Nowych parków narodowych nie będzie bez dialogu z gminami

Od 20 lat w Polsce nie powstał żaden park narodowy. Z badań opinii publicznej wynika, że Polacy chcą ich powoływania. Przynajmniej w teorii, bo gdy pojawiają się konkrety, zaczynają się protesty.

article cover
123RF/PICSEL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Organizacje społeczne prowadzą właśnie akcję #Dwiedekady przypominając, od jak dawna nie powstał w Polsce żaden park narodowy. Co stoi na przeszkodzie?

Prof. Alina Kulczyk-Dynowska z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu: Ustawa o ochronie przyrody mówi, że parki narodowe powstają po uzgodnieniu z samorządami, czyli de facto za ich zgodą. To oznacza, że one mogą zgłaszać prawo weta wobec takich planów. Już wiele lat temu pojawiła się propozycja, by zmienić ten zapis, tak by samorządy miały prawo do wyrażenia opinii, która nawet jeśli byłaby negatywna, nie blokowałaby całego projektu. Propozycja jednak przepadła. Podkreślić jednak należy, że sama zmiana przepisów nie jest wystarczająca - problem jest znacznie szerszy.

Dlaczego samorządy parków nie chcą?

Beneficjentami parków narodowych i ochrony unikatowych dóbr przyrody z założenia powinniśmy być my wszyscy, całe społeczeństwo. Powołanie parku wiąże się jednak, z tym że ograniczenia w zakresie gospodarki przestrzennej dotkną gminy, w których parki by powstały. A gminy się na to godzić nie chcą, bo się tych ograniczeń boją. Żeby to zrozumieć, wystarczy spojrzeć na problem z ich perspektywy: samorządowcy, który reprezentują interesy lokalnej społeczności, chcieliby być wybrani w kolejnych wyborach, więc działają w interesie ludzi, których reprezentują i własnym.

Samorządy dużo chętniej godziłyby się na powołanie parków narodowych, gdyby widziały w tym konkretną korzyść dla lokalnej społeczności. W przypadku, gdy tych korzyści nie ma, bądź nie są one namacalne, to nie ma nic dziwnego w tym, że są przeciw. Boją się, że ludzie, których reprezentują, na parkach będą tracić.

To jak samorządy do tego przekonać?

Na pewno - i chciałabym to mocno podkreślić - nie poprzez zmienianie przepisów, które umożliwią wydawanie nakazu gdzieś w ministerstwie o przystąpieniu do procedury mającej na celu tworzenie parku. To stawiałoby ludzi przed faktem dokonanym i wprost będzie prowadzić do konfliktów przestrzennych. Należy przede wszystkim akcentować korzyści dla lokalnych społeczności. Dziś nie ma o tym mowy w przestrzeni publicznej.

Jakie to by mogły być korzyści?

Przede wszystkim powinny to być subwencje dla gmin. Ich mechanizm powinien opierać się pakiecie inwestycji infrastrukturalnych, bo jedną z największych korzyści dla lokalnych społeczności, płynących z obszarów chronionych, jest ich funkcja turystyczna. Należy też wskazywać, że powołując park, region zdobywa przewagę konkurencyjną. Międzyzdroje, Łeba, czy Karpacz - czy to są biedne gminy? Z pewnością nie, choć znaczna część ich obszarów pokryta jest właśnie obszarami chronionymi. Problem w tym, że ta szansa nie wszędzie jest właściwie wykorzystywana. W Polsce parki narodowe znajdują się dziś na terenie 117 gmin, ale aż 59 z nich nie pełni funkcji turystycznej mierzonej klasycznymi miernikami. To w dobie dynamicznie rozwijającej się turystyki ogromna strata.

Organizacje społeczne twierdzą, że hamulcowym są również Lasy Państwowe.

Tak, bo Lasy Państwowe mają całkiem inne cele niż parki narodowe. Należy też pamiętać, że są one właścicielami wielu cennych przyrodniczo terenów, których wcale nie chcą się pozbywać, bo wówczas nie mogły pozyskiwać stamtąd, chociażby drewna. Zatem rozmawiając o powołaniu parków narodowych, należy wzmocnić pozycję osób, które dbają o ochronę przyrody, a nie o gospodarowanie lasami.

Jest też lokalny aspekt tej sprawy. Otóż w Lasach Państwowych zarobki są na całkiem innym poziomie niż w Parkach Narodowych, więc nie ma się co dziwić, że działacze samorządowi dla swoich wyborców obniżek nie chcą.

Jak w takim razie wzmocnić pozycję tych, którzy chcą bronić przyrodę, bez antagonizowania społeczności lokalnych?

Tu potrzebna jest zmiana, która moim zdaniem już się zaczyna, bo choćby dzięki naszemu członkostwu w Unii Europejskiej przyjmujemy rozwiązania na rzecz bioróżnorodności i będziemy musieli zwiększyć obszary chronione. Zatem te przemiany już się zaczęły, ale jaki będzie ich skutek, nie wiem.

Szczególnie, że można odnieść wrażnie, iż strony okopały się na stanowiskach i nikt nie ma ochoty siadać do rozmowów.

Konflikty przestrzenne związane z obszarami chronionymi z jednej strony mobilizują lokalną społeczność, wywołują lokalny patriotyzm i ludzie zaczynają się interesować przestrzenią, w której żyją. Natomiast w samej dyskusji o obszarach chronionych potrzebny jest spokój, merytoryczne argumenty i uwypuklenie korzyści ekonomicznych dla lokalnych społeczności. Opinie mogące budzić kontrowersje powinny być marginalizowane w przestrzeni publicznej, bo one temu interesowi nie służą.

Czyli mamy do wykonania w zasadzie niewielką zmianę prawną i musimy stworzyć system dofinansowań dla gmin.

Do tego dodałabym jeszcze kwestie edukacji ekologicznej i zmian mentalności społeczeństwa, tylko że to wymaga czasu, którego przy obecnym stanie środowiska i zagrożeniu, zwyczajnie nie mamy. Proszę zwrócić uwagę, jak długo toczy się dyskusja, czy ma powstać Turnicki Park Narodowy. Zanim się zmieni mentalność, możemy zatracić te cenne przyrodniczo regiony. Właśnie z tego powodu uważam, że najważniejsze są zachęty ekonomiczne i podkreślanie, że to szansa na rozwój obszarów wiejskich, bo to one są najczęściej powiązane z parkami narodowymi i obszarami cennymi przyrodniczo.

Czy stworzenie systemu zachęt byłoby bardzo trudne?

Myślę, że jeśli idzie o ustalenie samych zasad, to nie jest duży problem. Sęk w tym, że rozmowy na ten temat trwały już w 2010 r. i przez tych 11 lat nic się nie wydarzyło.

W czym zatem problem?

W tym, że parki narodowe zajmują 1 proc. powierzchni w Polski. Czy z punktu widzenia polityka opłaca się zajmować tym 1 proc.? Myślę, że to za mały obszar, by rzeczywiście zainteresował decydentów na wystarczająco wysokim szczeblu. Na razie takiej woli nie widzę. I to jest przykre.

A gdzieś na świecie przyjęto podobne rozwiązania?

Parki narodowe są wszędzie na świecie i pełnią bardzo podobne funkcje, ale jeśli idzie o prawne niuanse, które są potrzebne do funkcjonowania powierzchni objętej ochroną, to tu już pojawiają się potężne różnice. Dlatego rozwiązań z innych krajów skopiować się nie da. Musielibyśmy wymyślić je sami.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas