Droga aktywistów na COP26. Maya Ozbayoglu: Dzięki aktywizmowi nauczyłam się przekładać lęk na motywację
Młodzi polscy aktywiści klimatyczni są w drodze na szczyt COP26 w Glasgow. Będą tam wywierać presję na decydentach, od których zależy zatrzymanie katastrofy klimatycznej. - W tym roku jako cały międzynarodowy ruch Fridays for Future kładziemy bardzo duży nacisk na to, żeby na szczycie pojawiła się jak największa ilość osób z globalnego Południa - mówi Zielonej Interii 18-letnia aktywistka Maya Ozbayoglu.
Pamiętasz, kiedy pierwszy raz dowiedziałaś się o zmianie klimatu?
Maya Ozbayoglu, aktywistka Młodzieżowego Strajku Klimatycznego: Pierwszy raz świadomie zdałam sobie sprawę z powagi nadchodzącego kryzysu przy pierwszym zetknięciu ze strajkiem klimatycznym w marcu 2019 r., kiedy usłyszałam hasła na przykład o masowym wymieraniu czy zagrożeniu dla ludzkości. Oczywiście takie rzeczy wbijają się w pamięć. To było dla mnie szokujące, że byliśmy w stanie doprowadzić do takiej sytuacji.
Natomiast w szkole nawet jeśli pojawiał się ten temat to w natłoku innej wiedzy i obowiązków trudno było zwrócić na niego szczególną uwagę. W procesie edukacji nie był też poruszany zupełnie kontekst społeczny zmiany klimatu i to, jaki to zjawisko będzie miało wpływ na nasze życie.
I od pierwszego strajku rozpoczął się twój aktywizm?
Tak, po strajku od razu podeszłam do organizatorów wydarzenia. Bardzo spodobało mi się to, co zobaczyłam - że będąc w tak młodym wieku jak ja, można już działać i wpływać na rzeczywistość. Od tamtego czasu zaczęłam współtworzyć strajk - najpierw lokalnie w Toruniu skąd pochodzę, a potem także na poziomie ogólnopolskim i międzynarodowym.
Jakimi dokładnie działaniami się zajmujesz?
Na poziomie lokalnym zaczynamy teraz prowadzić spotkania z władzami naszego miasta, żeby pomóc ustalić cel neutralności klimatycznej dla niego. Wgłębiamy się w ramach tego w plany zagospodarowania miasta i robimy trochę rzeczy, które powinni robić samorządowcy. Chcemy także, żeby w Toruniu został wprowadzony stan kryzysu klimatycznego. Współpracujemy także z innymi lokalnymi organizacjami i organizujemy strajki.
Na poziomie ogólnopolskim działam, kiedy mamy krajową mobilizację. Dzieje się to np. wtedy, kiedy wdrażamy jakieś międzynarodowe inicjatywy na krajowe podwórko. Z tym wiąże się kontakt z ogólnopolskimi mediami, pisanie artykułów itd. Tworzymy też grupy robocze, m.in. do lobbowania rozwiązań proklimatycznych u konkretnych firm czy grup politycznych.
Międzynarodowo zajmujemy się wieloma kampaniami, np. w tym momencie biorę udział w akcji, która ma uświadomić społeczeństwu, że kryzys klimatyczny to nie tylko lodowce i umierające rafy koralowe, ale ma on też przełożenie na nasze codzienne życie. Skupiamy się więc w tej kampanii na rolnictwie i prawach rolników. Poruszamy kwestie ich suwerenności i tego jak prawo do posiadania przez nich własnej ziemi wiąże się ze sprawiedliwością klimatyczną. Jeszcze w innej kampanii nagłaśniamy to, że wielkie koncerny paliwowe finansują wydarzenia takie jak szczyt klimatyczny, co jest oczywiście kuriozalne.
Już niedługo będziesz obecna na protestach w trakcie kluczowego szczytu klimatycznego. Wierzysz, że głos aktywistów może realnie wpłynąć na decydentów podczas COP w Glasgow?
Jeżeli ten COP miałby wyglądać tak jak inne szczyty do tej pory, to byłabym pesymistycznie nastawiona. Jednak w tym roku jako cały międzynarodowy ruch Fridays for Future kładziemy bardzo duży nacisk na to, żeby na szczycie pojawiła się jak największa ilość osób z globalnego Południa, czyli części świata, która już teraz jest najbardziej dotknięta skutkami zmiany klimatu. Moim zdaniem jest to kluczowa zmiana, bo Porozumienie paryskie i wszystkie poprzednie szczyty klimatyczne brały pod uwagę w zdecydowanie za małym stopniu interes tych krajów. Uważam, że głos tych ludzi może zrobić różnice i uświadomić decydentom, że katastrofa klimatyczna to już teraźniejszość.
Zobacz również:
A czego ty sama najbardziej się boisz jeśli chodzi o skutki zmiany klimatu?
Myślę, że już dziejące się skutki zmian klimatu wywołują we mnie wielkie obawy. Bardzo przejęłam się na przykład tegorocznymi pożarami w Turcji, szczególnie ze względu na to, że jestem w połowie Turczynką. Byłam w tym roku na wakacjach u rodziny w Turcji i było inaczej niż w poprzednich latach, bo nie mogliśmy pojechać do tych regionów kraju, które ogarnięte były przez pożary. Żywioł był niezwykle śmiercionośny dla zwierząt i natury oraz destrukcyjny dla rolnictwa. To, że jest to dopiero początek wzmacniania się takich zjawisk, jest przerażające.
Przeważa u Ciebie lęk z tych powodów czy może motywacja, żeby działać i wpłynąć na zatrzymanie kryzysu?
Myślę, że te dwa aspekty są ze sobą połączone. Dzięki aktywizmowi nauczyłam się przekładać ten lęk na motywację. Pamiętam, kiedy obejrzałam jakiś film związany z tym tematem, który mnie bardzo zasmucił, ale chwilę później przekułam to w działanie. Zadzwoniłam do swojej koleżanki i zaproponowałam, żebyśmy zrobiły kampanię na ten temat. Myślę, że to najlepsze antidotum na takie złe samopoczucie.
Swoją dalszą przyszłość także wiążesz z aktywizmem?
Szczerze mówiąc ciężko planować mi swoją przyszłość dalej niż perspektywa moich studiów. Nie wiem, jak w dalszej przyszłości będzie wyglądał rynek pracy, nie wiem nawet, jak w ogóle będzie wyglądał świat.
A twoje studia będą związane z tematem zmiany klimatu?
Tak, zamierzam studiować albo Environmental Studies (studia środowiskowe) za granicą albo jeśli zostanę w Polsce, fizykę atmosfery. Jednocześnie chciałabym dalej zajmować się w wolnym czasie aktywizmem. Ciężko byłoby mi wybrać kierunek studiów zupełnie niezwiązany z tym problemem, kiedy swój wolny czas i tak poświęcam na zgłębianie wiedzy na ten temat. Dlatego chcę to połączyć, żeby być w swoich staraniach o lepszą przyszłość jeszcze skuteczniejsza.