Na nasze karmniki spada szwedzki potop. To kolorowe ptaki numer jeden
Opadają nagle całą chmarą na karmnik albo ogródek. A że nie widujemy ich na co dzień, dla wielu osób są wielkim zaskoczeniem. "Mała papużka" - mówią wręcz niektórzy. Skąd takie cudownie ubarwione, jaskrawe wręcz, ptaki nagle zjawiają się w Polsce? Odpowiedź brzmi: głównie ze Skandynawii. To szwedzki potop w wykonaniu jerów.
Polska nie kojarzy się z ptakami o wielkiej palecie barw, wszak nie jesteśmy krajem tropikalnym. Niesłusznie się nie kojarzy, bowiem w naszej awifaunie nie brakuje ptaków niezwykle kolorowych. Wilga ma cudownie żółte pióra, ale przecież także pliszki, czyże, dzwońce i zwłaszcza kulczyki biją w oczy żółcią. A sikory? Bogatka czy modraszka także są przepiękne. Dodajmy do tego żołny, kraski, pokląskwy i wiele innych ptaków i okaże się, że ptasia fauna Polski jest bardzo kolorowa.
Jery - zięby ze Skandynawii w Polsce
Wśród tych niezwykłych ptaków szczególnie dobrane barwy mają jednak zięby - najliczniej występujące ptaki w Polsce.
Samce tych ptaków mają brązowe grzbiety, rude brzuszki, białe pasma na szyi i skrzydłach oraz siną czapeczkę na głowie. Dzięki temu nie sposób pomylić ich z żadnym innym ptakiem.
A jer jest właśnie ziębą. To jej bardzo bliski krewny, tyle że z północy. I właśnie te ptaki całymi chmarami zlatują się teraz do karmników i ogródków. Bardzo chętnie tworzą też stada mieszane z innymi gatunkami.
Jer poszedł w ślady swej krewniaczki i także postawił na bardzo intensywne barwy, zwłaszcza w szacie godowej. Wtedy głowa i kark samca robią się niemal czarne, co wręcz kapitalnie kontrastuje z pomarańczowym gardłem i piersią czy białym brzuchem. Nie ma przesady w tym, że bardzo wiele osób na widok jera woła, że to jakaś mała papużka.
Jer jest zawsze w drodze
Jedna, druga, kilka, nawet kilkanaście takich "małych papużek" zlatują się nagle do karmnika, gdzie chwilami ich inwazja może być tak nagła i tak intensywna, że nawet wszędobylskie i zawadiackie mazurki czy sikory wycofują się na chwilę zaskoczone. Wtedy plac należy do jerów, które posilają się szybko i łapczywie. Są bowiem w drodze.
Fakt, jak wiele osób nie kojarzy tego ptaka z naszą fauną, świadczy o zwyczajach jerów. Nie gniazdują u nas. Ich tereny lęgowe znajdują się daleko na Północy. - Obrączki pochodzą głównie ze Skandynawii, ale to może wynikać także stąd, ze że osobniki z rosyjskiej tajgi są znacznie słabo rzadziej znakowane - mówi prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. - Nie przywiązywałbym się więc do myśli, że większość zimujących u nas jerów to ptaki skandynawskie. Może tak być, ale niekoniecznie.
Tajga to ulubione miejsce bytowania jerów, które są ziębami przystosowanymi do chłodnego klimatu. Od iglastych borów wolą jednak lasy mieszane, bowiem ich przysmakiem są zwłaszcza orzeszki bukowe. Ornitologowie podejrzewają, że właśnie buczyna, względnie owoce innych drzew stanowią klucz do zrozumienia dziwnych niekiedy przelotów i migracji tych barwnych ptaków.
Bywają bowiem tygodnie, gdy jery w Polsce pojawiają się wręcz masowo i wówczas rzeczywiście sytuacja mocno kojarzy się ze szwedzkim potopem. Oblepiają wszystko, roi się od nich, ale tak szybko jak przyleciały, tak też odlatują. Nie ma co liczyć na to, że pojawiać się będą przy karmniku regularnie. To chwilowa i szybka wizyta.
Bywają także sezony, gdy jerów nie ma u nas w ogóle albo są sporadycznie. - Temat nie jest do końca zbadany, ale musi wiązać się z warunkami, jakie napotykają i jakie determinują ich ruchy - mówi prof. Piotr Tryjanowski.
Jer to dzisiaj numer jeden na świecie
Chociaż bowiem jery stanowią w naszych karmnikach wydarzenie (bardzo wielu miłośników ptaków i fotografowania ich bardzo je lubi ze względu na ich urodę i kolory), to w skali światowej wcale nie są rzadkie. Więcej, to jedne z najliczniejszych ptaków świata.
Według statystyk ornitologów z 2019 r. wśród obecnie żyjących na świecie ptaków to właśnie jery tworzą największe stada liczące milion i więcej osobników. Stada, bo nie mówimy o liczebności w ogóle. Pod względem skupisk jery przebijał tylko wytępiony już ponad sto lat temu gołąb wędrowny z Ameryki. Dzisiaj jer wyprzedza afrykańskie wikłacze, gniazdujące w ogromnych skupiskach, dalej są szpaki i inne ptaki.
Takie milionowe stada jerów widywano w Słowenii i Austrii na noclegowiskach. U nas raczej się nie zdarzają, a to dlatego, że stanowimy dla jerów kraj wybitnie tranzytowy. Ptaki odlatują na zimę z dalekiej Północy, ale do nas wpadają jedynie na posiłek jak w przydrożnej karczmie. Kierują się do południowej Europy. Do Afryki się nie zapędzają, jedynie zachodnie populacje zimują w Maroku i Algierii.
Według statystyk ornitologów z 2019 roku, wśród obecnie żyjących na świecie ptaków, to właśnie jery tworzą największe stada liczące milion i więcej osobników.
Masa, jaką potrafią stworzyć jery sprawia, że zwróciły na siebie oczy pazernych ludzi. We Francji niegdyś nazywano je "zimowymi ortolanami", a każdy, kto zna upodobania kulinarne Francuzów wie, czym to grozi. Ortolan to sztandarowy ptak łapany i wrzucany tam do garnków. Taki sam los spotykał jery, które zimą, gdy ortolanów nie ma, zastępowały je i też uchodziły za przysmak.
W Polsce nie ma obyczaju zjadania małych ptaków wróblowych, więc u nas zagrażają im raczej koty, krogulce czy kuny. Natomiast w zachodniej Europie łapało się je i nadal łapie. Głównie żeby zjeść, rzadziej do klatek, gdzie wyglądają pięknie, ale śpiewają znacznie słabiej niż zięby.