Migrujące ptaki przenoszą także chemikalia. Spore skażenie
Ptaki potrafią migrować na ogromne odległości. Rekordziści pokonują trasy międzykontynentalne i to kilka razy w roku. Przynoszą z sobą wszystko, co przylgnie do nich w miejscu startu, w tym także chemikalia. Nowe badania wskazują na to, że właśnie organizmy ptaków są probierzem i wektorem zanieczyszczeń.
Arktyka jest miejscem szczególnie narażonym na zanieczyszczenie i skażenie chemikaliami, a ptaki przenoszą je z miejsc, w których zimują. W "ACS Publications" możemy przeczytać opracowanie na ten temat, które głosi: "Dane z zimowego śledzenia sugerują, że migrujące ptaki morskie transportują substancje perfluoroalkilowe i polifluoroalkilowe do swoich arktycznych miejsc gniazdowania".
To oczywiście nie jest wina ptaków, ale stanu miejsc, w których zimują. Są one przesycone środkami chemicznymi, te przylegają do ciał ptaków, a one dzięki migracjom potrafią przenieść je na ogromne odległości, tak jak przenoszą masę biologiczną.
Badania Amerykańskiego Towarzystwa Chemicznego informują: "Ptaki morskie są często uważane za gatunki strażnicze ekosystemów morskich, a ich krew i jaja są wykorzystywane do monitorowania lokalnych zanieczyszczeń środowiska. Większość ptaków morskich rozmnażających się w Arktyce jest migrująca, a zatem jest narażona na geograficznie odrębne źródła zanieczyszczeń przez cały rok".
Mewy trójpalczaste skażone środkami PFAS
Doświadczenia zostały przeprowadzone na ptakach takich jak mewy trójpalczaste, które gniazdują na Svalbard, w skład którego wchodzi Szpicbergen. Mewy te migrują bardzo daleko, dolatują z wód arktycznych aż do Florydy, Karaibów i północnej Afryki. To 15 milionów ptaków odbywających coroczne wędrówki tam i z powrotem.
I niestety, badania wskazują jednoznacznie, że ze swoich zimowisk przylatują do Arktyki skażone substancjami chemicznymi, które my wpuściliśmy do środowiska w terenach bardziej zamieszkałych. W efekcie te szkodliwe substancje dostają się do odludnej strefy podbiegunowej, dotąd czystej i wolnej od skażeń.
Te substancje, czyli związki perfluoroalkilowe oraz związki polifluoroalkilowe, nie biorą się znikąd i nie występują w środowisku ot, tak. Tego typu chemia znajduje się w nieprzywierających powłokach, np. na patelniach czy garnkach, a także opakowaniach do przechowywania żywności, w farbach, klejach, izolacjach przewodów elektrycznych, detergentach, w materiałach ognioodpornych, tkaninach wodoodpornych, a także w kosmetykach. To spora paleta możliwości ich dostawania się do środowiska naturalnego.
Mewy i inne ptaki pobierają te związki w miejscach swych zimowisk, tysiące kilometrów od Arktyki. Skażone są morza, pływające w nich ryby stanowiące pokarm ptaków, skażone są gniazda.
Wygląda to kiepsko i liczba związków chemicznych w Arktyce rośnie zawsze, gdy ze swych zimowisk wracają tu ptaki. Pomiary wykazały, że poziom substancji typu PFAS we krwi zwierząt spada, gdy ptaki znajdują się dłużej w Arktyce, co sugeruje, że wydalają te substancje chemiczne do środowiska poprzez swoje odchody i jaja.
Takich przykładów jest sporo, a podaje je "Science". Nurki, czyli ptaki spokrewnione z alkami, przenoszą do Arktyki spore ilości rtęci, mewy żółtonogie mają w sobie wciąż sporo DDT - środka zakazanego w latach siedemdziesiątych, jako że zdziesiątkował populacje ptaków na całym świecie.
Ptaki wiążą różne kontynenty na dobre i na złe
"Hakai Magazine" cytuje jednak Rainera Lohmanna, oceanografa z Uniwersytetu Rhode Island w Stanach Zjednoczonych, który podkreśla, że ilość środków chemicznych PFAS przenoszona przez dzikie zwierzęta takie jak ptaki jest i tak mniejsza w porównaniu z tą przenoszoną przez wiatr lub oceany. Wykazał on, że w Cieśninie Frama na wschód od Grenlandii 112 ton PFAS przepływa z Atlantyku do Oceanu Arktycznego każdego roku.
Z kolei Don-Jean Léandri-Breton z Uniwersytetu McGill w Quebecu w Kanadzie podsumowuje, że ptaki są zwierzętami, które z uwagi na swe możliwości przemieszczania się łączą różne środowiska i kontynentu "na dobre i na złe". Natura potrzebuje ptaków jako organizmy przenoszące sporo energii i biomasy z jednego miejsca w drugie, ale ma to tez skutki uboczne. To także lekcja dla nas, że wszystko, co robimy w jednej części świata, może mieć ogromne skutki dla innej, nawet położonej tysiące kilometrów stąd. I to, jak zanieczyścimy planetę dzisiaj, będzie miało przełożenie na świat w kolejnych sezonach.