​Pszczoły miejskie, czyli ule na wieżowcach

Szacuje się, że w jednej trzeciej tego, co ląduje na naszym talerzu, swój wkład mają pszczoły. Tym ważniejsze jest dbanie o te owady i tworzenie uli nawet na dachach wieżowców. Podcast Stowarzyszenia Program Czysta Polska i Zielonej Interii.

Przemysław Białkowski logo
Przemysław Białkowski logoStowarzyszenie Program Czysta Polska
Stowarzyszenie Program Czysta Polska

Według szacunków naukowców, pszczoły z jednego ula mogą odwiedzić w czasie jednego sezonu nawet 500 mln kwiatów. Miasta, choć zanieczyszczeń jest tam więcej, dla tych owadów też mają swoje zalety. Główną jest brak oprysków. - Badania potwierdziły: pszczoły miejskie mają na sobie dużo mniej pestycydów - mówi Kamil Baj, współzałożyciel "Pszczelarium".

Miód z miejskich pasiek różni się smakiem od tego ze wsi. Nie znaczy to, że jest lepszy albo gorszy. Na wsi pszczoły wykorzystują kwiaty z upraw. Te zazwyczaj są jednorodne. Z kolei miejski miód to mieszanka pyłków z różnych roślin, do których pszczoły mają dostęp. Kamil Baj podkreśla, że tylko w mieście może pojawić się miód z winobluszczu, kasztanowca czy żmijowca, a to wpływa na jego smak.

Do hodowania pszczół nie potrzeba żadnych uprawnień ani zezwoleń. Jednak hodowla nie jest łatwa. - Idę o zakład, że osoba bez odpowiedniego przygotowania w ciągu dwóch, trzech lat pszczoły straci - zapewnia Baj. Pszczelarze podkreślają, że ich praca jest całoroczna. Problemem dzisiejszych pszczelarzy są choroby owadów, których nie było kilkadziesiąt lat temu. Z osobistego doświadczenia Baja wynika, że "prawie połowa wysiłków i finansów jest poświęcona zdrowiu pszczół. Druga połowa to tradycyjne pszczelarstwo".

Miłośnicy pszczelarstwa, którzy na co dzień obserwują te owady, mogą podziwiać ich komunikację. Jedną z jej metod jest coś, co można porównać do tańca. - Dzięki temu pszczoły mogą przekazać sobie informacje o tym, gdzie są kwiaty. To nie jest ich jedyna droga komunikacji. Można powiedzieć, że pszczoły "słyszą" nogami, a informacje przekazują także poprzez drganie plastra - tłumaczy Baj.

- Dzisiaj podczas hodowli pszczół mamy selekcję i wybieramy łagodniejsze odmiany. Podchodząc do ula zazwyczaj nie mam na sobie kapelusza i ubrania ochronnego. Złą opinię pszczoły zawdzięczają amerykańskim filmom - opowiada współtwórca "Pszczelarium".

Zagrożeniem dla pszczół są ludzie. Z jednej strony hodujemy je, by mieć miód. Z drugiej, pryskamy uprawy owadobójczymi środkami. Przez to populacja pszczół dziko żyjących maleje, a te, które żyją w ulach, mają coraz większy problem.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas