Psy, koty, krowy. Bezimienne ofiary wojny

W ciągu zaledwie pierwszych dwóch miesięcy od rozpoczęcia konfliktu rosyjsko-ukraińskiego pociągami ewakuacyjnymi przetransportowano 102,5 tys. zwierząt domowych. Do dziś ponad milion pupili przekroczyło granicę z Ukrainą wraz ze swoimi właścicielami. Skala zwierzęcego dramatu jest jednak dużo większa. Setki tysięcy zwierząt gospodarskich i dziko żyjących pozostały na terenach objętych wojną. Niektóre, np. te z ogrodów zoologicznych, udało się ewakuować. Ten dramat nie dzieje się jednak tylko w Ukrainie, ale podczas każdej wojny na świecie.

Zwierzęta domowe również są ofiarami wojny
Zwierzęta domowe również są ofiarami wojny Sean Gallup / StaffGetty Images
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Każde, nawet najmniejsze działanie zbrojne staje się lawiną nieszczęść. Najgłośniej mówimy o ludzkich tragediach. Za każdym razem statystyki są bezlitosne. Ofiary śmiertelne, ranni, szacunkowe dane na temat zniszczeć infrastruktury pokazują, z jakim rozmiarem zniszczeń mamy do czynienia.

Mniej głośne są sprawy związane z niszczeniem ekosystemów naturalnych, obiektów i instalacji służących ochronie środowiska w tym, np. oczyszczalni ścieków oraz strat w świecie zwierząt. Zwierząt zarówno domowych, gospodarskich, jak i tych dziko żyjących.

Zwierzęta to ciche ofiary wojny

Ogromnym problemem w oszacowaniu konieczności udzielenia pomocy zwierzętom wojny jest brak szczegółowych danych o ich populacji oraz gatunkach, które wymagają pilnej i natychmiastowej interwencji.

Trwający konflikt rosyjsko-ukraiński pokazał, że największy udział wśród zwierzęcych emigrantów zajmują psy i koty. Spotykane są również: papugi, fretki, świnki morskie, gady, a nawet rybki akwariowe.

Każde działanie zbrojne ukazuje również skalę nielegalnego procederu hodowli zwierząt egzotycznych. Po rozpoczęciu wojny na przejściach granicznych z Ukrainą obserwowano emigrantów transportujących takie zwierzęta jak małpy, pająki oraz płazy, których naturalnym miejscem występowania są lasy deszczowe. Zanotowano również lisa pustynnego i niemałą liczbę kotowanych pochodzących z Afryki.

Do dziś nie jesteśmy jednak w stanie oszacować, ile takich zwierząt pozostało w Ukrainie i co się z nimi dzieje. Pewne wskazówki co do rozmiaru procederu może wskazywać akcja ratowania zwierząt z ukraińskich zoo, podjęta przez Ogród Zoologiczny w Poznaniu. Oprócz lwów, tygrysów i niedźwiedzi, do Polski przetransportowano karakale, listy polarne, lamparta, wilka i małpę.

Jak poinformowała rzeczniczka poznańskiego zoo  Małgorzata Chodyła, do końca minionego roku pomoc została udzielona blisko dwustu zwierzętom. Były to zwierzęta pochodzące z rejestrowanych ogrodów zoologicznych. Nikt jednak nie wie, nie zdaje sobie sprawy, ile istnień zwierzęcych z prywatnych hodowli i ośrodków nie zostało uratowanych.

Szacuje się, że po agresji Rosji na Ukrainę mogło zginąć nawet 6 mln zwierząt domowych
Szacuje się, że po agresji Rosji na Ukrainę mogło zginąć nawet 6 mln zwierząt domowych Christopher Furlong / StaffGetty Images

Przez wojnę w Ukrainie zginęły miliony zwierząt

Pisząc o konfliktach zbrojnych, koniecznie należy wspomnieć o zniszczeniu lub ograniczeniu dostępności obszarów naturalnych dla dzikich zwierząt. Jak informuje mołdawski dziennik "Ziarul de Garda", od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę w obrębie Morza Czarnego zginęło ponad 900 delfinów poprzez niekontrolowany ruch jednostek pływających oraz stosowanie sonarów.

Szacuje się, że zginąć mogło zdecydowanie więcej tych zwierząt - nawet do 50 tys., jak poinformował prezydent Wołodymyr Zełenski podczas wystąpienia na ubiegłorocznym szczycie G20. Dodał również, że przez osiem miesięcy wojny w Ukrainie zginęło 6 mln zwierząt domowych.

Warto zwrócić uwagę, że przez tereny objęte działaniami wojennymi przechodzą liczne szlaki komunikacyjne i migracyjne dzikich zwierząt. Wpływ wojny na populacje zwierząt, które od dziesiątek lat przemieszczały się danymi trasami, będzie możliwy do oszacowania dopiero po zakończeniu działań zbrojnych.

Ponadto należy wspomnieć o ograniczeniu zasobów w wyniku pożarów lasów, torfowisk, chemicznym zanieczyszczeniu rzek i zbiorników wodnych oraz o zaminowanych terenach, do tej pory dostępnych dla zwierząt.

Zwierzęta domowe dotknięte tragedią wojny dziczeją. Stają się drapieżnikami burzącymi równowagę w przyrodzie, przenoszą choroby i mogą posuwać się do kanibalizmu
Zwierzęta domowe dotknięte tragedią wojny dziczeją. Stają się drapieżnikami burzącymi równowagę w przyrodzie, przenoszą choroby i mogą posuwać się do kanibalizmuGlobal Images Ukraine / ContributorGetty Images

Głodne psy i koty są zagrożeniem dla przyrody

Głód i pragnienie wymuszają na zwierzętach podjęcie wędrówek w celu zaspokojenia podstawowych potrzeb fizjologicznych. Czworonożni pupile, przyzwyczajeni do regularności posiłków, w szybkim tempie musieli dostosować się do nowych warunków i rozpocząć funkcjonowanie jako dzikie zwierzęta.

Najłatwiejszymi ofiarami jako pokarm stają się małe zwierzęta, w szczególności gryzonie i ptaki. Zmniejszająca się populacja tych zwierząt na danym terenie poprzez drapieżnictwo, wymusza konieczność podjęcia przemieszczania się i szukania nowych łowisk. Należy wspomnieć, że, pomimo tak trudnych warunków, nie ustępują procesy związane z rozmnażaniem się psów i kotów.

Stale przybywająca liczba drapieżników - zdziczałych domowych pupili - przy malejącej dostępności do pokarmu, skutkuje wzrostem agresji wśród zwierząt oraz zmianą specjalizacji w strategiach polowania. Ofiarami stają się coraz częściej większe zwierzęta, jak np. zające i dziko występujące króliki oraz tworzą się hordy polujące wspólnie. W przypadku psów ofiarami stają się sarny i jelenie, a nawet takie zwierzęta jak łosie.

Niestety skrajny głód to również przypadki kanibalizmu i żerowanie na martwych ciałach nie tylko padłych, innych zwierząt. Ponadto, w wyniku przemieszczania się i niekontrolowanego rozmnażania, dochodzi do wypracowania nowej równowagi mikrobiologicznej w obrębie zdziczałych psów i kotów.

Część z tych zwierząt w ciągu roku zostaje wyeliminowana przez nieznane dla nich do tej pory choroby. Inne, w wyniku procesów immunologicznych nabędą odporność, w tym na wiele lekoopornych szczepów bakterii, wirusów lub grzybów. Uaktywnią się również choroby pozostające do tej pory w uśpieniu lub uznane za nieobecne. Przemieszczanie się psów i kotów z nową mikroflorą stanowi wielkie i potencjalne zagrożenie nie tylko dla zwierząt z terenów objętych konfliktami zbrojnymi, ale również dla innych z sąsiadujących obszarów. Niestety, ale możliwość masowego wystąpienia wścieklizny, gruźlicy lub wielu chorób pasożytniczych i przeniesienia na ludzi, wzrasta z długością czasu trwania każdej wojny.

Wojna to też dramat dla zwierząt gospodarskich. Część z nich pozostaje pod opieką ludzi, ale inne dziczeją, podobnie jak psy i koty domowe
Wojna to też dramat dla zwierząt gospodarskich. Część z nich pozostaje pod opieką ludzi, ale inne dziczeją, podobnie jak psy i koty domoweAnastasia Vlasova / StringerGetty Images

A co z zwierzętami gospodarskimi?

W przypadku krów, świń i innych zwierząt utrzymywanych w gospodarstwach rolnych, sytuacja jest inna. Część z nich, te które zostaną uznane za rzeźne, trafiają do uboju i zaspakajają bieżące potrzeby związane z wyżywieniem mieszkańców i sił zbrojnych. Inne, ze zredukowanym pogłowiem, nadal są hodowane, jednak ich liczba nie wystarcza na zapewnienie dostaw mięsa czy produktów pochodzenia zwierzęcego.

Pozostaje również grupa zwierząt gospodarskich bez opieki i koordynacji. Podobnie jak w przypadku zwierząt domowych stają się one zwierzętami zdziczałymi i mogą wykazywać zachowania groźne dla człowieka.

Dotyczy to w szczególności bydła domowego. Tworzone stado, z przewodnictwem dominującego byka, przeszukuje okolice w celu zaspokojenia głodu. W przypadku braku pożywienia, podejmują wędrówki. Nierzadko trafiają do czynnych gospodarstw, w obrębie których siłą i agresją przejmują teren, wypierając inne zwierzęta gospodarskie.

Próba przepędzenia takich zwierząt przez ludzi może skończyć się szarżą. Dopiero po wyeksploatowaniu zasobów paszowych opuszczają daną przestrzeń. W sytuacji, kiedy braki żywieniowe nie mogą zostać zaspokojone w obrębie gospodarstw, zmieniają tryb funkcjonowania i poddają się procesowi zdziczenia. Podobnie jak w przypadku bezdomnych psów i kotów dochodzi do wypracowania nowego profilu mikrobiologicznego, który może zagrażać dziko żyjącym zwierzętom kopytnym.

Ponadto bydło domowe łatwo krzyżuje się z żyjącymi na wolności żubrami, a świnie domowe z dzikami. Wymiana genów pomiędzy zwierzętami gospodarskimi a tymi żyjącymi w naturze prowadzi do przemian w obrębie genomu, a tym samym do tworzenia nowych zasobów DNA, nieznanych do tej porze w środowisku naturalnym.

Po wojnie trzeba będzie podjąć bolesne decyzje

Problem zdziczałych zwierząt nie ustępuje wraz z zakończeniem działań zbrojnych. Odbudowująca się gospodarka musi zmierzyć się z problemem spadku wydajności produkcyjnej zwierząt hodowlanych oraz destabilizacją zdrowotną tych zwierząt przebywających na wolności.

Wiele z nich staje się rezerwuarem chorób infekcyjnych, dziesiątkujących stada w stanie udomowionym. Ponadto stałe ich przemieszczanie będzie zagrażało nowo powstającym gospodarstwom i narażało właścicieli na znaczne straty finansowe.

Okres wojny i jego skutek dla przyrody poprzez oddziaływanie zdziczałych zwierząt w wielu przypadkach wymaga podjęcia bardzo drastycznych kroków po zakończeniu konfliktu. Niestety, ale dalsze przebywanie tych zwierząt w środowisku naturalnym utrudnia lub staje się niemożliwe do odnowienia zniszczonych ekosystemów.

Podejmowane decyzje o masowym odstrzale nigdy nie pozostają obojętne dla ludzi. Czasami jest to jedyna możliwość, aby jak najszybciej przystąpić do odbudowy przyrody zniszczonej przez wojnę. Należy uratować te zwierzęta, których ponowne przywrócenie do stanu udomowionego jest możliwe. Jednak skala i proceder zdziczenia nie pozwalają na zachowanie wszystkich.

Niestety wojna to dramat. Również dla zwierząt.

Wojciech Słomka

Zwierzęta blisko linii frontu. Opiekunowie zostali z nimiAFP
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas