Szczyt G7 o klimacie: Wielkie zapowiedzi, niewiele konkretów

Koniec wsparcia dla inwestycji w węgiel, zwiększenie środków na adaptację do zmian klimatu czy walka z ucieczką dwutlenku węgla - takie zapowiedzi padły na szczycie G7, zorganizowanym w brytyjskiej Kornwalii.

Protest Extinction Rebellion podczas szczytu G7 w Kornwalii.
Protest Extinction Rebellion podczas szczytu G7 w Kornwalii.JON ROWLEYPAP/EPA

"Wytwarzanie energii z węgla jest największą pojedynczą przyczyną emisji gazów cieplarnianych" - przyznali we wspólnym oświadczeniu przywódcy USA, Wielkiej Brytanii, Kanady, Francji, Niemiec, Włoch i Japonii, dodając, że "globalne inwestycje w produkcję energii węglowej są niezgodne z utrzymaniem w zasięgu celu ograniczenia wzrostu średniej temperatury na świecie do 1,5 st. Celsjusza". Dzięki temu zdaniem naukowców udałoby się uniknąć najgorszych skutków ocieplenia klimatu.

Kraje G7 mają do końca 2021 r. ograniczyć "nowe i bezpośrednie" inwestycje w elektrownie węglowe. Równocześnie liderzy zapowiedzieli przyspieszenie prac nad technologiami wychwytywania dwutlenku węgla, bateriami do pojazdów elektrycznych, wodorem oraz "dla tych krajów, które zdecydują się z tego korzystać, nad energią atomową".

Przywódcy państw G7 podczas szczytu w Kornwalii.NEIL HALLPAP/EPA

Wśród deklaracji największych gospodarek świata - poza obietnicą odejścia od węgla - pojawiło się także uznanie atomu, jako alternatywy dla wodoru. To ważna wiadomość dla Polski, która nie dość, że polega na węglu, to planuje uzależnić swoje bezpieczeństwo energetyczne od elektrowni atomowych.

Prezydent USA Joe Biden, wypowiadając się po szczycie, poinformował o przeznaczeniu prawie 2 mld dol. "na wsparcie dla rozwijających się krajów podczas odchodzenia od energii węglowej".

Więcej pieniędzy, mniej konkretów

Przywódcy G7 podczas szczytu w Kornwalii zapowiedzieli, że przeznaczą 100 mld dol. na pomoc dla biedniejszych krajów. Pieniądze mają pomóc w redukcji emisji i adaptacji do zmian klimatycznych. "W tym celu, każde z nas zobowiązuje się zwiększyć i poprawić nasz wkład w kwestie klimatu. Wzywamy także inne rozwinięte kraje, by dołączyły i wzmocniły swoje starania w tej sprawie" - napisano w komunikacie na zakończenie szczytu.

Protest Oxfam podczas szczytu G7 w Kornwalii.JON ROWLEYPAP/EPA

Zdaniem agencji Reuters, kraje grupy G7 chcą w tej sposób zrównoważyć zwiększające się wpływy Chin na świecie, zwłaszcza wśród państw rozwijających się. Jednym ze sposobów ma być stworzenie alternatywy dla wartego miliardy dolarów chińskiego Jedwabnego Szlaku. Reuters podkreśla jednak, że liderzy podali niewiele szczegółów na ten temat.

Przywódcy G7 zapowiedzieli także walkę z "ucieczką dwutlenku węgla". Chodzi o przenoszenie emisji z jednego kraju do drugiego, co porównywane jest do "kreatywnej księgowości". Jednocześnie pojawiła się także zapowiedź dotycząca tego, że kraje grupy G7 chcą do 2030 r. zatrzymać i odwrócić dotychczasową utratę bioróżnorodności.

Na organizacjach pozarządowych te zapowiedzi nie robią wrażenia. Brytyjski oddział Greenpeace stwierdził, że premier Boris Johnson "po prostu odgrzał starte obietnice". Jednocześnie aktywiści podkreślili, że czekają aż kraje zbiorą obiecane pieniądze. Z kolei Catherine Pettengell, dyrektor Climate Action Network stwierdziła, że G7 nie stanęło na wysokości zadania i nie porozumiało się w sprawie konkretnych zobowiązań odnośnie finansów i kryzysu klimatycznego.

Zaległe zobowiązania

Już 12 lat temu kraje rozwinięte obiecywały przekazywać 100 mld dol. rocznie do 2020 r. państwom uboższym na projekty związane z adaptacją do zmian klimatycznych, m.in. do przystosowania się do wzrastającego poziomu mórz, coraz bardziej intensywnych burz, powodzi czy suszy. 

W przesłaniu do liderów największych globalnych gospodarek Sir David Attenborough powiedział, że zmniejszenie się świata natury jest niezaprzeczalne. - Nasz klimat szybko się ociepla. Co do tego nie ma wątpliwości. Nasze społeczności i narody są nierówne i niestety to jasno widać - stwierdził Attenborough, który na szczycie COP26 w listopadzie będzie pełnił rolę "adwokata ludzi". 

Zdaniem dziennikarza, najważniejszym pytaniem w 2021 r. jest to, czy świat stoi na skraju destabilizacji planety. - Jeżeli tak jest, to decyzje, które podejmiemy w czasie dekady, zwłaszcza te, podjęte przez najbardziej rozwinięte gospodarczo państwa, będą najważniejszymi w historii ludzkości - powiedział. 

Protest podczas szczytu G7 w Kornwalii.JON ROWLEYPAP/EPA
© 2021 Reuters
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas