Podgrzane ścieki w polskich rzekach i jeziorach niszczą bioróżnorodność
Miliardy metrów sześciennych podgrzanych wód pochłodniczych trafia co roku do polskich zbiorników wodnych. Ma to destrukcyjny wpływ na środowisko naturalne.
Każdego roku 12 polskich elektrowni termicznych z otwartym systemem chłodzenia pobiera z rzek i jezior 6,3 mld m3 wody. 96 proc. z nich zostaje z powrotem odprowadzona do zbiorników wodnych w postaci pozbawionych życia biologicznego silnie podgrzanych ścieków (wód pochłodniczych).
Rekordzistami poboru wody są dwie elektrownie zlokalizowane w dorzeczu Wisły: Kozienice (bloki 1-10) oraz Połaniec. W sumie ich średnie zużycie wód co roku w latach 2015-2019 wynosiło 2,9 mld m3 wody, czyli 29 proc. całkowitego poboru wód na potrzeby krajowej gospodarki i ludności oraz 47 proc. wód wykorzystanych w polskiej energetyce.
- Elektrownie termiczne, spalając węgiel, do 40 proc. energii przetwarzają na energię elektryczną, a aż 60 proc. wytwarzanej energii oddają do środowiska, w postaci podgrzanej wody - mówi dr hab. Tomasz Mikołajczyk z Pracowni Ekspertyz i Badań Ichtiologicznych.
W najnowszym raporcie eksperci ocenili skalę podgrzania Wisły przez wody pochłodnicze elektrowni Kozinice i Połaniec. Ocenili także wpływ zrzutu gorących wód pochłodniczych z Elektrowni Kozienice na faunę ryb żyjących w Wiśle. Autorami raportu są naukowcy: Michał Cebula, Karol Ciężak, dr Łukasz Mikołajczyk, prof. dr hab. Tomasz Mikołajczyk, dr inż. Michał Nowak, Dariusz Skowronek, Robert Wawręty, dr hab. Roman Żurek.
Według badaczy zrzut podgrzanych wód pochłodniczych z elektrowni Połaniec i Kozienice istotnie i na dużym odcinku podnosi temperaturę Wisły. Jej wzrost jest zróżnicowany od odległości od punktu zrzutu gorących ścieków i od stopnia ich zmieszania z wodami rzeki. Po całkowitym wymieszaniu ścieków termicznych z wodami Wisły jej temperatura wzrasta około 1,7-1,9 st. Celsjusza.
Podniesienie temperatury wody ma niszczycielski wpływ na ekosystemy w Wiśle. Zwiększa to tempo metabolizmu ryb, a wraz z tym zapotrzebowanie tych organizmów na tlen, jednocześnie powodując zmniejszenie ilości gazów rozpuszczonych w wodzie, w tym właśnie tlenu. Poza tym zwiększa wrażliwość ryb na toksyny zawarte w wodzie, zmienia ich cykl płciowy i termin rozrodu, może zaburzać migrację ryb wędrownych, sprzyja pojawieniu się gatunków inwazyjnych i zwiększa prawdopodobieństwo zakwitów glonów oraz sinic.
- Jeśli chodzi o bioróznorodność, to liczba istniejących gatunków na odcinku refrerncyjnym, powyżej elektrowni - w zimnej wodzie - jest zbliżona do tych odcinków poniżej elektrowni, z cieplejszą wodą. Jednak jeżeli przyjrzymy się liczebności populacji niektórych gatunków, to te różnice już są. Okazuje się, że temperatura ma wpływ na liczebność gatunków oraz ich rozmieszczenie. Dodatkowo w przypadku trzech badanych gatunków ryb temperatura okazała się też mieć wpływ na wielkość organizmów - tłumaczy Mikołajczyk.
Eksperci wskazują, że rozwiązaniem tych problemów jest przede wszystkim odejście od wodochłonnych technologii produkcji energii. Natomiast w okresie przejściowym ograniczenie ilości zrzucanych wód pochłodniczych można osiągnąć poprzez przebudowę otwartych systemów chłodzenia elektrowni na obiegi zamknięte.
- Tego rodzaju praktyki działające destrukcyjnie na ichtiofaunę trwają już od lat 60., ponieważ od tamtego czasu funkcjonują elektrownie w Połanicach i Kozienicach. Dodatkowo zapowiada się, że będzie pod tym względem coraz gorzej, ponieważ temperatura wody w rzekach rośnie też w miarę postępu zmian klimatycznych - mówi ekspert.
Robert Wawręty z Towarzystwa na rzecz Ziemi zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt problemu: choć elektrownie termiczne z otwartym systemem chłodzenia niszczą środowisko, "mogą liczyć na specjalne udogodnienia finansowe dotyczące odprowadzanych wód pochłodniczych.
- Prawo Wodne określa w tym zakresie zwolnienia z opłat, które powodują, że elektrownie albo nie ponoszą żadnych kosztów, albo są one kompletnie nieadekwatne do powodowanych przez nie szkód w środowisku - twierdzi Wawręty dodając: - W rezultacie w okresie ostatnich trzech lat za 18 mld m3 ścieków termicznych wprowadzonych do wód powierzchniowych z elektrowni do budżetu państwa trafiło tylko 95 tys. zł. Pięć elektrowni nie zapłaciło w tym czasie nawet symbolicznej złotówki, w tym Elektrownia Połaniec - jedna z największych w Polsce pod względem ilości pobieranych wód. Elektrownia Kozienice zapłaciła w tym czasie tylko 26 tys. zł pomimo, że odprowadza w Polsce największą ilość wód pochłodniczych.
Wawręty zwraca uwagę także na to, że elektrownie w większości rozliczały się w oparciu o oświadczenia dotyczące temperatury pobieranych i odprowadzanych wód pochłodniczych. - Problem w tym, że 10 elektrowni jest zwolnione z obowiązku prowadzenia monitoringu, więc organy zajmujące się ochroną środowiska i gospodarką wodną nie mogą nawet zweryfikować składanych przez nie oświadczeń. Na tym nie koniec. Brak ciągłego monitoringu uniemożliwia też w praktyce kontrolowanie, czy temperatura wód pochłodniczych w ogóle spełnia jedyne kryterium termiczne określone w naszym prawie, czyli że nie może przekroczyć 35 st. Celsjusza - twierdzi ekspert.
Autorzy raportu rekomendują "odejście od wodochłonnych technologii produkcji energii", a "w okresie przejściowym ograniczenie ilości zrzucanych wód pochłodniczych można osiągnąć poprzez przebudowę otwartych systemów chłodzenia elektrowni na obiegi zamknięte". Ich zdaniem już dziś należy dokonać zmian w przepisach prawnych chroniących ekosystemy wodne.
Źródło: Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot, Zielona Interia