Inwazyjne żółwie w polskich wodach. Groźne dla zwierząt i ludzi

"Inwazyjne żółwie" - może brzmieć jak tytuł horroru klasy Z. Jednak w rzeczywistości nie ma tu powodów do śmiechu. Obce dla naszych ekosystemów gatunki są wielkim zagrożeniem, które powstało przez brak rozwagi ludzi.

Żółw czerwonolicy.
Żółw czerwonolicy.Maciej NABRDALIK/East News sourceEast News
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

We Wrocławiu z fosy miejskiej odławiane są inwazyjne gatunki żółwi. Może się wydawać, że te gady to niegroźne stworzenia, ale okazuje się, że stanowią zagrożenie nie tylko dla ryb, płazów, naszych rodzimych gatunków żółwi, ale również dla ludzi.

- Właściwie wszystkie żółwie, które są w fosie, to są żółwie pochodzące od prywatnych hodowców. Te zwierzęta były sprzedawane przez lata i kupowane przez nieświadomych klientów. Póki żółwie są małe, są bardzo atrakcyjne wizualnie. Ludzie podejmują decyzje o zakupie żółwia dosyć impulsywnie, nie mając wiedzy o specyfice danego gatunku, a ten jednak osiąga duże rozmiary, brudzi, dużo je i wymaga sporego akwarium - mówi Zielonej Interii Aleksandra Kolanek, prezeska Towarzystwa Herpetologicznego NATRIX, które zajmuje się odłowami.

Według herpetolożki obecnie we wrocławskiej fosie znajduje się jeszcze około 20 żółwi. - Przenoszą różnego rodzaju bakterie i grzyby, które później przechodzą na ptaki wodne. Te przenoszą je między zbiornikami. Oprócz tego żółwie zjadają małe ryby. Potencjalnie patogeny roznoszone przez żółwie mogą być groźne także dla ludzi. Ryzyko zarażenia się od nich salmonellozą lub chlamydią nie jest duże, ale istnieje - mówi.

Kolanek tłumaczy, że wraz z ocieplaniem się klimatu istnieje ryzyko, że pojawią się warunki do powiększania inwazyjnej populacji. - Obecnie mamy doniesienia, że żółwie podejmują próby rozmnożenia się. Obserwowaliśmy na wyspie wewnątrz fosy miejsca, w których ewidentnie próbowały złożyć jaja. Potrzebują wysokich temperatur do inkubacji jaj. Na razie nie ma wystarczających warunków do tego, by coś się z nich wykluło, jednak mamy coraz cieplejsze lata i łagodniejsze zimy, więc podejrzewamy, że jeśli [te zwierzęta - red.] nie zostaną odłowione ze środowiska, to pojawi się znacznie większy problem - stwierdza Kolanek.

Żółwie podbiły świat

Okazuje się jednak, że problem ten nie dotyczy wyłącznie Dolnego Śląska, ale całej Polski. - Wrocław nie jest odosobniony. Odłowy w tym roku będą prowadzone także w kilku innych lokalizacjach w Polsce. W ramach tego samego projektu zespoły ekspertów będą robić to na Lubelszczyźnie, w okolicach Warszawy oraz w Poznaniu - mówi Bartłomiej Gorzkowski, prezes Fundacji Epicrates.

Najczęściej występującym obecnie przedstawicielem inwazyjnego żółwia jest żółw ozdobny, który ma trzy podgatunki: żółw czerwonolicy (najpopularniejszy), oraz żółtolicy i żółtobrzuchy.

- Żółwie tego gatunku znakomicie sprzedawały się w latach 90. w sklepach zoologicznych praktycznie na całym świecie. Stany Zjednoczone eksportowały każdego roku od 3 do 5 mln żółwi. Do polskich sklepów zoologicznych między 1994 a 1997 sprowadzono z USA około 448 tys. młodych żółwi. Oferowane osobniki osiągały wtedy rozmiar monety pięciozłotowej. Sprzedawały się znakomicie i nie kosztowały wiele. Często sprzedawcy byli niedoinformowani lub zatajali informacje o tym, jak duże później stają się te zwierzęta - wyjaśnia Godzkowski dodając, że dorosłe żółwie ozdobne osiągają do trzech kilogramów i mają do 30 cm długości. - Szybko więc wyrosły z domowych akwariów. Ludzie zaczęli się ich masowo pozbywać i wypuszczać do pobliskich jezior i rzek.

Gorzkowski wyjaśnia, że żółwie ozdobne okazały się jednak wyjątkowo odporne na zmieniające się warunki pogodowe i były w stanie przetrwać nawet wyjątkowo ciężkie zimy. Wiosną natomiast zaczynają intensywny żer. - Zjadają ogromne ilości ikry i skrzeku płazów. Swoją obecnością zaburzają równowagę w ekosystemie. Stanowią także realne zagrożenie dla naszych rodzimych żółwi błotnych, które spowodowane jest m.in. przenoszeniem patogenów, które nie były obecne w naszym środowisku - stwierdza ekspert.

Najgroźniejsze gatunki świata

Ze względu na swoją inwazyjność żółwie czerwonolice zostały wpisane na listę stu najgroźniejszych gatunków świata opracowaną przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody (IUCN). - Dodatkowo wprowadzono zakaz importu do Europy żółwi ozdobnych. Na ich miejsce zaczęto jednak importować inne gatunki żółwia, które nie były objęte zakazem.

Co więc zrobić, jeśli natrafi się gdzieś na przedstawiciela inwazyjnego gatunku żółwi? - Należy zgłosić się do gminy. To gmina powinna temu zwierzęciu zapewnić miejsce w specjalistycznym ośrodku. Wynika to z ustawy o ochronie zwierząt. Porzucone żółwie wpisują się w ustawową definicję zwierzęcia bezdomnego, a opracowanie programu opieki nad nimi należy do zadań własnych gminy. Problem w tym, że z tych obowiązków wywiązuje się niewiele samorządów. Obecnie są to m.in. Lublin i Warszawa. Pomału te inicjatywy rozwijają się także na Śląsku i w Szczecinie, jednak większość gmin w Polsce ignoruje ten problem. Mam nadzieję, że projekt nowej ustawy o gatunkach obcych wprowadzi ich większą odpowiedzialność - mówi Gorzkowski.

Podkreśla też, że w tym momencie brakuje rozwiązań systemowych i większej ilości azylów dla takich zwierząt. Sama Fundacja Epicrates stara się stworzyć tego rodzaju duży azyl dla inwazyjnych żółwi.

Ustawa o gatunkach obcych została uchwalona przez Sejm dwa tygodnie temu. Jej celem jest wdrożenie do polskiego prawa przepisów rozporządzenia Parlamentu Europejskiego o gatunków obcych dla wspólnoty, kontrole w tym zakresie unijnych granic, raportowanie, wzajemne powiadamianie oraz współpraca między państwami członkowskimi. To wszystko ma pomóc w zminimalizowaniu negatywnego wpływu inwazyjnych gatunków na rodzimą przyrodę.

Źródło: Zielona Interia, PAP

mcz

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas