Toalety jak wysypiska. Trudno uwierzyć, co wyrzucają do nich Polacy
Wojciech Słomka
Od kiedy cywilizacja ludzka zaczęła korzystać z toalet, zaczęliśmy traktować je jako śmietniki. Dzisiaj ten proceder nie jest tak popularny jak kiedyś, ale nadal toaletami spuszczamy wszystko, co może przepłynąć przez rurę kanalizacyjną. Tym samym nie zaskakuje fakt, że w miejscach starożytnych i średniowiecznych toalet znaleziono do tej pory wiele cennych historycznie przedmiotów, które zdobią współczesne muzea.
Toaleta nie jest polska
Toaleta, ubikacja, ustęp, latryna nie są naszymi, rodzimymi słowami. Bliższe będą sławojki, wygódki lub usiadki. I chociaż dzisiaj te słowa kojarzą nam się z miejscem, w którym zaspakajamy potrzeby fizjologiczne, w przeszłości nie miały z tym nic wspólnego. Ubikacja została zapożyczona z dawnego języka niemieckiego, w którym słowo "ubikation" oznaczało "pomieszczenie". Natomiast "ubikation" pochodzi z Hiszpanii, gdzie "ubicar" tłumaczy się jako "umieścić" lub "lokalizacja". Dopiero w współczesnym brzmieniu tych języków słowa te zaczęły oznaczać ubikację, taką jaką znamy i z jakiej korzystamy.
Z "toaletą" jest trochę podobnie. Francuskie "toilette" oznaczało tkaninę, na której stawiano przybory toaletowe. Z upływem lat "toaleta" zyskała również znaczenie określające strojenie się, przygotowanie do wyjścia lub zabiegi higieniczne. I tak na początku, w polszczyźnie ubikacją nazywano pokój, pomieszczenie do składania przeróżnych rzeczy (to znaczenie funkcjonowało w Polsce jeszcze po II wojnie światowej), nie mając nic wspólnego z miejscem do defekacji lub mikcji.
Warto wspomnieć, że klozet (z starofrancuskiego) oznaczał "zamykane pomieszczenie", a angielskie określenie water-closet tłumaczono jako "pokoik z wodą". Water-closet przyjął się w formie skrótowca, pospolicie znanego "WC", żartobliwie nazywanego "wucetem". W dawnej Polsce do określenia toalety używano słowa sławojka. To nic innego jak niewielkich rozmiarów budka, zamykana od wewnątrz, z umieszczoną w środku deską z otworem. Stanowiła ona pierwowzór dzisiejszych toalet przenośnych typu "toi toi".
Swoją nazwę wzięła od imienia polskiego premiera Felicjana Sławoja Składkowskiego, który, stosując różne metody, chciał podnieść poziom zdrowotności i higieny polskiego chłopstwa. W 1928 r. doprowadził on między innymi do wprowadzenia w życie przepisów nakazujących budowę ustępu (sławojki), na każdej działce budowlanej. I jak pokazała historia tego rodzaju higienizacja następowała powoli i z dużymi oporami.
Krótka historia toalet
Pierwsze toalety powstały 4500 lat temu w Mohendżo-Daro, starożytnej osadzie protomiejskiej zlokalizowanej w bliskim sąsiedztwie rzeki Indus (dzisiejszy obszar Pakistanu). Po odkryciu ruin osady w 1922 r. przez angielskiego archeologa Johna Marshalla i przeprowadzeniu badań wykazano, że zdecydowana większość domów zaopatrzona była w sieć wodociągowo-kanalizacyjną z miejscem, które dzisiaj nazywamy toaletą.
Podobne rozwiązania architektoniczne odnaleziono w pozostałościach po starożytnych Chinach, Egipcie z czasów faraonów, jak również w Babilonie, antycznej Krecie oraz Rzymie. W odróżnieniu od toalet z Mohendżo-Daro, były to miejsca służące zbiorowemu korzystaniu, bez podziału na mężczyzn i kobiety. W jednym pomieszczeniu mogło znajdować się nawet 50 stanowisk do defekacji i mikcji, nie rzadko ustawionym naprzeciwko siebie. W ten sposób przy wypróżnianiu prowadzono dyskusje, negocjowano i plotkowano. Wydawało się, że rola i znaczenie toalet na dobre wpiszą się w proces dbania o higienę oraz w architekturę. Okazało się jednak, że wraz z upadkiem Cesarstwa Rzymskiego zaczęła upadać konieczność budowania i korzystania z ubikacji.
Co prawda średniowieczne europejskie warownie dysponowały specjalnymi wykuszami lub wieżami ustępowymi, jednak zdecydowana większość miejskich ścieków trafiały wprost na ulice. Widok XVII wiecznej Europy przerażał. Dbałość o higienę dosłownie zaniknęła. Potrzeby fizjologiczne załatwiano dosłownie wszędzie i to bez względu na status społeczny. Ludwik XIV, król Francji, załatwiał się do kominka w jednej z komnat, a mocz zostawiał pod ścianą na korytarzu. Z upływem czasu Wersal zaczął być miejscem nie do wytrzymania ze względu na fetor i wszędobylskie muchy. Wiek XVIII nie przyniósł znaczącej poprawy. Było tak cuchnąco, że ludzie dosłownie umierali od smrodu.
Georges Vigarello w książce "Historia czystości i brudu" opisuje sytuację z 13 lipca 1779 roku, kiedy to "ogrodnik szpitala Béziers (red. - miejscowość we Francji) pada martwy na skutek smrodliwych gazów wydobywających się z wody do podlewania ogrodu, woda ta płynie kanałem zbierającym część zawartości ulicznych rynsztoków". I chociaż pierwsza toaleta z możliwością spuszczania wody została zaprojektowana w 1596 roku przez angielskiego poetę Johna Harringtona, to dopiero po II wojnie światowej nastąpiło globalne korzystanie z toalet z odprowadzeniem nieczystości przy pomocy sieci kanalizacyjnych. Jako ciekawostkę można przedstawić fakt, że w 1942 roku w Wielkiej Brytanii wypuszczono po raz pierwszy na rynek papier toaletowy jaki znamy dzisiaj - dwuwarstwowy, miękki i wytrzymały.
WC to nie śmietnik. I nie trumna
Każdego roku z polskich oczyszczalni ścieków usuwanych jest do 32 tysięcy ton odpadów stałych, które wyrzucamy do toalet.
Do najczęściej spotykanych należą:
- środki do higieny osobistej w tym chusteczki nawilżające,
- podpaski,
- tampony,
- waciki,
- patyczki do uszu,
- nici dentystyczne,
- pieluchy,
- pozostałości materiałów budowlanych,
- włosy,
- niedopałki papierosów oraz filtry papierosowe,
- torebki foliowe,
- prezerwatywy,
- żwirek z kuwety,
- popiół,
- gumy do żucia,
- igły i strzykawki.
Wydawać się może, że to małe odpady, które nie szkodzą środowisku i infrastrukturze. Ale to właśnie one są głównymi przyczynami tworzenia zatorów w rurach kanalizacyjnych, tym samym blokując przepływ ścieków. Zatkana rura kanalizacyjna skutkuje między innymi tak zwanymi cofkami, przez co ścieki zmieniają kierunek i wypływają w muszlach klozetowych. Warto dodać, że wypływa wszystko to co zostało spłukane.
Kolejną grupą odpadów, których odprowadzanie za pomocą kanalizacji jest zakazane są tłuszcze i leki. Te pierwsze, kiedy trafią do zimnej kanalizacji osadzają się na rurach i zmniejszają jej średnicę. Dość rozpowszechnioną metodą udrażniania rur w takich sytuacjach jest stosowanie w warunkach domowych środków chemicznych o agresywnym i silnym działaniu. Co prawda pozbędziemy się problemu, ale dawka "chemii", która spłynie do oczyszczalni może być zabójcza dla mikroorganizmów przetwarzających nasze ścieki. Leki działają podobnie.
Do toalet wyrzucamy również resztki jedzenia. Obierki, ogryzki, resztki z obiadu trafiają tam nagminnie, które zwabiają między innymi szczury. W nielicznych przypadkach do toalet trafiają również małe zwierzęta i to nie zawsze martwe. Służby porządkowe oczyszczalni ścieków w miejscu wstępnego podczyszczenia ścieków znajdują między innymi: kocięta, szczenięta oraz gryzonie hodowane w terrariach.
Odpady stałe wyrzucane do kanalizacji są główna przyczyną powstawania awarii pomp w oczyszczalniach. Średnio, przez wszystkie śmieci, które nie powinny być wyrzucane do toalet, oczyszczalnie w dużych miastach notują od 50 do 100 sytuacji awaryjnych w ciągu roku. Ogólne koszty przestoju, spowodowane przez odpady stałe w ściekach, w skali kraju sięgają kilkunastu milionów rocznie. W rezultacie nieplanowane wydatkowanie funduszy na naprawę lub wymianę pomp zostanie doliczone do naszych rachunków.