022 r., opinia publiczna zaczęła mieć wątpliwości co do tej decyzji. "Biorąc pod uwagę wysokie ceny energii i gorący temat zmian klimatycznych, oczywiście pojawiły się głosy, aby przedłużyć pracę elektrowni atomowych" - powiedział Jochen Winkler, burmistrz Neckarwestheim.

Rząd kanclerza Olafa Scholza, w skład którego wchodzą silnie antyatomowi Zieloni, zgodził się na przedłużenie życia elektrowni jądrowych do 15 kwietnia 2023 r. "Dyskusja mogła rozpocząć się na nowo gdyby zima była bardziej dotkliwa, gdyby doszło do blackoutów i braków gazu. Ale obyło się bez problemów" dzięki importowi LNG, powiedział Winkler.

Samo Neckarwestheim ma zaledwie 4 tys. mieszkańców, z których 150 pracuje w elektrowni. "Klamka już dawno zapadła" i nie ma sensu, aby "cofać się" i wstrzymywać tę decyzję, mówi Winkler.

Od 2003 r. w Niemczech zamknięto już 16 reaktorów jądrowych. Trzy ostatnie zapewniły 6 proc. energii dla Niemiec w 2022 r. Dla porównania w 1997 r. było to aż 30,8 proc. Niemcy jednocześnie wyprodukowały 46 proc. energii z odnawialnych źródeł w 2022 r., podczas gdy dekadę temu ten wskaźnik wynosił 25 proc.

Wiatraki i fotowoltaika w Niemczech rozwijają się za wolno

Obecne tempo rozwoju OZE nie wystarczy jednak, aby Niemcy spełnili wyznaczone dla siebie cele klimatyczne, co nie podoba się aktywistom klimatycznym. Cele te "już teraz są ambitne i za każdym razem gdy pozbawiamy się kolejnej technologii, utrudniamy sobie życie" - mówi Georg Zachmann, specjalista ds. energii w think tanku Bruegel.

Cele będą jeszcze bardziej skomplikowane, jeśli weźmiemy pod uwagę odejście od węgla zaplanowane w kraju na 2038 r. Pierwsza fala zamknięć elektrowni ma nastąpić w 2030 r. Węgiel nadal stanowi jedną trzecią produkcji energii w Niemczech, a wskaźnik ten na dodatek wzrósł o 8 proc. w ubiegłym roku ze względu na odcięcie dostaw gazu przez Rosję z powodu zachodnich sankcji.

Kraj będzie musiał instalować "cztery lub pięć turbin wiatrowych dziennie" przez następne kilka lat, aby sprostać zapotrzebowaniu na energię, ostrzegł Olaf Scholz. To duże wyzwanie, biorąc pod uwagę, że w zeszłym roku Niemcy przyłączyli do sieci w sumie 551 wiatraków.

Niemcy, jak podaje think tank Agora Energiewende, muszą także ponad dwukrotnie zwiększyć tempo przyłączania instalacji fotowoltaicznych.

W kraju w ostatnich miesiącach wdrożono serię uproszczeń prawnych, aby przyspieszyć procesy planowania inwestycji w energetykę odnawialną. Planowanie i zatwierdzenie projektów bazujących na energii wiatrowej obecnie zajmuje od czterech do pięciu lat - podaje organizacja branżowa BWE. Skrócenie tego okresu choćby o rok czy dwa lata byłoby "zauważalnym krokiem naprzód", ocenili eksperci.

oprac. Jakub Wojajczyk

Aktywiści w Lützerath od lat protestują przeciwko wydobyciu węgla brunatnegoDeutsche WelleDeutsche Welle
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas