Co będzie z Odrą w 2023? Badania ekspertów wciąż trwają, działań brak

Po ogromnym szumie medialnym temat Odry ucichł a rzeka jak umierała, tak umiera. Niedawno okazało się, że były prezes Wód Polskich został Zastępcą dyrektora ds. Zmian Klimatu i Współpracy Międzynarodowej Instytutu Ochrony Środowiska – Państwowego Instytutu Badawczego. Chociaż nie będzie włączony w prace dotyczące wyjaśnienia sytuacji powstałej na rzece Odrze, wzbudziło to wątpliwości, że głębszych zmian dotyczących wyjaśnienia sprawy nie doczekamy się. Czy na pewno?

Sfrustrowani obywatele wychodzą na ulicę. Jedna czy przyniesie to jakiś rezultat?
Sfrustrowani obywatele wychodzą na ulicę. Jedna czy przyniesie to jakiś rezultat?Przemek WierzchowskiEast News
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Gdy spaceruje się wzdłuż Odry wydaje się, że rzeka powoli wraca do swojego stanu przed katastrofą. Nigdzie nie widać stosów ciał martwych zwierząt. Pytanie tylko - na jak długo? Już we wrześniu mieliśmy powtórkę z katastrofy. Władza rozłożyła wtedy ręce. Czy czeka nas powtórka kataklizmu?

Dlaczego by miało tak nie być, skoro nie wyeliminowaliśmy przyczyny?

Przyczyny katastrofy na Odrze

Przypomnijmy sobie, co doprowadziło do kataklizmu.

Po pierwsze, wiemy, że bezpośrednią przyczyną śnięcia ryb były toksyny wydzielane przez tzw. "złote algi" Prymnesium parvum. Nie jest jednak tak, że algi zawsze wydzielają toksyny. Dlaczego do tego doszło w tym roku? Naukowcy nie wiedzą tego jednoznacznie.

Po drugie, warunkiem pojawienia się alg jest wysokie zasolenie wód, które nie jest naturalne dla Odry.

Po trzecie, wysokie zasolenie ma przynajmniej dwie przyczyny. Jedną z nich jest niski stan tegorocznych wód, ze względu na suszę. Jest to intuicyjnie zrozumiałe - im mniej wody, tym większe stężenie substancji, które się w niej znajdują.

Drugą przyczyną są zrzuty ścieków do wody. Dużą rolę odgrywa Kanał Gliwicki, wzdłuż którego działają zakłady przemysłowe i do którego bezpośrednio zrzucane są ścieki. Następnie zanieczyszczona woda wpływa do Odry.

Przy szukaniu winowajców na plan pierwszy wysuwa się górnictwo i wydobycie węgla kamiennego. Jak podaje blog "Świat wody" prowadzony przez dr Sebastiana Szklarka:

Fedrowanie musi odbywać się w złożach, które nie są zalane wodą, a taki stan uzyskać można za pomocą odwadniania górotworu, z którego się coś wydobywa. Wody karbonu są w zasadzie z definicji wodami mocno zasolonymi, a wydajność systemów odwadniających jest dosyć duża.

Jednak zdaniem zespołu ds. sytuacji powstałej na rzece Odrze, nie możemy po prostu wskazać palcem na winowajcę. Sytuacja jest wieloczynnikowa. Warto przypomnieć, że zgodnie z ustaleniami Rzeczpospolitej, wydano aż 751 pozwoleń na zrzut nieczystości do Odry. Zespół podkreśla, że zanieczyszczenia kumulowały się prawdopodobnie od kilkudziesięciu lat.

Warto przypomnieć, że zakłady nie spuszczają do rzeki tylko wody z solą. Trafia do niej również cały koktajl chemikaliów - w dużej mierze są to związki węgla i siarki oraz rtęć. Poziomy tej ostatniej mają ponoć nie zagrażać zdrowiu i życiu. Zgodnie z komunikatem Zespołu ds. sytuacji na rzece Odrze z 29 września 2022 "śnięcia nie spowodowały metale ciężkie, pestycydy ani substancje ropopochodne".

Prace nad zintegrowanym monitoringiem Odry

Na stronie www.gov.pl/odra można śledzić rządowe komunikaty dotyczące Odry. Jako pierwsza rzuca się w oczy informacja, że rząd przekazał 250 mln złotych na budowę zintegrowanego monitoringu jakości wód w Polsce. Mają również trwać prace nad odbudową odrzańskiego ekosystemu.

Ostatnie spotkanie ekspertów dotyczące budowy monitoringu rzeki miało miejsce 9 grudnia.

Naukowcy dyskutowali nad opracowaniem najskuteczniejszej metody alarmowego monitoringu rzeki, który będzie czuły na zagrożenia środowiskowe podobne do tych, z którymi mieliśmy do czynienia w zeszłym roku. Cóż - lepiej późno, niż wcale.

Warto podkreślić, że Odra jest już objęta monitoringiem. Jego celem jest ocena stanu wód rzeki, w tym potencjału ekologicznego i stanu chemicznego. Nie jest to jednak monitoring alarmowy. 

Z tego powodu jako pierwsi zagrożenie nagłaśniali wędkarze a nie osoby obsługujące monitoring. Obecnie naukowcy pracują nad tym, by to zmienić.

Z komunikatu wynika również, że Centralne Laboratorium Badawcze GIOŚ prowadzi monitoring interwencyjny wód Odry. W jego ramach próbki są pobierane dwa razy w tygodniu, w 20 punktach. Poziomy złotych alg są wciąż wysokie - zwłaszcza w Kanale Gliwickim - ale "są trzykrotnie niższe niż latem bieżącego roku".

Czy jest jednak czym się chwalić? Sezon wegetacyjny alg trwa wiosną i latem - nie w grudniu.

Badania nad złotymi algami

Eksperci głowią się również nad tym w jaki sposób odwrócić bieg katastrofy. Wiemy, że za katastrofę są odpowiedzialne toksyny wydzielane przez złote algi, a nie sama obecność glonów. Zdaniem prof. Agnieszki Kolady z IOŚ-PIB jest bardzo możliwe, że same algi znajdowały się w rzece od lat. Naukowcy nie są zupełnie zgodni co do tego, dlaczego akurat w tym roku algi wydzieliły toksyny i doszło do katastrofy.

W związku z tym prowadzone są intensywne badania nad Prymnesium parvum.

Dostępne na świecie badania naukowe, analizy i opracowania - poświęcone redukcji zakwitu oraz rozwój "złotych alg" - dotyczą przede wszystkim niewielkich zbiorników wodnych, głównie stawów rybnych. Dlatego też, wybór metod rekultywacji wymaga licznych, pogłębionych analiz. Prace w tym kierunku są nadal prowadzone przez Zespół do spraw sytuacji powstałej na rzece Odrze. Prymnesium Parvum są niezmiennie słabo poznane, a światowe laboratoria nie posiadają wypracowanego wzorca m.in. do ilościowego określenia ichtiotoksyn. Polscy naukowcy prowadzą pionierskie prace w tym kierunku.

Doczekamy się zakazu zrzutu ścieków?

Chociaż badania nad naturą złotych alg ma niewątpliwą wartość naukową, pozostaje pytanie, czy są one konieczne do podjęcia skutecznych działań.

Wiemy, że toksyny są produkowane przez złote algi. Wiemy, że glony potrzebują słonawego środowiska do tego, by zakwitnąć. Wiemy, że słone wody są zrzucane przez przemysł - i to legalnie.

Czy w takim razie zamiast skupiać się nad tym by najpierw dowiedzieć się, dlaczego algi zaczęły wydzielać zabójcze toksyny i dopiero wtedy zacząć opracować metodę zaradzenia temu, co może zająć lata, nie należy najpierw wyeliminować pośredniej przyczyny, czyli masowego spuszczania ścieków do rzeki w majestacie prawa?

Wydaje się, że sytuacja jest analogiczna do takiej, w której w naszej sypialni zamykamy okna i stawiamy silnik diesla. Następnie go odpalamy, nigdy nie wyłączamy i cały czas dostarczamy mu paliwa. W efekcie w krótkim czasie w naszej sypialni nie da się żyć. Spaliny zatruwają pomieszczenie. Co w takim razie zrobić - powołać sztab naukowców, który najpierw się dowie, dlaczego spaliny nas zabijają a potem opracuje skomplikowany system oczyszczania powietrza, czy może należy po prostu wyłączyć silnik?

Wyłączenie silnika w polskich warunkach oznacza zmianę prawa. Takie rozwiązanie wydaje się intuicyjne dla przeciętnego obywatela. Dobitnie o tym wyraził się Maciej Maleńczuk.

Dla mnie skandalem jest to, że w ogóle spuszcza się ścieki do rzeki i że jest to legalne. Bo okazało się, że to jest legalne, tylko ktoś spuścił tych ścieków za dużo. Znaczy, że można się komuś wysikać do herbaty, byle nie za dużo na raz.

Nie jest jednak możliwym zakazać ponad 500 placówkom zrzutu ścieków z dnia na dzień bez podania alternatywy. Z powodów technicznych nie można nagle zacząć odprowadzać tych ścieków do kanalizacji, chociażby ze względu na przepustowość kanałów.

Nawet jeśli spuścimy ścieki do kanalizacji, to gdzie później miałyby się znaleźć? Zakłady uzdatniania zajmują się oczyszczaniem głównie z biogenów - nie z soli.

Stykamy się w tym miejscu z głębokim, systemowym, wieloletnim problemem, który obnażył dobitnie podejście nas i naszych przodków do natury. Traktujemy ją jak darmowy ściek. W tym przypadku - dosłownie. Tak długo, jak nie sprawia większych problemów, możemy ją w ten sposób wykorzystywać.

Potrzebujemy zmian prawnych, technologicznych oraz świadomościowych. Nie da się ich przeprowadzić w rok. Można jednak już zacząć.

Zdaniem prof. Kolady kluczowym jest zintegrowanie systemu wydawania pozwoleń. W zależności od możliwości rzeki i czynników środowiskowych, musi istnieć całościowy dopuszczalny limit zrzutu ścieków.

To znaczy, że powinniśmy określić ile do rzeki jako całości można zrzucić ton, a nie pozwalać każdemu Kowalskiemu na maksymalny zrzut określonej, nawet niewielkiej, ilości. Obecnie funkcjonuje drugi model, przez co pomimo faktu, że nawet jeśli większość placówek zrzucałaby relatywnie mało, samych placówek jest na tyle dużo aby w efekcie do Odry trafia ogromna liczba ścieków.

Ministra klimatu i środowiska Anna Moskwa już w sierpniu 2022 zapowiedziała "budowę instalacji oczyszczania wód poprzemysłowych na Odrze". Zapytaliśmy ministerstwo o to, na jakim etapie obecnie jest inwestycja, ponieważ nie ma o niej nigdzie żadnej informacji. Na razie nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Informacji nie posiada również zespół ds. sytuacji powstałej na rzece Odrze oraz Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska.

Można zatem przypuszczać, że nie zostało zrobione nic.

Przewidywania na 2023

Wydaje się, że ponieważ zasolenie Odry się nie zmieniło, wraz z nastaniem cieplejszych dni możemy liczyć na powrót glonów i co za nimi idzie - kolejną odsłonę katastrofy. Nie jest to jednak pewne.

Jak podkreśla prof. Kolada nie mamy wystarczającej wiedzy o glonach, by mieć pewność, że w takich warunkach zakwitną, a jak zakwitną, to czy wypuszczą toksyny.

Nawet jeśli rząd chce zbudować instalację do oczyszczania wód, to biorąc pod uwagę obecny stan prac - czyli żaden - nie doczekamy się go do końca 2023. Nie zapowiada się również na to, by przepisy miały się zmienić.

Przemysław Białkowski podcast: OdraSCP
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas