Horror krów we wsi Kwik. Zwierzęta pływały w odchodach
Przez niewyobrażalny horror przeszły krowy, uwolnione z mazurskiego gospodarstwa. We wsi Kwiki krowy tonęły we własnych odchodach. Jak długo zwierzęta przebywały w takich fatalnych warunkach i ile z nich umarło, zanim nadeszła pomoc?
Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Piszu przyjął w piątek zgłoszenie dotyczące krów tonących we własnych odchodach. Na miejsce przybyło też Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Zwierząt Animals Łódź, które w mediach społecznościowych przedstawiło przebieg z dramatycznej akcji ratunkowej.
Na terenie gospodarstwa znaleziono nie tylko krowy w tragicznym stanie, ale i szczątki zwierząt. Inspektorzy w asyście weterynarzy uwolnili z piekła ok. 44 krowy i kilka cieląt, ale wiele z nich jest w bardzo złej kondycji - poranione, przeraźliwie chude, z zapaleniem płuc i przerośniętymi kopytami. Zwierzęta przebywały w odchodach, które sięgały im nawet do szyi.
Akcja ratowania zwierząt była bardzo trudna. Inspektorzy mówią, że musieli przytrzymywać krowom głowy, aby ten nie zanurzyły się w zanieczyszczeniach, które wypełniały całe pomieszczenie. Zwierzęta nie mogły nawet same wydostać się ze stodoły, ponieważ grzęzły w odchodach.
Według dokumentacji na terenie gospodarstwa powinno być 90 krów, z czego wynika, że prawie połowa z nich umarła. Przedstawiciel OTOZ Animals mówi, że jeśli rekonwalescencja zwierząt przyniesie efekty, krowy będą poszukiwać nowych miejsc, w których zamieszkają. Zwierzęta uwolnione z horroru mają jednak niskie rokowania.
Maksymalna kara, jaką mogą ponieść właściciele krów, to 5 lat więzienia. Policja zatrzymała w tej sprawie dwie osoby: kobietę i jej syna. Inspektor OTOZ, Paweł Gebert ocenia, że powinni zostać osądzeni za potraktowanie zwierząt ze szczególnym okrucieństwem.