Łosie potrafią przepłynąć morze. Pokonały Bałtyk i zasiedliły Danię
Takie przypadki znaliśmy z terenów Eurazji i Ameryki Północnej. Świetnie pływające łosie nieraz pokonywały rzeki czy jeziora. Jednak to, czego dokonały szwedzkie łosie przeszło do historii. One przepłynęły morze, aby na powrót, po tysiącach lat nieobecności, zasiedlić położoną na drugim brzegu Danię. A kraj ten odpowiedział na ich inicjatywę. Skoro łosie same postanowiły rzucić się do morza, by tu żyć, Dania wyszła im naprzeciw.
Największych przedstawicieli jeleniowatych na świecie nie było w Danii od kilku tysięcy lat - tak przynajmniej zakładały obliczenia zoologów. Zniknęły jeszcze w epoce miedzi, bo przed ponad 4 tys. lat.
Łosie nagle pojawiły się w Danii. Pokonały Bałtyk
To znaczy, że już przed nastaniem epoki brązu nie było ich ani w Jutlandii, ani na duńskich wyspach. I nagle się pojawiły, nie wiadomo skąd. Łoś to wielkie zwierzę, byk waży ponad pół tony, zdarza się, że i nawet 700 kg. Jak można go nie zauważyć?
Ten przypadek z Danii był wielce zastanawiający. Nie mogły dostać się tu lądem, od strony Jutlandii przez Niemcy, zoologowie to wykluczyli. Jedyną odpowiedzią było... morze.
Kilka łosi przepłynęło przez cieśninę Sund ze Szwecji, gdzie wciąż występują dość licznie. Szwedzkich łosi mamy około 400 tys., dziesięciokrotnie więcej niż chociażby w Polsce (po intensywnej ochronie zwierzęcia w XXI w.).
Cieśnina Sund w najwęższym miejscu mierzy nieco ponad pięć kilometrów. Dla łosia przepłynięcie takiego dystansu nie jest wielkim problemem. Zwierzęta te świetnie pływają, pokonują często rzeki i jeziora.
Otwarte morze to jednak co innego. Okazało się jednak, że łosie są w stanie pokonać nie tylko Sund, ale nawet wody Kattegat. Ta wyprawa szwedzkich łosi do Danii odbiła się szerokim echem, stanowiła także świetną okazję do zbadania zwyczajów tych zwierząt i ich możliwości rozprzestrzeniania się, zdobywania nowych terenów. Okazała się wreszcie także gongiem do tego, by Dania pomyślała o odtworzeniu ogromnego ssaka u siebie.
Łosie - uciekinierzy ze Szwecji
Duńczycy byli bowiem pogodzeni z tym, że nie są Szwecją, Norwegią czy Finlandią. Nie mają takich lasów i warunków przyrodniczych, więc nie mogą mieć u siebie typowych dla Skandynawii zwierząt, w tym łosia. No tak już jest i nie da się tego zmienić.
Po czym nagle dziewięć lat temu łosie zjawiły się nieoczekiwanie i ten punkt widzenia zaczął się zmieniać. Duńczycy przypomnieli sobie, że przecież w 1933 r. był już taki przypadek. Łoś wylądował na duńskim brzegu i żył nawet przez jakiś czas w Nødebo. Uznano to jednak za ekstrawagancki incydent.
Przypłynięcie łosi ze Szwecji było także incydentalne, ale na nieco większą skalę. Wywołało nawet reperkusje międzynarodowe. Pełne złośliwości wymiany uwag między Szwedami a Duńczykami objęły również te zwierzęta. Dania deklarowała, że chętnie udzieli azylu większej liczby łosi, które chcą uciec ze Szwecji. Nie tylko pięć osobników, które znalazły się tu w listopadzie 2015 r.
To był żart, ale żart stał się ciałem. Pięciu pływaków z 2015 r. nie utworzyło w Danii trwałej populacji, ale pomysł zakiełkował. Inicjatywa podjęta nie przez ludzi, ale przez same zwierzęta płynące przez morze, zaowocowała sprowadzeniem ze Szwecji grupy łosi i osiedleniem ich pod koniec 2016 r. w Lille Vildmose na północy Półwyspu Jutlandzkiego.
Tam znajdują się warunki, które dawały szansę na odtworzenie zaginionej od ponad czterech tysięcy lat populacji. Lille Vildmose to bowiem unikalne torfowiska pokryte skąpym lasem i wrzosowiskami. Pod tym względem stanowią unikalny ekosystem, który jest częścią olbrzymich wrzosowisk ciągnących się w tej części kraju.
Mads Mikkelsen na wielkim wrzosowisku
Jeżeli ktoś oglądał film "Bękart" z Madsem Mikkelsenem, który obecnie jest wyświetlany w naszych kinach, to może mieć przed oczami właśnie tę krainę. Torfowiska istniały tu od średniowiecza, a może i czasów odleglejszych na ogromnych połaciach.
I dopiero w połowie XVIII w. zostały osuszone i zamienione w sporej mierze w pola uprawne. Mads Mikkelsen gra w tym filmie człowieka, który na zlecenie króla zmienia wrzosowiskowy ugór w pola.
Po tej XVIII-wiecznej akcji niewiele zostało z tego fantastycznego ekosystemu, największych torfowisk zachodniej Europy, gdzie warstwa odkładanego od lat torfu osiąga nawet 5 metrów. To właśnie tutaj w 2016 r. pojawiły się pierwsze na terenie Danii szakale złociste, a w 2021 r. - wilki.
Dania odzyskała je po 200 latach, bo ostatni wilk został zastrzelony właśnie na tych mokradłach w 1813 r. Nie koniec na tym, Dania w 2021 r. wprowadziła na Lille Vildmose żubry, wymarłe w tym kraju jeszcze przed wilkami, a nawet resztki dawnego Hecka, które ma imitować żyjące tu również przed wiekami tury.
I na tych terenach wrzosowisk o iście filmowej urodzie osiedlono łosie. Było to dziesięć sztuk sprowadzonych ze Szwecji. Tym razem nie płynęły one przez morze, ale Dania wyszła z założenia, że skoro przyroda sama rwie się do tego, by ją ponownie zasiedlić, to należy jej pomóc.
Kraj nie ma może tundry czy wielkich lasów tajgi jak Szwecja czy Norwegia, ale takich wrzosowisk nie ma nikt. Łosie więc wróciły w 2016 r.
Łosie mają tu do dyspozycji 2100 hektarów, które dzielą ze 100 jeleniami i kilkuset osobnikami bydła Hecka podobnymi do tura. Mają podmokłe wrzosowiska, torfowiska, dostęp do wody i żywności.
Dorosły łoś zjada około 50 kg roślin dziennie, więc teren ten może przyjąć nawet kilkaset zwierząt i taki jest właśnie plan. Populacja łosi osiągnęła już 30 sztuk i rośnie. Po czterech tysiącach lat Dania odpowiedziała na wezwanie zwierząt płynących do niej przez morze. Znowu ma łosie.