Badanie: Ile można jeszcze wydobyć paliw kopalnych, by nie zniszczyć klimatu?

To pierwsze tego typu globalne opracowanie. Wynika z niego, że zdecydowana większość paliw kopalnych powinna pozostać tam, gdzie jest, czyli pod ziemią. Naukowcy, którzy swoje badanie opublikowali w prestiżowym czasopiśmie "Nature" wyliczyli, że nawet to nie zagwarantuje ludzkości uniknięcia katastrofalnego podwyższenia średniej temperatury na świecie.

Bogatynia, kopalnia węgla Turów
Bogatynia, kopalnia węgla TurówKrzysztof Kaniewski/REPORTEREast News
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Z badania wynika, że ludzkość powinna powstrzymać się od wydobycia 90 proc. pozostających wciąż pod ziemią rezerw węgla i 60 proc. ropy oraz gazu.

Nawet to jednak nie da nam stuprocentowej pewności, że uda się powstrzymać ocieplanie na poziomie 1,5 st. Celsjusza. Wstrzymanie wydobycia paliw kopalnych na wskazanym przez naukowców poziomie dawałoby nam zaledwie 50 proc. szans powstrzymanie zmian klimatycznych.

Zgodnie z konkluzjami badania, produkcja ropy naftowej, gazu i węgla powinna zacząć już teraz zacząć spadać o 3 proc. rocznie. Dziś wciąż jednak produkcja paliw kopalnych rośnie, a firmy przygotowują kolejne projekty wydobywcze.

"Analiza wskazuje, że wiele istniejących i planowanych projektów związanych z wydobyciem paliw kopalnych jest nieopłacalnych" - stwierdza raport. Firmy wciąż inwestując w rozwój infrastruktury, ryzykują tym, że ich aktywa staną się wkrótce bezwartościowe. 

Paliwa kopalne. Kto najwięcej musiałby stracić?

Nie ma regionu, który nie musiałby w poważny sposób ograniczyć wydobycia paliw kopalnych i rozwoju potrzebnej do tego infrastruktury. Według badania, aby spełnić cele Porozumienia paryskiego, zakładającego powstrzymanie ocieplenia przed przekroczeniem poziomu 1,5 st., najwięksi producenci węgla powinni pozostawić w spokoju przytłaczającą większość jego pozostałych rezerw.

Połowa światowych zasobów węgla przypada na USA, Rosję i inne kraje byłego ZSRR. Powinny powstrzymać się od wydobycia 97 proc. swoich zasobów. Australia musiałaby zrezygnować z 95 proc. swoich rezerw węgla. Chiny i Indie, łącznie odpowiadające za jedną czwartą globalnych rezerw węgla, musiałyby zrezygnować z wydobycia 76 proc. swoich złóż.

Podobnie wygląda sytuacja w przypadku ropy. Połowa światowych rezerw należy do państw Bliskiego Wschodu, które będą musiały pozostawić w ziemi dwie trzecie swoich złóż. Kanada musiałaby zrezygnować z wydobycia 83 proc. ropy ze roponośnych piasków. Niemal zupełnie wstrzymane powinny być projekty wydobywania gazu łupkowego i złóż Arktyki.

"Sytuacja jest absolutnie rozpaczliwa" - stwierdza jeden z członków zespołu badawczego, prof. Paul Ekins z University College London. "Plany wydobycia paliw kopalnych nie dają nam nawet cienia szansy na osiągnięcie celu paryskiego. Każdy rząd na świecie, bez względu na to co mówi o klimacie, stara się jak najszybciej wypompować z ziemi ropę i gaz, gdy tylko natrafi na nowe złoża".

Niedoszacowane dane dotyczące ocieplenia

W opublikowanym właśnie w czasopiśmie "Nature" badaniu wykorzystano złożony model globalnego zużycia energii. Założono, że priorytet w wykorzystaniu pozostałego budżetu węglowego mają te paliwa kopalne, które są najtańsze do wydobycia, takie jak saudyjska ropa naftowa. Złoża zanieczyszczone i kosztowne w eksploatacji, takie jak wenezuelska czy kanadyjska ropa, powinny zostać porzucone szybciej.

Jednocześnie analiza uwzględniała to, jak szybko realnie można zmniejszyć zużycie paliw kopalnych w różnych krajach. Uwzględniono również koszt alternatywnych źródeł energii odnawialnej w każdym kraju.

"Będzie to wymagało od prywatnych firm odpisywania swoich rezerw, a kraje, które posiadają znacjonalizowane koncerny naftowe, utracą sporą część swojego bogactwa" - stwierdza prof. Ekins, dodając: "Pozytywną stroną jest to, że naprawdę możemy to zrobić. Wiemy, że technologie czystej energii elektrycznej mogą być wdrażane na dużą skalę bardzo szybko, gdy zostaną wprowadzone odpowiednie mechanizmy".

W maju raport Międzynarodowej Agencji Energii stwierdził, że osiągnięcie globalnych zerowych emisji netto do 2050 r. wymaga wstrzymania rozwoju jakichkolwiek nowych źródeł gazu, ropy i węgla.

Z najnowszego badania wynika, że inwestowanie w nowe projekty, które nie są zgodne z globalnym celem ograniczania emisji stanowi potężne ryzyko finansowe dla firm. Dalsza ich realizacja grozi zmarnowaniem ponad biliona dolarów. Najbardziej narażone na straty są według badaczy koncerny ConocoPhillips, ExxonMobil, Chevron i Shell.

"Ponury obraz nakreślony przez nasze scenariusze dla globalnego przemysłu paliw kopalnych jest najprawdopodobniej niedoszacowany" - stwierdzają w swoim badaniu naukowcy.

Raport przyjął stosunkowo łagodne warunki wyjściowe: naukowcy chcieli ograniczenia emisji do poziomu dającego jedynie 50 proc. szans na osiągnięcie celu 1,5 st. Celsjusza, a jednocześnie założyli, że technologie odsysania dwutlenku węgla z powietrza, dziś pozostające w fazie prototypowej, zostaną zastosowane na dużą skalę.

Kluczowa sprawiedliwa transformacja

Autorzy badania podkreślają, że cel do osiągnięcia jest trudny, ale nie jest nierealny. Światowa produkcja węgla osiągnęła szczytowy poziom w 2013 r. i ciągle spada. Większość analityków uważa, że produkcja ropy albo już osiągnęła szczyt, albo jest go bliska. Dalsze ograniczanie produkcji może zostać przyspieszone przez zniesienie dotacji dla firm z branży paliw kopalnych, opodatkowanie wydobycia czy wprowadzenie zakazu poszukiwań nowych złóż.

Naukowcy stwierdzają, że kluczowe znaczenie dla procesu odchodzenia od paliw kopalnych będzie miało zapewnienie sprawiedliwych warunków dla dziesiątków tysięcy pracowników dziś zatrudnionych przy ich wydobyciu i obróbce.

Przedstawiciele branży mają jednak poważne wątpliwości, czy podobne cele są wykonalne. W oświadczeniu przekazanym dziennikowi "The Guardian" rzecznik Międzynarodowego Stowarzyszenia Producentów Nafty i Gazu stwierdził: "Zaspokojenie globalnego zapotrzebowania na energię przy jednoczesnym osiągnięciu dekarbonizacji jest priorytetem dla naszej branży i społeczeństwa. Osiągnięcie tego bez dalszych inwestycji w nowe pola naftowe i gazowe wymagałoby masowego wdrożenia innych źródeł energii i wydajności, a także ogromnych inwestycji w nowe technologie, a wszystko to w tempie, którego jeszcze nie widzieliśmy".

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas