Skarbnica nieznanych gatunków
Pół miliona gatunków w Australii czeka na odkrycie. Naukowcy wyliczyli, że ile można na ich zarobić.
Na początek zagadka: ile gatunków kręgowców, roślin, grzybów, ryb, owadów i innych organizmów żyje w Australii? A Ile z nich zostało już odkrytych i nazwanych?
Odpowiedź na pierwsze pytanie brzmi: nie wiemy. Taksonomowie, czyli naukowcy, których praca polega na odkrywaniu, klasyfikowaniu i nazywaniu gatunków szacują, że australijskie lądy, rzeki, wybrzeża i oceany najprawdopodobniej są domem ponad 700 tys. gatunków.
Odpowiedź na drugie pytanie brzmi: 200 tys. Tylko tyle gatunków doczekało się naukowego opisu od czasu, gdy Europejczycy zaczęli badać, zbierać i klasyfikować niezwykłą florę i faunę Australii.
Łącznie te dwie odpowiedzi tworzą niepokojący obraz. Po 300 latach pracy znamy zaledwie jedną trzecią wszystkich gatunków zamieszkujących kontynent.
Australijscy taksonomowie co roku dodają do tej listy około tysiąca nowych gatunków. Biorąc pod uwagę, że 70 proc. z nich wciąż jeszcze nie znają, w tym tempie wykonanie choćby wstępnego spisu australijskiej bioróżnorodności zajęłoby kolejnych 400 lat.
Te luki w wiedzy stanowią poważne zagrożenia. Z opublikowanego właśnie pierwszego raportu w tej sprawie wynika, że to również wielka, niewykorzystana szansa dla gospodarki. Dlatego australijscy badacze wezwali rząd, biznes i mieszkańców do wsparcia ważnej misji: odkrycia i zdokumentowania wszystkich australijskich gatunków. Chcą, by stało się to w ciągu 25 lat.
Z biologicznego punktu widzenia, Australia jest jednym z najbogatszych i najbardziej urozmaiconych miejsc na Ziemi. Występuje tu 7-10 proc. wszystkich gatunków zamieszkujących naszą planetę. Tempo odkrywania nowych gatunków należy tu też do jednego z najwyższych na świecie. Ale poziom naszego zrozumienia bioróżnorodności tego kontynentu nadal jest bardzo niekompletny.
Oczywiście rdzenni mieszkańcy odkryli, nazwali i sklasyfikowali wiele gatunków w ramach swojego systemu wiedzy o świecie na długo przed przybyciem Europejczyków, ale nie mamy prostego sposobu na porównanie ich wiedzy z zachodnią taksonomią.
Odkrywanie nowych gatunków w Australii nie jest trudne. Na każdym podwórku niemal na pewno żyją nienazwane dotąd nauce owady, pająki, roztocza czy grzyby. Każda wycieczka w dzikie rejony oznacza znalezienie się w pobliżu setek kolejnych nieodkrytych gatunków. Problemem jest jednak rozpoznanie tego, że czy dany gatunek jest rzeczywiście nowy.
Taksonomowie opisują i nazywają nowe gatunki dopiero po bardzo ostrożnych badaniach. Każdy osobnik musi być porównany z innymi, by upewnić się, że rzeczywiście stanowi dla nauki nowość. Potrzebne są nie tylko badania terenowe, ale też szczegółowa analiza mikroskopem, czy sekwencjonowanie genów.
Dlaczego więc aż tyle gatunków czeka wciąż na odkrycie? Jednym z powodów jest brak przeszkolonych taksonomów. Kolejnym jest to, że technologie znacząco przyspieszające proces pojawiły się dopiero w ostatniej dekadzie. A rozwiązanie obu tych problemów wymaga, rzecz jasna, odpowiednich funduszy.
Oczywiście jedne grupy organizmów są znane lepiej, niż inne. Bardziej rzucające się w oczy gatunki - ssaki, ptaki, rośliny, motyle itp - są dość dobrze udokumentowane. Mniej widoczne grupy, jak owady, grzyby, roztocza, pająki i bezkręgowce morskie, nadal są słabo znane. Ale nawet najmniej rzucające się w oczy gatunki są ważne.
Grzyby, na przykład, są niezbędnym elementem podtrzymującym funkcjonowanie naturalnych ekosystemów i rolnictwa. Utrzymują pod kontrolą szkodniki, rozkładają śmieci i prowadzą recykling substancji odżywczych. Bez nich świat stanąłby w miejscu. Ale ponad 90 proc. australijskich grzybów nadal czeka na odkrycie.
Dlaczego to ważne? Po pierwsze, bioróżnorodność Australii jest poważnie zagrożona. Żeby chronić żywe organizmy, najpierw musimy je odkryć i nazwać. Obecnie prawdopodobnie wiele gatunków wymiera zanim naukowcy dowiedzą się o ich istnieniu. Albo, co gorsza, zostaną odkryte i opisane w oparciu o eksponaty muzealne na długo po ich wymarciu w przyrodzie.
Po drugie, wiele nieodkrytych gatunków pełni kluczową rolę w utrzymaniu środowiska z korzyścią dla nas wszystkich. Inne mogą okazać się w przyszłości zagrożeniami. Większość gatunków pozostaje niezauważona, dopóki nie wydarzy się coś złego. To, że wiemy o nich tak mało, jest ogromnym zagrożeniem.
Po trzecie, te gatunki mogą dawać nam ogromne korzyści. Raport Deloitte Access Economics zlecony przez Taxonomy Australia ocenia, że odkrycie pozostałych australijskich gatunków dałoby gospodarce korzyści rzędu 3,7 do 28,9 mld dol. australijskich.
Największe zyski wiążą się z biobezpieczeństwem, medycyną, ochroną środowiska i rolnictwem. Raport wskazuje, że każdy dolar zainwestowany w odkrycie pozostałych australijskich gatunków przyniesie 35 dol. zysków. Takiej analizy kosztów i zysków nigdy dotąd nie przeprowadzono.
Australijscy taksonomowie - pracujący w muzeach, na uniwersytetach, w narodowym instytucie naukowym CSIRO czy departamentach rządowych planowali od kilku lat ambitną misję polegającą na odkryciu pozostałych nieznanych gatunków w ciągu jednego pokolenia. Czy taki cel jest osiągalny? Na szczęście tak. Osiągnięcie go będzie wymagało wykorzystania nowych technologii, w tym zrobotyzowanych szybkich urządzeń do sekwencjonowania DNA, sztucznej inteligencji i superkomputerów. To zdecydowanie przyspieszy proces zbierania osobników i nazywania gatunków, gwarantując jednocześnie dotrzymania naukowych standardów.
W zeszłym roku zorganizowano krajowy szczyt australijskich taksonomów, w tym początkujących badaczy, którzy będą prowadzili tę misję. Szczyt potwierdził, że przy wykorzystaniu odpowiednich technologii tempo opisywania nowych gatunków można przyspieszyć 16-krotnie - redukując potrzebny czas z 400 do 25 lat.