Polskie łosie giną. W miastach, na drogach, a nawet w środku lasu
Niedawno rozpoczęło się bukowisko, czyli okres godowy łosi. Tymczasem nie ma tygodnia, aby w mediach nie pojawiały się doniesienia o kolejnym martwym osobniku. Łosie giną potrącone przez kierowców, zbliżając się do ludzi, a nawet… w środku lasu. Winne tym tragediom nie są jednak zwierzęta, ale działalność człowieka.
Wrzesień i październik to naturalny okres godowy łosi, czyli tak zwane bukowisko. Jak sama nazwa wskazuje, samce wydają wówczas charakterystyczny odgłos ("buczenie") i wędrują, szukając partnerek.
Chory łoś zabity w Gdyni
Zdarza się jednak także, że łosie docierają do miast. Tak było niedawno w Gdyni, gdzie zaobserwowano samca, który według relacji policjantów "próbował zaatakować osoby postronne". Łoś był chory (weterynarz stwierdził przepuklinę).
"Zwierzę zachowywało się nienaturalnie, było nadmiernie pobudzone, miało widoczne obrażenia podbrzusza" - podał gdyński urząd miasta. Z tego powodu zdecydowano się go zabić, mimo że początkowy plan zakładał eskortowanie go z powrotem do lasu.
Łosie pod Łodzią, k. Skarżyska i w Pajęcznie
Na przestrzeni zaledwie kilku ostatnich dni wędrujące łosie zaobserwowano także w Andrespolu pod łodzią i na drodze S7 koło Skarżyska. Zwierzętom na szczęście nic się nie stało i bezpiecznie wróciły do lasu.
Takiego szczęścia nie miał już jednak samiec, który został potrącony niedaleko Pajęczna w województwie łódzkim. Łoś zmarł po tym jak zderzył się z osobowym fordem na drodze wojewódzkiej niedaleko wsi Ważne Młyny.
Łoś zmarł, bo zaczepił się o siatkę
Do tragedii doszło także w poniedziałek na terenie Nadleśnictwa Augustów. Piotr Pilasiewicz opisał na Facebooku historię łosia, który zaplątał się w metalową siatkę ogradzającą leśny młodnik. Zwierzę prawdopodobnie chciało pożywić się młodymi drzewami, ale leśnicy zabezpieczają je ogrodzeniami. Łoś zginął, konając w męczarniach.
To nie jedyny taki przypadek, a problemem nie są tylko ogrodzenia w lasach, ale także zwykłe płoty przy domach. WWF Polska szacuje, że co roku z powodu ogrodzeń z kolcami ginie w Polsce nawet kilkadziesiąt łosi. Ich ofiarami są też inne zwierzęta - sarny, jelenie, psy.
"Do wypadków z udziałem zwierząt na zakończonych ostrymi, metalowymi elementami ogrodzeniach dochodzi dość często. Najczęściej słyszymy o przypadkach, kiedy to łoś zawisa przy próbie sforsowania niebezpiecznego ogrodzenia" - informuje dr Rafał Kowalczyk, dyrektor IBS PAN w Białowieży. "W samym 2020 roku na ogrodzeniach zginęło kilkanaście łosi, a skala problemu może być większa, bo nie wszystkie przypadki są ujawniane" - zdradza ekspert.
Dlaczego łosie giną?
Budynki mieszkalne i płoty budowane są na obszarach jeszcze niedawno zamieszkiwanych przez zwierzęta lub w ich bezpośrednim sąsiedztwie. To sprawia, że mieszkańcy miejscowości położonych w pobliżu lasów i mokradeł spotykają łosie na okolicznych uliczkach czy wręcz własnych podwórkach - zauważają aktywiści z WWF Polska. Tak dzieje się właśnie teraz, gdy łosie odbywają sezonowe migracje.
"Łosie potrafią sforsować nawet dwumetrowe ogrodzenie. Niestety, gdy te 300-kilogramowe zwierzęta zahaczą o ostre groty na płocie, nadziewają się na nie i nie są w stanie się oswobodzić, co prowadzi do śmierci albo poważnych obrażeń. Takiego zwierzęcia nie da się uratować, można tylko skrócić jego cierpienie" - tłumaczy dr Kowalczyk.
Łoś to gatunek, który w Polsce był na skraju wyginięcia. Mimo tego nie jest chroniony i nadal uważany jest za zwierzę łowne. Przed polowaniami, mimo prób ich wznowienia, łosie chroni wprowadzone w 2001 roku moratorium. Nic nie chroni ich jednak przed ekspansywną naturą człowieka.