Raport: Śmiecimy w lasach na potęgę. Potrzebna edukacja oraz wyższe kary
Co roku Lasy Państwowe usuwają 100 tys. metrów sześciennych śmieci z lasów. Ludzie wyrzucają je tam, bo kary są za niskie i brakuje edukacji środowiskowej - wynika z raportu Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.
Tylko w 2019 r. Lasy Państwowe zapłaciły prawie 20 mln zł za sprzątanie podległych im terenów. Śmiecą wszyscy, mieszkańcy, turyści, ale również przedsiębiorcy. Do lasów trafiają papierki po słodyczach, butelki po napojach, śmieci z domów, a nawet odpadki z zakładów pracy, czy gruz. Jednak koszt samego posprzątania lasu to nie wszystko. Za śmiecenie płaci natura, do której trafia plastik i trujące odpady. Cierpią na tym także zwierzęta, które jedzą śmieci lub się w nie zaplątują i często nie mogą się oswobodzić.
Raport "Edukować i karać. Zjawisko zaśmiecania lasów w Polsce" przygotowało Centrum Polityk Publicznych Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Jego autorzy przeprowadzili wywiady z 400 pracownikami Służby Leśnej.
Śmieć śmieciowi nierówny
Twórcy dokumentu podkreślają, że "mamy do czynienia z sytuacją paradoksalną", bo wiele osób wyrzuca śmieci ze swoich gospodarstw domowych, mimo że płacą obowiązkowo dość wysokie rachunki za wywóz odpadów.
Inaczej sytuacja wygląda z przedsiębiorcami. - Słowo klucz to odpowiedzialność. Na razie mówimy o odpowiedzialności mieszkańców za ich śmieci. Jednak co z mikroprzedsiębiorcami, którzy nie wpisują się do bazy danych o produktach i opakowaniach oraz o gospodarce odpadami? To dzięki niemu powinniśmy wiedzieć, ile dana firma wytwarza śmieci i co się z nimi dzieje - mówi nam Dominik Dobrowolski, ekolog, współorganizator akcji "Górska Odyseja". - Drugą rzeczą jest Rozszerzona Odpowiedzialność Producenta. Wprowadzenie systemu kaucji także pozwoli ograniczyć odpady, pod warunkiem, że będzie ona odpowiednio wysoka, czyli powyżej złotówki za opakowanie.
Buntowniczy śmiecący
Co ciekawe, leśnicy, najczęściej jako przyczynę wyrzucania śmieci do lasu wskazywali "cechy charakteru" ludzi. Ankietowani mówili, że takie podejście do środowiska wynikało m.in. ze złej woli, głupoty, buntowniczości, czy lenistwa śmiecących. Taką opcję wybrało 26,8 proc. badanych. "Respondenci przypisywali te cechy sprawcom zaśmiecania w taki sposób, jakby cechy te były niezbywalnymi charakterystykami tych osób i w zasadzie nie było możliwe dokonanie zmian, a recydywa czymś przesądzonym" - piszą autorzy raportu. Zdaniem pytanych leśników, śmiecący takich postaw byli też nauczeni (22 proc.).
Jedną z przyczyn śmiecenia miało być to, że do Punktów Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych jest "za daleko", bądź, że akurat ten rodzaj śmieci nie jest tam przyjmowany. - Większość ludzi, z którymi rozmawiam, nie ma zielonego pojęcia gdzie są PSZOK-i. To dosyć nowy punkt w systemie gospodarki odpadami. Ludzie nie wiedzą co tam można oddawać, że można bezpłatnie pozbywać się śmieci. Spotykając się w gminach z samorządowcami namawiam do promocji PSZOK-ów, tak żeby mieszkańcy nie musieli np. wyrzucać telewizorów do lasów - mówi Dobrowolski.
Ankietowani uznali także, że kwestie takie jak kary czy ostracyzm społeczny nie odgrywają tutaj większej roli. Taką opcję wybrało 16 proc. badanych.
"Niewielkie znaczenie przypisywane czynnikom społecznym, w porównaniu z osobistymi i systemowymi, interpretujemy jako wskazówkę, że praktyka wyrzucania śmieci w lasach nie jest zachowaniem opartym o normę społeczną, lecz działaniem o charakterze indywidualnym, uwarunkowanym charakterem osoby lub niewłaściwymi nawykami. W odróżnieniu od tego, działanie w oparciu o normy społeczne polega na uzależnieniu własnego postępowania, od postępowania i opinii innych" - piszą autorzy raportu.
Dobrowolski mówi, że ludzie, z którymi się na co dzień spotyka i rozmawia deklarują, że nie śmiecą. Jego zdaniem, większość osób faktycznie mówi prawdę i to co widzimy, "to efekt działań mniejszości, z którą nie możemy sobie poradzić. Ludzie chyba też dojrzeli do tego, że niszczenie środowiska to przestępstwo".
Większe kary
Za zwiększeniem kar jest 90 proc. ankietowanych pracowników leśnych. Podobnie sugerują autorzy raportu, według których "kary w obecnej formie najwyraźniej nie są wystarczająco skuteczne, skoro zarówno nasilenie, jak i uciążliwość problemu są tak duże, jak raportują to pracownicy Służby Leśnej".
Oprócz zwiększenia kar, proponują także, aby śmiecący ponosili koszty sprzątania śmieci, które zostały pozostawione.
Między innymi takie zmiany proponuje Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Resort chce, aby kary za śmiecenie były zwiększone od 500 zł do 5 tys. Ministerstwo chce także, aby w przypadku przestępstw środowiskowych była obowiązkowa nawiązka, nawet w wysokości kilku milionów złotych. Ma to pokryć szkody, jakie są wyrządzane podczas zatruwania środowiska.
"Zapowiadane przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska kary to krok w dobrym kierunku. Jednak, aby poradzić sobie z rosnącym problemem odpadów komunalnych i wysypem nielegalnych wysypisk w lasach i innych miejscach do tego nieprzeznaczonych, należy działać bliżej źródła problemu. Do zaśmiecania dochodzi często jeśli dany odpad ma np. w oczach konsumenta zerową lub ujemną wartość. Wprowadzając takie mechanizmy jak system kaucyjny, nadaje się dosłowną wartość odpadom, objętych systemem. Jak pokazuje raport Reloop Platform, systemy kaucyjne prowadzą do redukcji zanieczyszczenia środowiska odpadami, szczególnie pochodzącymi z opakowań objętych systemem" - pisze nam Antonina Konarzewska, młodsza specjalistka ds. gospodarki obiegu zamkniętego w WWF Polska.
Projekt nowelizacji kodeksu wykroczeń i kodeksu karnego trafił już do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i został wpisany do rejestru prac. Pod koniec roku ma trafić do Sejmu. Zmiany mogą wejść w życie już w 2021 r.