Znakomite wieści z Azji. Miały wymrzeć jak mamuty, a odradzają się
Polowania, zmiany w środowisku naturalnym, utrata pastwisk i szlaków migracyjnych, wreszcie mity z chińskiej medycyny omal nie doprowadziły do zagłady jedynych antylop, które w czasach współczesnych żyły na ziemiach polskich. Na dodatek w 2015 roku dobiła je epidemia groźnej choroby. Teraz nadeszły jednak dobre wieści - populacja suhaków w Azji wreszcie wrosła.
Rzecz dotyczy niezwykle rzadkich suhaków mongolskich, których liczebność dramatycznie spadła w XXI wieku. Z około 2,5 tys. osobników tej azjatyckiej antylopy na początku stulecia po zaledwie kilku latach, w 2004 roku mieliśmy tylko 750 sztuk. Suhak mongolski znalazł się na krawędzi wymarcia.
Nie tylko zresztą on, bo i inne podgatunki tej stepowej antylopy stały się poważnie zagrożone. Jeszcze gorzej wyglądało to w wypadku suhaka rosyjskiego, którego liczebność nie tak dawno liczono w miliony, a zwierzęta tworzyły ogromne migrujące stepami stada. Dzisiaj jest ich mniej niż 50 tys. sztuk, a podgatunek z pospolitego trafił do Czerwonej Księgi. Problemów z suhakami nie ma jedynie Kazachstan - przeciwnie, nie tak dawno władze kraju zarządziły nawet odstrzał, wychodząc naprzeciw skargom rolników.
Nie zmienia to faktu, że z suhakami nie jest dobrze. Były to niegdyś jedne z najliczniejszych zwierząt azjatyckich stepów, rozciągających się od Chin aż po wschodnią Europę. Do czasów rozbiorów były jedyną współczesną antylopą żyjącą na terytoriach Rzeczpospolitej - na jej kresach i Dzikich Polach. Stanowiły latami podstawę wyżywienia i polowań wielu ludów azjatyckich, w tym Tatarów i innych koczowników, którzy podążali za nimi. Suhaki to bowiem relikt epoki lodowcowej. Żyły współcześnie z mamutami i przeżyły je, dotrwały do dzisiaj, po czym okazało się, że w czasach obecnych grozi im wymarcie. Na przełomie XIX i XX wieku suhaki znalazły się na krawędzi.
Druga fala ich wymierania przyszła w XXI wieku, gdy do polowań (niektóre części ciała suhaków jak rogi azjatycka paramedycyna uważa za lek i afrodyzjak) i niszczenia środowisk oraz zamiany stepów w pola uprawne doszły też epidemie. Zwierzęta zdziesiątkowała choroba bakteryjna wywołana przez pasteurellę. Ponad jedna trzecia zwierząt w Rosji czy Mongolii zginęła. W Ukrainie ssak jest już zapewne wymarły, a w Chinach uważa się go za krytycznie zagrożony.
Suhaki mongolskie zaczęły się odbudowywać
Teraz WWF Polska dostarczyła dobrych wieści. Jak czytamy na ich profilu na Facebooku, liczba suhaków mongolskich wreszcie zaczęła rosnąć. "Ostatnie coroczne liczenie suhaków mongolskich wykazało kolejny wzrost ich liczebności - z ok. 14 tysięcy osobników (2022) do ok. 15,5 tysięcy (2023)! Obserwujemy też tworzenie się nowych populacji, co pomoże wzmocnić odporność na różne zagrożenia dla tego podgatunku, np. chorobę małych przeżuwaczy, mrozy czy niedobory wody." - czytamy.
WWF przypomina, że choć suhaki przeżyły mamuty i stąpają po ziemi od plejstocenu, to wciąż nie są do końca poznane. "Naukowcy raz klasyfikowali suhaki mongolskie jako osobny gatunek, a innym razem jako podgatunek suhaków stepowych. Między nimi istnieją bowiem pewne różnice - w budowie czaszki, kształcie struktur nosowych, kolorze owłosienia, wielkości rogów czy sposobie pozyskiwania pokarmu. Genetycznie różnice są jednak na tyle niewielkie, że nie ma podstaw do zaklasyfikowania suhaków mongolskich jako odrębnego gatunku. W związku z tym uznajemy je za podgatunek suhaków stepowych." - dodaje.
Suhaki - antylopy odporne na upał i mróz
Suhaki zaliczany jest dzisiaj do podrodziny antylop w obrębie wołowatych, aczkolwiek kiedyś były co do tego wątpliwości. Okazuje się jednak, że właściwie antylopy nie są jedynie zwierzętami afrykańskimi, ale ich korzenie tkwią w Azji. Do najbliższych krewnych suhaków zalicza się np. gazele, skoczniki, ale także garnę z Indii czy żyjące w środkowej Azji dżerenie.
Akurat te zwierzęta dostosowały się do życia w surowym klimacie serca Azji, gdzie zdarzają się bardzo upalne lata, ale i mroźne zimy z temperaturami spadającymi daleko poniżej zera. Patentem suhaków na mrozy czy susze jest nie tylko masowa migracja, z którą przy obecnej gospodarce ludzi zwierzęta mają problem, ale także budowa ich nosa. Jest on szeroki, przypomina małą trąbę. To tzw. haustellum, które latem oczyszcza powietrze z pyłu i kurzu, a zimą je ogrzewa.