Zauważył w lesie łosia z niedowładem. Karmił go gałęziami. Stał się cud
Łoś z Lasów Janowskich miał prawdopodobnie sporo szczęścia, że na swojej drodze spotkał człowieka, który zainteresował się jego losem. Wzruszająca historia wydarzyła się naprawdę.

Lasy Janowskie to wielki obszar leżący w północnej części Kotliny Sandomierskiej, na pograniczu województwa lubelskiego i podkarpackiego. Lasy stanowią część kompleksu leśnego Puszczy Solskiej. Na tym obszarze żyje ogrom zwierząt, w tym wiele gatunków chronionych.
Można, choć trudno, spotkać wilka, rysia, który odbudowuje tu swoją populację, dzika, jelenia, sarnę, jeże, a także wymierającego chomika europejskiego. Są też tu łosie. Nie zawsze jednak mają szczęście, bo wpadają pod koła, chorują, lub grzęzną na mokradłach, z których nie mogą się wydostać. Zdarza się, że mimo zakazu odstrzału, umierają z broni kłusowników lub myśliwych. Jaki los spotkał łosia, którego historię opisał fotograf przyrody? Nie wiadomo, ale zwierzę podczas pierwszego nie mogło się poruszać.
Łoś, który nie mógł chodzić
Fotograf przyrody Krzysztof Kluger spacerował po Lasach Janowskich i któregoś dnia natknął się na łosia. Ale zwierzę nie mogło się poruszać. Ssak miał wyraźny niedowład kończyn.
"Przy każdej próbie wstania zaliczał glebę. Powiadomiłem nadleśnictwo i podałem lokalizację" - relacjonował fotograf w mediach społecznościowych.
Krzysztof Kluger wybrał się znów do łosia następnego dnia. Zwierzę leżało praktycznie w tym samym miejscu, więc odwiedzający postanowił go nakarmić świeżymi gałęziami. Ale gdy fotograf podszedł bliżej, żeby zrobić zdjęcie, łoś przestraszył się i wstał, chwiejąc się na nogach.
"Postanowiłem mu zrobić zdjęcie. Nie zdążyłem. Najwidoczniej uznał, że odległość ok. 3 m jest zdecydowanie zbyt mała i nie ma co się z człowiekiem spoufalać. Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie zmotywował do biegania" - pisał Krzysztof Kluger.
Fotografowi udało się uciec przed osłabionym łosie. Nastraszony, ale nie zdemotywowany postanowił nakarmić zwierza, który położył się w krzaczkach borówek.
"Nałamałem mu naręcze świerkowych gałęzi, którymi zaczął się objadać i go zostawiłem. Niech natura zdecyduje o jego losie. Pewnie jutro znowu tam zajrzę, ale mam nadzieję że już go nie zastanę" - podsumował mężczyzna spotkanie.
Po kilku dniach łoś o własnych siłach wstał. I zniknął.
Łosie w lasach Janowskich
Łoś jest największym przedstawicielem rodziny jeleniowatych, a także należy do największych ssaków lądowych Europy. To ssaki roślinożerne. Jedzą głównie pędy, gałązki, korę drzew i krzewów. W ich brzuchach lądują też rośliny wodne i błotne. Dorosły łoś może zjeść dziennie kilkadziesiąt kilogramów jedzenia! Nawet do 50.
Stan polskiej populacji łosia w latach 80 XX wieku szacowany był na około 6 tys. osobników, ale według innych szacunków, w 2005 roku miało być tylko 2800 zwierząt. Po wprowadzeniu moratorium ich liczebność wzrosła, szacowano, że do 14 tys. osobników w 2014 roku, a następnie 27-30 tys. cztery lata później. Podobna liczebność ma utrzymywać się do chwili obecnej - zgodnie z Rocznikiem Statystycznym Leśnictwa 2021 opublikowanym przez Główny Urząd Statystyczny.
Lubelszczyzna jest jednym z trzech regionów w Polsce, w którym żyje najwięcej łosi. W samych lasach lubelskich, na przełomie lutego i marca 2015, stan populacji oceniono na 5 tys. do 6 tys. zwierząt. Obecnie na terenie RDLP w Lublinie może żyć do 7,5 tys. osobników tego gatunku, ale są to ostrożne szacunki.
Dokładna liczebność zwierząt jest kwestią dyskusyjną i kontrowersyjną. Liczeniem zwierząt zajmuje się głównie Polski Związek Łowiecki i Dyrekcje Generalne Lasów Państwowych.