"NYT" po szczycie klimatycznym: Teraz czeka najtrudniejsze
Zdaniem redakcji na zakończonym w piątek dwudniowy szczycie klimatycznym nie zabrakło deklaracji, jednak teraz Waszyngton czeka test, czy będzie w stanie pokierować resztą świata tak, by zapobiec katastrofie.
Podczas zorganizowanego przez Stany Zjednoczone szczytu prezydent Joe Biden ogłosił nowy cel dla swojego kraju: zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych o 50-52 proc. do 2030 r. Swoje cele podniosły również Japonia i Kanada.
"NYT" ocenia, że na szczycie padły "znaczące deklaracje". "Teraz najtrudniejsza część (...) Prawdziwym testem będzie to, czy Waszyngton będzie w stanie nakierować resztę świata na czystą energię na tyle szybko, by zapobiec katastrofie" - stwierdza nowojorski dziennik.
Podczas wirtualnego spotkania klimatycznego niektóre państwa, jak np. Australia, Indie, Indonezja, Meksyk i Rosja, nie ogłosiły nowych ograniczeń na ropę, gaz czy węgiel. Kilku przywódców uskarżało się natomiast, że prosi się ich o ambitne "zielone cele" mimo że ich kraje są relatywnie niewielkimi trucicielami.
"New York TImes" podkreśla, że obecnie to Chiny, a nie Stany Zjednoczone, są największym światowym emitentem dwutlenku węgla. Chińskie władze nadal zwiększają emisję, argumentując, że ich industrializacja w Państwie Środka rozpoczęła się znacznie później niż na Zachodzie. Chiny swój szczyt emisji mają osiągnąć do 2030 roku.
"Za emisję w Chinach w dużej mierze odpowiada spalanie węgla, najbrudniejszego paliwa kopalnego. Kraj ten jest zdecydowanie największym konsumentem węgla na świecie i buduje nowe elektrownie węglowe w kraju i za granicą" - odnotowuje "NYT".
Prezydent Chin Xi Jinping zapowiedział jednak na szczycie, że jego państwo "znacząco ograniczy" projekty węglowe w najbliższych latach i zrezygnuje z tego surowca po 2025 roku.
Równolegle do szczytu, podczas rozmowy z think tankiem Council on Foreign Relations, szef MSZ Chin Wang Yi ostrzegł jednak, że współpraca z USA w zakresie klimatu zależeć będzie od reakcji Stanów Zjednoczonych na politykę Pekinu wobec Hongkongu, Tajwanu oraz Sinciangu.
John Kerry, specjalny wysłannik Białego Domu do spraw klimatycznych, pozostaje optymistą w kwestii porozumienia się z Pekinem w sprawie polityki klimatycznej i przewiduje, że niedługo Pekin zobowiąże się do ambitniejszych celów. Takiej nadziei nie podzielają natomiast Republikanie, polityczni przeciwnicy Bidena. Ich zdaniem Waszyngton powinien wywierać na Pekin większą presję.