Symbol smrodu jako składnik perfum. Ludzie go poszukiwali
Skunksy są dzisiaj znanymi symbolami potwornego smrodu i zarazem zwierzętami powszechnie występującymi w Ameryce. Można je spotkać od Kanady po Kostarykę w Ameryce Środkowej. Możliwe, że wiele osób zapytanych o zwierzęta typowe dla Ameryki albo wręcz amerykańskich kreskówek wymieni właśnie skunksa. Trudno więc sobie wyobrazić, że to zwierzę było kiedyś rzadkie. A zabijano je właśnie dla... atrakcyjnego zapachu.
Kreskówki zrobiły swoje. W wielu produkcjach Disneya, Hanna & Barbera czy Merry Melodies to właśnie skunks pojawia się jako suspens, puenta, deus ex machina albo zaostrzenie akcji. Pojawiał się oczywiście z białymi pasami na czarnym futrze i podniesionym ogonem, co jest doskonale rozpoznawczym znakiem ostrzegawczym: "nie denerwuj mnie, bo zaraz ci strzelę". Nie na odlew, ale spod ogona.
Skunks Pepé Le Swąd to jeden z najbardziej rozpoznawalnych bohaterów kreskówek Merrie Melodies. Do tego stopnia, że pojawił się nawet w "Kosmicznym meczu" z Michaelem Jordanem. W kreskówkach znajdziemy i inne skunksy np. Fifi La Fume, Pepper Clark, Stinky i inne. Bez dwóch zdań amerykańskie kino animowane skorzystało na obecności tego ssaka w faunie swego kraju. Do charakterystycznego wyglądu, czyli czarnego futra z białymi pasami, dodaje on również charakterystyczne obyczaje.
Wiele łasicowatych ma silnie rozwinięte gruczoły zapachowe znajdujące się w okolicach odbytu, którymi znaczą teren albo bronią się przed napastnikami. Skunksy jednak poszły tutaj wyjątkowo daleko i osiągnęły pewną smrodliwą perfekcję i fetor powyżej skali.
W zasadzie należałoby powiedzieć łasicokształtne, a nie łasicowate, bo o ile niegdyś skunksy włączano do tej samej rodziny ssaków co nasze łasice, gronostaje, kuny czy słynące także z cuchnącej wydzieliny tchórze, to jednak dzisiaj mają odrębną rodzinę, tak jak szopy czy pandki. I w niej skunks zwyczajny o charakterystycznych dwóch białych pasach na grzbiecie, rozchodzących się za głową zamieszkuje całą Amerykę Północną, od Kanady po Florydę i Rio Grandę. Z kolei skunks ogoniasty o niemal całym białym grzbiecie (ale także kontrastowo ubarwiony, co oczywiście służy jako czytelny alert) obejmuje tereny dalej na południu, w Ameryce Środkowej od Meksyku po Kostarykę. Poza ubarwieniem różni się od krewniaka tym, że rzadko traktuje swym odorem większych przeciwników np. człowieka.
Natomiast skunks zwyczajny nie ma z tym problemu. Czy człowiek, czy puma, czy grizli - każdy może zostać równo strzelony zapachowo. A że skunks trafia wydzieliną cel położony od niego w odległości sześciu metrów i to odwrócony tyłem, może być to skuteczna broń.
Skunks jak strzeli, nie ma zmiłuj
Smród wydzieliny skunksa jest potężny i bardzo trudny usuwalny. Na szczęście czuć go z daleka, bo też skunks jest zainteresowany, aby jego potencjalni napastnicy zorientowali się, że nadciąga. Nie uśmiecha mu się bezustanne używanie tajnej i cuchnącej broni, jako że wyprodukowanie nowej porcji trwa nawet kilka dni. Wtedy zwierzę staje się bezbronne, więc strzał z gruczołów traktuje jako środek ostateczny.
Trwałość fetoru i zdolność do utrzymywania się przez wiele dni tworzy z niego świetną broń, bowiem wielu napastników zapamięta, jak trudno było im się pozbyć po zaatakowaniu skunksa. Rozpozna jego ostrzegawcze barwy i odstąpi od kolejnej próby. Ta trwałość sprawia jednak także, że wydzielina skunksów stała się bardzo poszukiwana jako utrwalacz zapachów oraz wręcz jako perfumy.
Może to dziwne, bo mówimy o potwornym smrodzie, stanowiący trudną do opisania mieszaninę zepsutej cebuli, czosnku i innych śmierdzideł. Odpowiadają za nią tiole, czyli odpowiedniki alkoholi, w których atom tlenu grupy hydroksylowej został zastąpiony atomem siarki. Najliczniejszy jest (E)-2-buteno-1-tiol. No i efekt jest taki, że śmierdzi jak wrota piekieł. A że smród jest porównywalny do piżma, to i skunks znalazł się w kręgu zainteresowań tych, którzy zapachami zajmują się profesjonalnie.
Piżmo to krucha masa, która ma intensywny zapach amoniaku. Dysponują nią piżm aki (gryzonie), piżmowce (krewni jeleniowatych), piżmówiki (kaczki), woły piżmowe (arktyczne ssaki kopytne). Dopiero po rozpuszczeniu w alkoholu uzyskuje ono aromat balsamiczny, lekko zwierzęcy, który znamy z wielu ekskluzywnych perfum. Piżmo doskonale sprawdza się jako substancja utrwalająca inne aromaty i w perfumerii jest bardzo poszukiwane. To jedna z tych substancji, która sama w sobie nie pachnie zbyt ładnie, ale rozcieńczona i obrobiona może perwersyjnie działać na klientelę kosmetyki. I podobnie jest z podobną do niej wydzieliną skunksa.
Połączenie tego zapachu z niezwykle ubarwionym futrem omal nie wydało na skunksy wyroku. Polowano bowiem na nie masowo w całej Ameryce Północnej. A że nie było możliwości uzyskania smrodliwej wydzieliny ich gruczołów bez uszkodzenia futra, straty wśród zwierząt rosły. Handel ich skórami i wydzieliną osiągnął najwyższy poziom w czasie Wielkiego Kryzysu lat trzydziestych w USA. Między 1930 a 1939 rokiem cena skórki skunksa podwoiła się i mogło dojść do tego, że nie mielibyśmy go ani w kreskówkach, ani na wolności. Ochrona wprowadzona w niektórych stanach USA (np. stanie Nowy Jork) już pod koniec XIX wieku pomogła, podobnie jak i zakaz handlu futrem i hodowla skunksów w klatkach. Dzisiaj zwierzę spotykane jest w całej Ameryce Północnej, ale nadal znajduje się w Czerwonej Księdze.