Polskie bociany podjęły dramatyczną decyzję. Wszystko transmitowała kamera
Dwa bociany czarne Królewicz i Skierka to para niezwykle w Polsce popularna. Głównie dlatego, że ich losy można na żywo śledzić na specjalnym kanale na Youtube założonym przez Komitet Ochrony Orłów. I w ten sposób ludzie na własne oczy widzieli dramat, który jest surową lekcją przyrody.

Rozczulające sceny, w których ptasi rodzice czule opiekują się pisklętami, najpierw wysiadują jaja, potem karmią młode i chronią przed deszczem i słońcem, to awers życia zwierząt w naturze.
Jest jednak również rewers, który bywa brutalny. Takie gniazdo, jakie w lesie pod Nowym Tomyślem w Wielkopolsce mają Królewicz i Skierka, jest nie tylko narażone na ataki drapieżników, ale i na inne zdarzenia, nie mniej dramatyczne.
Tym razem to nie drapieżnik zagroził ptakom. Nie jastrząb, nie kuna czy nie szop pracz, który w ostatnich czasach jest plagą gniazdujących w lasach ptaków, w tym wciąż bardzo rzadkich bocianów czarnych.
Szopy wchodzą na drzewa, przemieszczają się po najcieńszych gałązkach, wybierają jaja i zabijają pisklęta. Mieliśmy takie sytuacje, gdy szopy ogołociły gniazda jastrzębi, myszołowów, rybołowów, także bocianów czarnych.
Tym razem doszło do innego problemu, który też skutkował śmiercią piskląt.

Gniazdo bocianów czarnych można oglądać w internecie
Gniazdo Królewicza i Skierki znajduje się na drzewie w Nadleśnictwie Bolewice między Nowym Tomyślem a Lwówkiem na zachód od Poznania w Wielkopolsce. Kamera zamontowana przez BocianiMy i Komitet Ochrony Orłów pozwala śledzić na żywo to, co tam się dzieje.
Ptaki dotarły do Polski wcześnie, znacznie wcześniej niż bociany białe. Królewicz zameldował się 22 marca, a Skierka tydzień później. Leciały przez Węgry, gdzie zrobiły sobie postój. W nocy z 11 na 12 kwietnia w ich gnieździe pojawiło się pierwsze jajo, w kolejnych dniach - następne. Łącznie pięć, z których wykluły się pisklęta tego cennego gatunku.
Warto bowiem pamiętać, że w całej Polsce bocianów czarnych jest zaledwie 1000-1500 par przy aż 40 tys. par bocianów białych. Najwięcej tych ptaków gniazduje na Półwyspie Iberyjskim, zwłaszcza w Hiszpanii, gdzie jest ich izolowana populacja, ale Polska w jakimś sensie też nimi stoi.
W jakimś, bo to jednak ptak ginący, którego liczba nie jest stabilna. - Zależy od wielu czynników, np. od wzrostu populacji bielika, z którym bociany czarne konkurują o miejsca na gniazdo - mówi prof. Tadeusz Mizera z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. I podaje, ze chociażby w Puszczy Augustowskiej po wzroście liczby tamtejszych bielików z 40 par bocianów czarnych zostało 20.

Mówimy zatem o ptaku, który jest bocianem, ale bez porównania nie tak licznym jak bocian biały. Rzadki, ginący, gnieździ się głównie głęboko w lesie, gdzie kiedyś bytowali także przodkowie bocianów białych. To ptak płochliwy i wygląda trochę jak negatyw bociana białego - z czerwonym dziobem i nogami, ale czarnymi piórami tam, gdzie bocian biały ma... białe.
Bociany czarne nazywamy hajstrami. Polskie hajstry są objęte kontrolą i nadzorem, a transmisje Youtube nie służą jedynie ciekawym świata ptaków widzom, ale i naukowcom. Mogą widzieć na bieżąco, co się dzieje.
Pisklęta bocianów czarnych musiały zginąć
Pięć jaj to sporo, bowiem bociany czarne zazwyczaj składają cztery. Pięcioro piskląt można odchować tylko w sezonie, gdy nie brakuje pożywienia. Gdyby się to udało tym razem w Bolewicach, byłby to wielki sukces.
Nie udało się. Najpierw przestało się ruszać jedno pisklę, które po pewnym czasie samiec Królewicz po prostu usunął z gniazda. Niebawem zamarło też drugie, ono również zostało usunięte. Zostały trzy.

Obserwujący transmisję byli niezwykle poruszeni. Pisali o tym, że to straszne i przygnębiające, że szkoda bocianów i że im współczują. Takie sceny wywołują ludzką empatię, ale to zarazem brutalna lekcja przyrody.
Bociany czarne złożyły te pięć jaj z nadwyżką, zaryzykowały. Kiedy zaczęło brakować pokarmu, a tak się stało po ulewnych deszczach i załamaniu pogody, rodzice podjęli selekcyjną decyzję.
Tym, co mieli dokarmiali tylko najsilniejsze i najbardziej dopominające się o pożywienie. Były to trzy pisklęta. Najmłodsze zapewne zmarło z głodu i wycieńczenia, po nim kolejne, ale trzy zostały uratowane i odkarmione. Mają szansę przeżyć.
To m.in. z tego powodu ptaki składają jaja w pewnych odstępach czasu, nie równocześnie. Dzień czy kilka różnicy w wylęgu sprawiają, że pisklęta się odróżniają i gdy zabraknie pokarmu wiadomo, które ma największe szanse. Gdyby ptaki nie prowadziły takiej selekcji, mogłyby stracić cały lęg, a nie tylko dwoje młodych.