Pandemia zalała oceany tworzywami sztucznymi
Nawet 25 tys. ton tworzyw sztucznych trafiło do oceanów z powodu pandemii - alarmują naukowcy. Zdaniem badaczy stanowi to zagrożenie dla morskich ekosystemów.
Wyniki badań opublikowano w czasopiśmie PNAS Amerykańskiej Akademii Nauk. Wynika z niego, że w związku z pandemią koronawirusa świat wytworzył ponad 8 mln ton śmieci z tworzyw sztucznych. Większość odpadów pochodzi ze szpitali i gromadzi się na plażach i przy brzegach. Z symulacji wynika, że "do końca tego stulecia 28,8 proc. odpadów popandemicznych z tworzyw sztucznych trafi na dno oceanów, a 70,5 proc. znajdzie się na plażach".
Z powodu walki z Covid-19 zapotrzebowanie na plastik jednorazowego użytku zwiększyło się, co "zintensyfikowało i tak już wymykający się spod kontroli problem".
Naukowcy przypominają, że oceaniczne pływy transportują tworzywa na bardzo duże odległości, co może prowadzić do obrażeń lub śmierci wielu organizmów morskich. Autorzy badania jako przykład podają ryby uwięzione w rękawiczkach medycznych, oraz martwego pingwina z maseczką ochronną w żołądku, którego znaleziono w Brazylii.
To powoduje niebezpieczeństwo związane z "inwazją gatunków i przenoszeniem wraz z odpadami rozmaitych zanieczyszczeń, w tym wirusa SARS-Cov-2".
Program Narodów Zjednoczonych ds. Ochrony Środowiska (UNEP) ocenił, że do 2030 r. może podwoić się obecne zanieczyszczenie wód morskich i oceanicznych plastikiem.
Zdaniem ONZ, do 2050 r. w oceanach będzie więcej plastiku, niż ryb. Już teraz drobiny tworzyw sztucznych są obecne na najgłębszych dnach oceanów. Mikroplastik wykryto także na szczycie Mount Everest. Drobiny przedostają się również do ludzkich organizmów. Z niedawno opublikowanego badania wynika, że znaleziono je w organizmie noworodków. Więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ.
