Miejskie ule nie takie eko. Hodowla w mieście szkodzi dzikim pszczołom

Tam, gdzie pojawiają się miejskie ule, spada populacja dzikich pszczół. Nowe badanie wskazuje, że, mimo dobrych intencji, miejskie pszczelarstwo może być środowiskowym problemem.

W wielu polskich miastach pasieki zakładane są np. na dachach budynków czy urzędów. Okazuje się, że takie miejskie ule mają zły wpływ na populację dzikich pszczół
W wielu polskich miastach pasieki zakładane są np. na dachach budynków czy urzędów. Okazuje się, że takie miejskie ule mają zły wpływ na populację dzikich pszczół Michal Dyjuk/FORUM Agencja FORUM
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

"Ratowanie pszczół" stało się w ostatnich latach bardzo modne. Jednym z najbardziej widowiskowych przejawów tego trendu stało się stawianie uli w miejskich parkach czy na dachach budynków. Nowe badanie wskazuje jednak, że choć takie działania były dobre dla hodowanych przez człowieka pszczół miodnych, ich dzikie kuzynki zapłaciły za nie sporą cenę.

Miejskie ule zmniejszają różnorodność dzikich pszczół

Naukowcy z Montrealu w Kanadzie przebadali populacje dzikich pszczół w całym mieście w 2020 r. i stwierdzili, że różnorodność gatunków dzikich pszczół była mniejsza na obszarach o większej koncentracji uli pszczół miodnych.

Ogólna różnorodność pszczół w mieście spadła od czasu ostatniego badania w 2013 r. Badanie tych samych miejsc wykazało 177 różnych gatunków dzikich pszczół w 2013 r., ale tylko 120 gatunków w 2020 r. W międzyczasie w mieście pojawiło się ok. 3 tys. uli z pszczołami miodnymi.

"Miejsca, gdzie najbardziej przybyło pszczół miodnych miały najmniej dzikich gatunków" - mówi Gail MacInnis z National Bee Diagnostic Center na Northwestern Polytechnic w Beaverlodge w Kanadzie.

Mniej pożywienia i mniej dzikich pszczół

Wydaje się, że pszczoły miodne wypierają dzikie pszczoły, konkurując z nimi o pożywienie. MacInnis i jej współpracownicy pobrali również próbki koniczyny białej w każdym z badanych miejsc i stwierdzili, że ilość dostępnego pyłku koniczyny malała wraz ze wzrostem liczby pszczół miodnych.

Spadek liczby dzikich zapylaczy niepokoi naukowców. Choć pszczoły miodne są niezbędne do zapylania wielu roślin uprawianych przez rolników, to dzikie zapylacze lepiej radzą sobie z zapylaniem wolno rosnących, rodzimych roślin. Tym, którzy faktycznie troszczą się o los zapylaczy, naukowcy radzą posadzenie wielu różnych gatunków kwiatów, zwłaszcza lokalnych, rodzimych roślin. Łąka kwietna jest najlepszym przyjacielem zapylacza.

Środowisko w czasie wojny.Program Czysta Polska
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas