Konfederacja chce zabronić odbioru zwierząt rolnikom. To nie koniec absurdów
Magdalena Mateja-Furmanik
Podczas Kongresu Rolnego Konfederacji, liderzy ugrupowania wolnościowego opowiedzieli się za zakazem wstępu organizacjom ratującym zwierzęta na teren gospodarstw rolnych. Nie zabrakło również postulatów podsycających niechęć do Ukraińców, równie apokaliptycznego co absurdalnego straszenia "anihilacją" polskiego rolnictwa i nawoływania do bojkotu polityki klimatycznej.
Zdaniem Konfederacji polskiego rolnika "zawiodło PiS i PO" - dopiero ona ma propozycję, która zagwarantuje mu optymalne funkcjonowanie. Wydaje się jednak, że w planie wolnościowców można dopatrzeć się wielu niedociągnięć. W oczy najbardziej rzuca się odrzucenie polityki klimatycznej i zakaz odbioru zwierząt gospodarskich przez organizacje prozwierzęce.
Koniec polityki klimatycznej
Konfederacja już od dawna lobbuje za odejściem od polityki klimatycznej. Ich zdaniem jest ona "ideologiczna" oraz wprowadza niepotrzebną biurokrację. Rolnik przecież sam wie, co ma robić. Dlaczego ktoś miałby go kontrolować?
Wydaje się jednak, że Konfederacja nie odróżnia pojęcia wolności od samowoli. Ta pierwsza wiąże się z ponoszeniem pełnej odpowiedzialności za swoje czyny, z czym wiąże się myślenie długodystansowe. Co zostawimy po sobie naszym dzieciom? Jeśli nas to interesuje, powinniśmy pomyśleć o konsekwencjach naszych decyzji nie tylko za 5 czy 10 lat, ale za 50 czy 60. Nie ma niczego pewniejszego niż to, że jeśli zignorujemy fakt, że planeta płonie, nie zgaśnie sama z siebie.
W środowisku naukowym panuje konsensus, co to przyczyn katastrofy ekologicznej — winny jest człowiek — i co do tego, że idealnie byłoby zatrzymać ocieplenie na poziomie 1.5 ºC — a już na pewno nie możemy pozwolić, by przekroczyła ona 2ºC. W przeciwnym wypadku warunki na Ziemi staną się opłakane. Susze, powodzie, skrajne zjawiska atmosferyczne, nowe choroby, pasożyty to tylko kilka z nich. Weźmy pod lupę chociaż jeden z nich — kwestę wody.
Obecnie aż 2 miliardy ludzi zamieszkuje obszary, w których dostęp do wody pitnej jest utrudniony. Jeśli sytuacja się pogorszy, same migracje klimatyczne będą tak masowe, że destabilizacja polityczna będzie czymś normalnym. Polska pod tym względem również jest w złej sytuacji. Czy chcemy, by nasze dzieci brały udział w wojnach o wodę?
W perspektywie krótkodystansowej samym brakiem wody dotknięte będzie w dużej mierze właśnie rolnictwo. Już w tym roku, susze w Hiszpanii zmusiły państwo do wprowadzenia ograniczenia zużywania wody w rolnictwie aż o 40 proc. W całej Katalonii rezerwy wody spadły aż o 74 proc., w związku z czym rolnicy mogą uprawiać tylko 1/4 dostępnej ziemi. Muszą zadecydować, które uprawy traktować priorytetowo.
Jak Konfederacja chce przygotować polskiego rolnika na poradzenie sobie z suszą, której pojawienie się w Polsce jest kwestią czasu, a której przyczyna tkwi w postępującym globalnym ociepleniu? Susza oznacza ogromne straty. Warto przypomnieć, że jeśli ograniczymy podatki tak, jakby chciała tego Konfederacja, nie będziemy mieli pieniędzy na "rozdanie" rolnikom w ramach odszkodowania.
Co ciekawe, Krzysztof Bosak w swoim przemówieniu stwierdził, że odrzuca politykę Unii, ale nie odrzuca "dbałości o środowisko" i cieszy się, że nie jest ono skażone. Nie podaje jednak żadnego konkretu jak chociażby utrzymać taki stan. W praktyce wiadomo jednak, że postulaty Konfederacji będą prowadzić tylko i wyłącznie do pogorszenia jego stanu, chociażby poprzez brak odejścia od węgla.
Zakaz odbioru zwierząt przez organizacje zwierzęce
Zdaniem Krzysztofa Bosaka, mamy do czynienia z "ofensywą ideologicznych organizacji, często lewicowych, które zwalczają hodowle zwierząt pod pretekstem troski". Konfederacja nie stroni od słownictwa, które sugeruje bycie w stanie ciągłego zagrożenia, walki czy wręcz wojny, jak wskazuje użyte tutaj słowo "ofensywa". Jest to pewne wyolbrzymienie, ponieważ w perspektywie całego kraju, odbieranych jest promil promila wszystkich zwierząt.
Jednocześnie Bosak nie potrafił podać ani jednej, konkretnej sytuacji, w której zwierzęta rolnikowi były odebrane bezpodstawnie. Jest tak dlatego, że takiej sytuacji nie ma. W praktyce bardzo trudno odebrać zwierzę, zwłaszcza gospodarskie. Nie da się tak po prostu wejść na teren gospodarstwa i jak gdyby nigdy nic zabrać 10 krów. Ponadto organizacje rządowe bardzo często utrudniają organizacjom zwierzęcym odbiór w sytuacjach, w których zaniedbanie jest rażące.
Swoje interwencje nagrywa i udostępnia na Instagramie Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt. Dzięki nim na własne oczy można zobaczyć jak wyglądają odbierane zwierzęta i ocenić, czy jest to bezpodstawne.
Bosak jednocześnie narzeka, że organizacje przedstawiają "skrajne przypadki jako modelowe. Jakby tak wyglądały hodowle, to by populacje zwierząt wymarły". Organizacje przedstawiają zdjęcia i filmy zwierząt, które odbierają, a odbierają tylko te w skrajnie złych warunkach, więc jakie inne mają pokazywać? Tym samym Krzysztof Bosak sam stwierdził, że znienawidzone, "lewicowe" organizacje odbierają zwierzęta w tragicznym stanie. Nie widzi jednak problemu w tej sprzeczności.
Jednocześnie Bosak uważa, że nie może być tak, że "każdy obywatel może zdecydować, że inny obywatel się źle obchodzi ze zwierzętami", ponieważ doprowadziłoby to do niezdrowej konkurencji lub wręcz do dywersji. Polityk Konfederacji tym samym obnażył nieznajomość ustawy o ochronie zwierząt. Nie jest tak, że każdy ma prawo wejść i odebrać w jego odczuciu zaniedbane zwierzę. Prawo ma wyłącznie policja, straż gminna lub organizacja, której celem statutowym jest ochrona zwierząt — w tym organizacje pozarządowe. Te ostatnie w praktyce każdego miesiąca przechodzą kontrolę zewnętrznych organów państwowych, by mieć pewność, że zwierzętom nie dzieje się krzywda.
Na końcu Bosak stwierdził, że oczywiście nie jest za złym traktowaniem zwierząt, ale powinna się tym zająć wyłącznie Inspekcja Weterynaryjna, która jest organem rządowym. Niestety Konfederacja wydaje się nie wiedzieć, jak nieudolna jest ta instytucja. Od czasu ogłoszenia pomysłu wprowadzenia zakazu odbioru zwierząt organizacjom pozarządowym przez PiS, bezradność instytucji państwowych skrupulatnie jest dokumentowana chociażby przez DIOZ. Podobne doświadczenia mają jednak inne organizacje.
Niestety jest wiele dowodów świadczących o tym, że niektórzy pracownicy Inspekcji Weterynaryjnej pozostają obojętni na los zaniedbywanych zwierząt. Jednocześnie warto przypomnieć, że jest to organizacja państwowa zasilana z naszych podatków. Jeśli obetniemy finansowanie, trudno wymagać, by funkcjonowała ona sprawniej.