Niezwykłe odkrycie w polskim zamku. To najstarsza świnka morska w Polsce
W zasadzie należałoby powiedzieć - kawia, gdyż polskie nazewnictwo ssaków po zmianach w 2015 roku nie przewiduje już nazwy "świnka morska", ale kawia domowa. To właśnie źle opisane albo opisane "na oko" transporty tych zwierząt z Ameryki przed kilkuset laty doprowadziły do tego nieporozumienia i nadanej zwierzęciu nazwy, chociaż ze świnkami niewiele ma ono wspólnego. Odkrycie w Ojcowie wskazuje na to, że kawie były trzymane w polskich domach wcześniej, niż myśleliśmy.
Jak informuje "National Geographic", badania w ruinach zamku w Ojcowie prowadzi zespół pod kierunkiem dr. Michała Wojenki z Instytutu Archeologii UJ. Trwają z przerwami od 2006 roku. W trakcie tych badań wydobyto prawie 16 tysięcy szczątków zwierzęcych. W większości były to zwierzęta znane w Polsce, ale jedna żuchwa wzbudziła zainteresowanie badaczy.
Należała do gryzonia, ale nie do żadnego żyjącego naturalnie w Polsce. Wyniki pomiarów i badań opublikowane w "Journal of Archaeological Science: Reports" wskazują na to, że była to kość kawii domowej, zwanej powszechnie świnką morską.
Nie ma świnki morskiej, jest kawia
Nazwę tego zwierzęcia w 2015 roku zmieniono w ramach reformy polskiego nazewnictwa ssaków. Świnki morskie przestały nimi być, nadano im nową nazwę kawia.
Dawna trzymana powszechnie w domach świnka morska to zatem kawia domowa, ale mamy też inne gatunki, takie jak: kawia większa, kawia lśniąca, kawia górska, kawia brazylijska czy kawia pośrednia ograniczona do małego skrawka Brazylii. Wszystkie gatunki występują bowiem w Ameryce, są tutejszymi gryzoniami, które przed wiekami zostały przez Indian udomowione.
Zobacz także: Te zwierzęta zniknęły z Polski, chociaż nie wymarły
Kość kawii odkryto w pokładach datowanych na XVII wiek, ale dokładniejsze pomiary żuchwy metodą radiowęglową potwierdziły, że znalazła się ona tutaj znacznie wcześniej. "National Geographic" informuje, że wygląda na to, iż był to przełom XVI i XVII wieku. To sensacja, bo oznacza, że kawie trzymano w polskich domach jako zwierzątko pokojowe znacznie wcześniej, niż zakładaliśmy.
Ojcowski zamek został wzniesiony na polecenie króla Kazimierza Wielkiego w XIV wieku. Ponoć nazwę "Ociec" nadał mu sam król na pamiątkę swego ojca, Władysława Łokietka. W 1536 roku zamek stał się własnością królowej Bony, a ta przekazała go Stanisławowi Płazie z Mstyczowa herbu Topór. Po śmierci Stanisława Płazy w 1587 r. zamek trafił do Piotra Myszkowskiego herbu Jastrzębiec, a potem do jego syna Aleksandra Myszkowskiego. W ich czasach zamek został znacznie zaniedbany.
Świnka morska trafiła do Polski już w XVI wieku
To jednak wtedy musiały na niego przybyć kawie, które powszechniej znane były w Europie od XVII, a zwłaszcza XVIII wieku. To z tego okresu bierze się owo nieporozumienie co do nazwy zwierzęcia. Na przykład Baltasar Jaime Martínez de Compañón wysłał do Hiszpanii transport zwierząt i ich szczątków z Peru, wśród nich była kawia. Nie wiemy, jak nazwał ją po hiszpańsku - dzisiaj Hiszpania nazywają ją "conejillo de Indias", czyli "królikiem indiańskim".
W Peru i Boliwii obowiązuje powszechna nazwa cuy albo cuyo. Pod taką nazwą kawie się hoduje i podaje jako danie. Już w czasach Inków była ona ważnym zwierzęciem hodowlanym także jako zwierzę rzeźne. Indianie udomowili ją być może już 5 tys. lat p.n.e. W każdym razie Martínez de Compañón opisał ją jako "rodzaj królika o delikatnym mięsie, podobny do małej świnki". I dodał, że jak świnię można ją piec i zjadać, bo tak robią Indianie.
Zachowała się angielska nazwa zwierzęcia z Ameryki - Guinea pig. I stąd wzięła się "świnka morska" czy też "świnka zamorska". Karol Linneusz opisał ją właśnie jako Mus porcellus, czyli dosłownie "mysz podobna do małej świnki".
Wiemy, że pierwsze kawie trafiły do Europy dość szybko po przybyciu Krzysztofa Kolumba do Ameryki. Wiemy, że swoją kawię trzymała jako zwierzątko domowe już królowa Elżbieta I w XVI wieku. Kiedy jednak zwierzę trafiło do Polski? Wygląda na to, że bardzo wcześnie. Zapewne już w XVI wieku i także jako zwierzę domowe. Martwa natura ze świnkami morskimi namalowana przez Bogdana Lubienieckiego to obraz z drugiej połowy XVII wieku. Można go zobaczyć w Muzeum Narodowym w Krakowie.
Jeżeli kawie były trzymane w Polsce już w XVI wieku, to jest to kolejny dowód na przenikanie się zamorskich odkryć i nowinek do Rzeczpospolitej, która bynajmniej nie znajdowała się pod tym względem na uboczu. W wielu polskich miastach już epoki jagiellońskiej jak Kraków, Gdańsk czy Poznań można było znaleźć na targowiskach produkty przywożone zza mórz i trafiające do Europy przez porty Hiszpanii, Portugalii czy Włoch. Były to na przykład przyprawy z dalekich stron i nowe jarzyny.
W Poznaniu w XVI wieku na rynkach miało być np. pod dostatkiem pieprzu, szafranu, imbiru, muszkatu, a nawet fig, cynamonu, migdałów czy pomarańczy. Szczególnie popularnym winem miało być wówczas w Poznaniu także wino portugalskie, a do Lizbony po towary pływał chociażby Jan Bocian. Do dzisiaj trwa spór, kiedy i którędy dotarły do Polski ziemniaki, pomidory czy papryka - warzywa pochodzące także z Ameryki.