Grypa ptaków dziesiątkuje drób na fermach

Za niespełna półtora miesiąca na polskim rynku może być o jedną trzecią mniej drobiu - ostrzegają producenci. Przyczyną jest grypa ptaków.

article cover
123RF/PICSEL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Tylko w 2021 r. w Polsce wykryto 169 ognisk grypy ptaków. Dla porównania, w całym 2020 r. było ich 51. Podtyp H5N8 nie jest uznawany za niebezpieczny dla człowieka. Choć w Rosji stwierdzono wprawdzie kilka przypadków zakażenia ludzi tym szczepem, to Światowa Organizacja Zdrowia nadal sprawę bada. Na razie ostrzeżenia nie wydała.

Wirusa HPAI (influenza) przenoszą dzikie ptaki, najczęściej kaczki i łabędzie. W poszukiwaniu jedzenia oraz partnerów, ptaki zbliżają się do osobników żyjących w zamknięciu. Tak było na początku marca, kiedy kaczki zaraziły grypą swoich kuzynów w warszawskim Zoo. Wówczas władze ogrodu zoologicznego odizolowały ptaki od zwiedzających. Takie działania nie są przesadne. Miesiąc wcześniej w Zatoce Puckiej odnaleziono kilkadziesiąt padłych łabędzi. Badania inspekcji weterynaryjnej potwierdziły przypuszczenia - przyczyną śmierci była grypa ptaków. Śmiertelność wirusa jest bardzo wysoka i choć hodowcy próbują odizolować zwierzęta od kontaktu ze światem zewnętrznym, to nie zawsze im się to udaje.

Zdaniem ekspertów, wirus ma największy wpływ na producentów drobiu i jaj, a co za tym idzie - na konsumentów. - Grypa ptaków powoduje, że nad produkcją drobiu pojawia się dużo znaków zapytania. Produkcja jest realizowana, jednak choroba wprowadza dużą niepewność wśród hodowców i zakładów przetwórczych co do kolejnych tygodni - mówi Dariusz Goszczyński, dyrektor generalny Krajowej Rady Drobiarstwa-Izby Gospodarczej.

Po stwierdzeniu ogniska wirusa, wszystkie ptaki na fermie są utylizowane, a ferma poddawana jest dezynfekcji. Następne ptaki mogą być na nią wprowadzone po 21 dniach.
Po stwierdzeniu ogniska wirusa, wszystkie ptaki na fermie są utylizowane, a ferma poddawana jest dezynfekcji. Następne ptaki mogą być na nią wprowadzone po 21 dniach. 123RF/PICSEL

SuperDrob SA w komunikacie poinformował, że grypą ptaków "obecnie w Polsce dotknięte jest około 1 mln sztuk (nieoficjalnie już 1,3 mln) drobiu w stadach zarodowych - co daje około 30 mln mniej piskląt na rynku w skali miesiąca." Zdaniem producenta, za 40 dni na rynku będzie jedna trzecia mniej mięsa niż dotychczas. Jednak eksperci wskazują inne przyczyny zmniejszenia produkcji. - Odpowiada za to nie tylko grypa ptaków. Głównym powodem jest kiepska kondycja finansowa producentów z powodu pandemii koronawirusa. Popyt na mięso drobiowe w Unii spadł, głównie z powodu zamkniętych hoteli i restauracji. Grypa ptaków jest jednak poważnym problemem. Występowała wcześniej, natomiast w tym sezonie liczba ognisk jest rekordowa - mówi w rozmowie z nami dr Mariusz Dziwulski, analityk sektora rolno-spożywczego PKO Banku Polskiego.

Polska jest największym producentem drobiu w Unii Europejskiej. Połowa mięsa, które zostanie wyprodukowane, trafia za granicę. W 2020 r. producenci wyeksportowali 1,8 mln ton produktów drobiowych - o 3 proc. więcej niż rok wcześniej. Jednak pandemia koronawirusa dała się rynkowi we znaki. Zdaniem analityków Credit Agricole, wartość polskiego eksportu drobiu po raz pierwszy od 2009 r. zmalała. Eksperci przyczyny upatrują zarówno w pandemii koronawirusa, jak i skali epizoocji (zwierzęcego odpowiednika epidemii) tegorocznej grypy ptaków. - Przez to, że nasz przemysł drobiu jest największy w Unii, tracimy więcej. Wcześniejsze ogniska miały skutki ekonomiczne, w zeszłym roku już odnotowano wpływ na podaż. Z powodu grypy ptaków od początku listopada ubito 4,1 mln kur niosek. To zmiana wielkości kilku punktów procentowych - tłumaczy dr Dziwulski.

Grypę ptaków między fermami przenoszą dzikie ptaki, jak kaczki lub łabędzie.
Grypę ptaków między fermami przenoszą dzikie ptaki, jak kaczki lub łabędzie. Sabine Ziererpixabay.com

Zdaniem prof. Piotra Szeleszczuka z Wydziału Medycyny Weterynaryjnej SGGW, w Polsce produkuje się dużo taniego drobiu, który jest dobrej jakości. Według profesora Szeleszczuka, "wystarczy pójść do sklepów spożywczych i zobaczyć, jak duże są promocje mięsa drobiowego".

Zaniepokojenie producentów drobiu jest jednak zrozumiałe. To oni są głównie zagrożeni poprzez coraz częściej stwierdzane ogniska grypy ptaków. Każdy taki przypadek na fermie oznacza utylizację drobiu oraz zawieszenie działalności na 21 dni. W tym czasie ferma jest zdezynfekowana i przygotowana na nowy drób. Dopiero wtedy wznawiana jest działalność. Choć producenci otrzymują odszkodowanie od państwa, to w tym czasie nie mogą zarabiać. Obostrzeniami objęci są także inni, sąsiadujący hodowcy. Z tego powodu tegoroczna grypa ptaków szczególnie mocno dała im się we znaki. - W roku 2020/21 sezon grypowy rozpoczął się jak tocząca się kula śniegowa. Tam, gdzie są większe hodowle, trudniej przestrzegać zasad bioasekuracji. Dlatego grypa ptaków jest bardzo dużym zagrożeniem dla przemysłu drobiarskiego. Wirus H5N8 jest głównie zagrożeniem dla producentów drobiu i jaj i w konsekwencji, dla gospodarki - tłumaczy prof. Szeleszczuk.

Problemem jest jednak odbudowa stad reprodukcyjnych. Zdaniem przedsiębiorców, grypa ptaków na tyle zdziesiątkowała ich hodowle, że powrót do poprzedniego stanu może być długi. - W przypadku brojlerów odbudowa będzie łatwiejsza. Jednak nadal nie wiemy jak będzie ze stadami rodzicielskimi, które odpowiadają za produkcję piskląt. Ich odbudowa jest dużo dłuższa. To może potrwać nawet rok. W konsekwencji będą niedobory na rynku. Mamy nadzieję, że sytuacja wyhamuje ale codziennie dowiadujemy się o nowych ogniskach - mówi Goszczyński.

Piotr Grzesiak

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas