Jaja drożeją na potęgę, półki świecą pustkami. Amerykanie nie dowierzają
Od początku obecnej epidemii ptasiej grypy zabito w USA ponad 145 mln kurczaków, indyków i innych ptaków, przy czym zdecydowaną większość stanowiły kury nioski. Już odbija się to na cenie jaj - te w Stanach Zjednoczonych mogą zdrożeć nawet dwukrotnie. Sklepy albo wprowadzają limity, albo w ogóle nie sprzedają jajek. Rozwój wirusa "uwydatnia słabość przemysłowego chowu zwierząt" - zauważa działaczka prozwierzęca Julią Pająk ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki.
W Massachusetts są sklepy, gdzie obowiązuje limit zakupu jaj. Można nabyć maksymalnie dwa opakowania na rodzinę - informuje CBS News. W Las Vegas półki z jajkami w ogóle świecą pustkami. Amerykanie na łamach mediów społecznościowych żalą się, że do niedawna płacili za tuzin 2 dolary. Teraz muszą wyłożyć co najmniej dwa razy więcej.
W USA zabijane są kury. Przyczyną ptasia grypa
Ptaki hodowlane, u których wykryto ptasią grypę, są od kilku tygodni masowo zabijane w USA. Wirus H5N1 rozprzestrzenił się ponadto na ludzi, głównie pracowników gospodarstw rolnych i mleczarskich. Objawy były raczej nieznaczne, przypominały te towarzyszące przeziębieniu. Wirus może jednak mutować - im większa liczba ssaków zachoruje na ptasią grypę, tym większe prawdopodobieństwo wystąpienia mutacji.
To nie pierwszy taki przypadek, który jest związany z masowym uśmierceniem ptaków hodowlanych. Podczas wybuchu ptasiej grypy w 2021 r. zabito pół miliarda ptaków hodowlanych na całym świecie. Również w Polsce dochodziło do masowego gazowania zwierząt. Sytuacja będzie się powtarzać, dlatego coraz większe obawy budzi rozwój wirusa u gatunków zamkniętych na fermach przemysłowych, gdzie zwierzęta są intensywnie hodowane na mięso lub jaja.
W aktualnym, wieloskalowym systemie powszechne są kurniki mieszczące dziesiątki tysięcy hodowanych na mięso brojlerów stłoczonych zbyt blisko siebie. Chów klatkowy oznacza, że kura nioska żyje na przestrzeni o rozmiarze kartki A4 - alarmują organizacje prozwierzęce. O przenoszenie wirusa nietrudno.
- W USA wciąż dominuje chów klatkowy, choć obserwuje się stopniowe odchodzenie od tego systemu. Rozprzestrzenianie się wirusa jest uzależnione od wielu czynników, takich jak zagęszczenie zwierząt, wentylacja czy bioasekuracja - mówi w rozmowie z Zieloną Interią Julia Pająk, menadżerka ds. kampanii dobrostanowych ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki.
- Ptasia grypa obnaża słabości przemysłowego chowu drobiu. Skala epidemii i masowe uśmiercanie ptaków pokazują, jak bardzo podatne na choroby są fermy przemysłowe, w których duża liczba zwierząt przebywa na małej powierzchni - dodaje działaczka.
Ptasia grypa obnaża słabości przemysłowego chowu drobiu
Jaja drożeją
W związku z rozwojem wirusa u ptaków w USA ceny jaj poszybowały w górę. Departament Rolnictwa przewiduje, że ceny wzrosną o kolejne 20 proc. w tym roku.
W niektórych częściach kraju konsumenci płacą już ponad dwukrotnie więcej niż wynosi średnia cena - chodzi tu o jaja od kur hodowanych właśnie w systemie klatkowym. Jaja organiczne i pochodzące z wolnego chowu są jeszcze droższe.
- Na ceny jaj wpływa wiele czynników: koszty paszy i energii, lokalne ogniska ptasiej grypy, zmiana systemu chowu, sytuacja na rynku globalnym, ale też ogólnie inflacja. Jednocześnie różnica cenowa między jajkami z chowu klatkowego a ściółkowego stopniowo się zmniejsza. W efekcie jaja ściółkowe stają się bardziej konkurencyjne cenowo - komentuje Julia Pająk.
Na całym świecie w nieulepszonych klatkach wciąż trzyma się ponad 3 mld kur rocznie. Nie mogą samodzielnie szukać jedzenia, ani brać kąpieli w piasku - alarmują aktywiści prozwierzęcy.
Największymi ofiarami biznesu przemysłowego są oczywiście zwierzęta. - W przypadku wykrycia wirusa są masowo uśmiercane, często bez względu na to, czy rzeczywiście są zakażone. W dłuższej perspektywie przemysł jajeczny będzie musiał dostosować się do rosnących wymagań dotyczących dobrostanu zwierząt, co oznacza stopniowe odchodzenie od chowu klatkowego - podsumowuje aktywistka z Otwartych Klatek.