Pies, który wywrócił wszystko do góry nogami

To przed nimi miał chronić najdłuższy płot, jakie kiedykolwiek zbudowano, ciągnący się przez Australię na ponad 5 tys. kilometrów. Na nic się zdał, dingo znalazły sposób i podbiły Australię.

Dingo zamieszkuje Australię, Nową Gwineę i inne obszary Azji
Dingo zamieszkuje Australię, Nową Gwineę i inne obszary AzjiGetty Images

Kiedy wlatuje się do Australii i przekracza granicę - dajmy na to - w Sydney czy Melbourne, miejscowi strażnicy graniczni starannie przeglądają bagaże, czy nie znajduje się w nich aby nic organicznego. Zdarza się, że sprawdzają także podeszwy butów czy inne zakamarki, szukając wszelkich drobnych przedstawicieli fauny i flory, którzy mogliby skazić australijski ekosystem.

Nie ma bowiem wielu krajów tak narażonych na demolujący wpływ inwazyjnych gatunków jak Australia. Tutaj zniszczeń dokonały nie tylko mnożącej się króliki, ale dziesiątki roślin i zwierząt od maleńkich bezkręgowców aż po strusie, które uciekły z hodowli w 2018 roku, już się mnożą i zagrażają miejscowym emu.

W czasach, gdy inwazji na Australię dokonał bodaj najbardziej niezniszczalny i zarazem najciekawszy gatunek inwazyjny, strażnicy na granicach nie mieli szans go wyłapać i zatrzymać. Działo się to bowiem tysiące lat temu, a tym zwierzęciem był dingo. To on pokazał nam, na czym polega odwrócenie procesów przyrodniczych.

Szczenięta dingo podczas zabawyGetty Images

Łożyskowy dingo kontra torbacze

Gros ssaków Australii stanowią torbacze - istoty wielce oryginalne. W ich wypadku mamy już sporo wiedzy na temat ich pochodzenia i historii. Wiemy, że torbacze pojawiły się w mezozoiku równolegle ze ssakami łożyskowymi i najmocniej rozwinęły się na pradawnym kontynencie Gondwana, który składał się niegdyś z m.in. Australii i Ameryki Południowej. W Ameryce Południowej zostały nieliczne torbacze, ale w Australii rozkwitły się bujnie, zajmując miejsca dostępne na innych kontynentach przez łożyskowce. To wiemy.

O kluczowym australijskim łożyskowcu, którym jest dingo, nie wiemy niemal nic.

Nie jesteśmy w stanie nawet ustalić, kiedy tu trafił. Nie tak dawno jak torbacze, to jasne. Dingo przywędrowały do Australii wraz z ludźmi, jako ich oswojone, może nawet udomowione psy. Mogło to mieć miejsce od 3 do nawet 10 tysięcy lat temu.

Udomowienie dingo to nienajlepszy pomysł Getty Images

Dingo jak śpiewające psy z Nowej Gwinei

Dopiero niedawne badania wykazały, że podobne i spokrewnione z dingo psy o rudawym czy żółtawym futrze oraz kwadratowym pysku mieszkają do tej pory w niektórych krajach południowej Azji, jak Indonezja czy Filipiny. Wyglądają jak dingo, zachowują się często jak one np. niechętnie szczekają.

O australijskich dingo mówi się, że nie potrafią szczekać, co odróżnia je od psów. Nie jest to prawda, dingo potrafi zaszczekać, ale robi to absolutnie sporadycznie. Ten sposób komunikacji nie jest dla niego istotny, co może wskazywać na to, że szczekanie jest umiejętnością nabyta przez psy wtórnie, może już po udomowieniu.

Wielką sensacją było w 1957 roku odkrycie na Nowej Gwinei nowego gatunku rudo-żółtych dzikich psów, nazwanego śpiewającym psem nowogwinejskim. Zwierzęta wyglądały bardzo podobnie do dingo. Nazwano je Canis hallstromi, gdyż uważano, że to nowy gatunek. Obecne badania wskazują, że nie - to jedynie podgatunek Canis lupus, niemniej może pokazywać jaką drogę przebył dingo w długiej drodze do podboju Australii i oddzielenia się od reszty rodziny.

Bo dingo, który przywędrował tu w ślad za ludźmi, miał dość czasu, by stać się odrębnym od wilka czy psa gatunkiem zwanym Canis dingo. Blisko z wilkiem i psem spokrewnionym - na tyle blisko, że tworzy z nim płodne potomstwo, co stanowi pewien problem (dzisiaj w Australii mamy coraz mniej czystych genetycznie dingo, wiele z nich to hybrydy), niemniej jednak odrębnym.

I występującym dziko jako najważniejszy drapieżnik i łowca torbaczy na kontynencie. A to oznacza odwrócenie procesów przyrodniczych.

Psy blisko człowieka. Co się może stać?

Oto bowiem 15-20 tysięcy lat temu (a według obecnych badań, może i znacznie wcześniej) człowiek udomowił psa jako pierwsze ze zwierząt. Jest nawet taki znany mem, na którym dwa wilki przypatrują się ognisku ludzi epoki lodowcowej.

- Mają ogień, jedzenie i schronienie. Podejdźmy. Co się może stać? - mówią do siebie. I na drugim obrazu mamy chihuahuę.

W wypadku dingo możemy ten memiczny obrazek odwrócić. Dwa psy domowe mogłyby rozmawiać przy ognisku:

- Tam, dalej jest busz, otwarta przestrzeń i wolność. Dajmy nogę. Co się może stać?

I na drugim obrazku mamy dingo.

Ten australijski psowaty jest bowiem bez wątpienia wtórnie zdziczałym gatunkiem. Nie powstał w Australii sam z siebie, nie został też przywleczony niechcący przez ludzi na jakimś statku. Przybył tu jako zwierzę domowe, uciekł i stał się dzikim gatunkiem. Drapieżnikiem szczytowym kontynentu australijskiego, który w sposób absolutnie fenomenalny przystosował się do tutejszych warunków.

Przed milionami i tysiącami lat Australię zamieszkiwała megafauna. Jej przedstawicielami były np. ogromne kangury jak Sthenurus czy Procoptodon osiągające trzy metry wysokości albo gigantyczne wombaty jak Diprotodon wielkości nosorożca. Trwają spory, na ile do wymarcia tych zwierząt przyczynili się pierwsi ludzie na kontynencie. Trwają też spory, jak mocno swe łapy maczały w tym dingo.

Zapewne to one doprowadziły do zniknięcia z kontynentu australijskiego drapieżnych torbaczy takich jak lwy workowate (Thylacoleo), wilki workowate (wilkowory) czy diabły workowate. Dwa ostatnie zachowały się do czasów współczesnych jedynie na Tasmanii, na którą dingo nigdy nie dotarł.

Canis lupus dingo, czyli dingo australijskiGetty Images

Dingo porywające dzieci

To także dingo dostosowały się do wymogów współczesności i tak jak niegdyś nauczyły się polować na kangury czy wombaty, tak teraz łapią również sprowadzone tu przez ludzi ssaki łożyskowe, chociażby króliki czy hodowlane owce. Zdarzało się też, że porywały dzieci - o takiej słynnej sprawie opowiada film "Krzyk w ciemności" z Meryl Streep i Samem Neillem w roli rodziców skazanych za zamordowanie córeczki, która po 30-letnim śledztwie okazała się być ofiarą dingo.

Dla ochrony swych owiec Australijczycy przegrodzili kraj najdłuższym płotem w dziejach ludzkości. To Dingo Fence, biegnący przez 5614 kilometrów od Jimbour w Queensland aż po Nundroo w Australii Południowej. Odkąd powstał w 1885 roku, przez 100 lat wydawało się, że jest dostatecznie wysoki, by zatrzymać drapieżniki, ale okazało się, że te sobie z nim poradziły. Przeszły dołem. Ogrodzenie za to spowodowało, że wobec jednoczesnego braku dingo oraz wypartych przez nie drapieżnych torbaczy drastycznie rozmnożyły się kangury. Przyroda raz jeszcze została postawiona na głowie.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas