ONZ i USA chcą częstszego zwiększania klimatycznych zobowiązań
Na szczycie klimatycznym w Glasgow toczy się walka o wiarygodność negocjacji, która schowana jest za nagłówkami ogłaszającymi nowe zobowiązania finansowe i redukcyjne. Dlatego wiele osób proponuje zmianę, która mogłaby według nich pomóc zrobić duży krok do przodu - skrócenie odstępu pomiędzy aktualizowaniem zobowiązań klimatycznych z 5 lat do jednego roku.
W ciągu ostatniego tygodnia bogate kraje zostały oskarżone o wielokrotne łamanie obietnic. Wielcy truciciele licytowali się więc na słowa, a obrońcy środowiska krzyczeli o zdradzie, ponieważ lata negocjacji klimatycznych w celu ograniczenia emisji dwutlenku węgla powodujących ocieplenie klimatu, nie przyniosły większych efektów.
"Nie widzieliśmy szczerości w zobowiązaniach podjętych przez kraje rozwinięte i usłyszeliśmy o wiele więcej sloganów, niż zobaczyliśmy rezultatów" - napisał chiński delegat Gao Xiang w sobotnim wydaniu szanghajskiej gazety Guangming Daily.
Emisje się zwiększają, więc globalne temperatury - już teraz wyższe o 1,1 stopnia Celsjusza niż w czasach przedindustrialnych - także kontynuują wzrost.
Bogate kraje, które nie zdołały dotrzymać terminu 2020 r., aby osiągnąć poziom 100 mld dolarów rocznie na finansowanie działań związanych z klimatem dla biedniejszych narodów, nie spełnią tego zobowiązania aż do 2023 roku.
Aktywiści klimatyczni odrzucili więc pierwszotygodniowe odtrąbienie sukcesu COP jako "greenwashing", nawet jeśli delegaci krajów i negocjatorzy nadal pracują nad szczegółami realizacji starych i nowych obietnic.
Ale biorąc pod uwagę historię dyplomacji klimatycznej, pełną złamanych obietnic, wielu zadaje sobie pytanie: co musi się zmienić po tegorocznej dwutygodniowej konferencji, aby decydenci ponosili odpowiedzialność za wypełnianie podjętych deklaracji?
Zwiększyć częstotliwość
Dzisiaj, w poniedziałek 8 listopada, negocjatorzy z prawie 200 krajów wracają do stołu obrad COP26, a pozostało im zaledwie pięć dni na zawarcie porozumień niezbędnych do ograniczenia globalnego ocieplenia na 1,5 stopnia Celsjusza - granicy, po której przekroczeniu świat będzie narażony na niszczycielskie skutki zmian klimatu.
Wśród najważniejszych kwestii do rozwiązania znajdują się: ustalenie wiarygodnych zasad dla rynków emisji dwutlenku węgla; ustalenie, w jaki sposób kraje uprzemysłowione powinny płacić za związane z klimatem straty poniesione przez resztę świata; wypracowanie sposobów finansowania pomocy krajom rozwijającym się w celu dostosowania się przez nie do zmian.
Jednak jeden pomysł zyskał szczególnie na popularności: zmuszenie krajów do przeglądu i, jeśli to konieczne, aktualizowania swoich zobowiązań dotyczących redukcji emisji co roku, a nie jak dotychczas, co pięć lat.
- To jest sytuacja nadzwyczajna. Co pięć lat? To nie jest traktowanie tego jak sytuacji kryzysowej - powiedział Saleemul Huq, doradca zrzeszającego 48 krajów Climate Vulnerable Forum, które zaczęło lobbować za częstszymi przeglądami zobowiązań, zanim jeszcze rozpoczęły się rozmowy w Glasgow.
Sekretarz Generalny ONZ Antonio Guterres powiedział delegatom w zeszłym tygodniu, że jeśli COP26 nie będzie wystarczająco owocny, kraje powinny być zobowiązane co roku dokonywać rewizji swoich planów klimatycznych.
Wysłannik USA ds. klimatu John Kerry również poparł bardziej regularne przeglądy.
- Mam nadzieję, że uda nam się wypracować porozumienie na ten temat. Jednak niezależnie od tego, czy będzie to pięć lat, czy mniej, zdecydowanie wierzę, że odstęp powinien być tak krótki, jak to tylko możliwe - powiedział Kerry dziennikarzom.
Zwolennicy zmiany twierdzą, że jest ona kluczowa, biorąc pod uwagę to, że pozostało zaledwie 10 lat na obniżenie globalnych emisji o 45 proc., co według naukowców jest niezbędne do utrzymania wzrostu temperatury w bezpiecznej granicy.
Wyzwania a możliwości
Dla biedniejszych krajów o ograniczonych możliwościach coroczne rewidowanie planów może okazać się jednak obciążeniem.
- Jeden rok to zbyt krótko - powiedziała Chioma Felistas Amudi z departamentu zmian klimatycznych w Ministerstwie Środowiska Nigerii.
Jej zdaniem wiele z krajowych zobowiązań, zwanych Nationally Determined Contributions (NDC), obejmuje szeroki zakres zmian, które wymagają zarówno woli politycznej, jak i wsparcia finansowego, więc roczne podsumowania zakłóciłyby proces ich wdrażania.
- Pięć lat daje nam więcej czasu na wdrożenie, a także na dokonanie podsumowania - stwierdziła.
Brytyjski minister środowiska zakwestionował natomiast, czy formalne zmiany w procesie rewidowania planów są potrzebne, mówiąc, że mechanizm ten jest już zaprojektowany tak, żeby uzyskać regularny postęp.
- Nie jestem pewien, czy jest to zmiana, na którą byśmy naciskali lub znalazłaby się w ostatecznym tekście porozumienia z COP26 - stwierdził George Eustice w Times Radio, jednocześnie podkreślając, że to nie znaczy, że wyklucza całkowicie taką opcję.