Pies na motocyklu. Jak się jeździ z czworonogiem?

Psa, który jeździł koleją znają wszyscy. A co z psem, który jeździ motocyklem? Tak można nazwać Diego, owczarka belgijskiego, który podróżuje razem ze swoim opiekunem, Jackiem Borowskim. O tym, jak się jeździ na motocyklu z psem, podróżnik opowiedział w rozmowie z Przemysławem Białkowskim z Zielonej Interii.

article cover
INTERIA.PL
Pies na motocyklu

Pomysł Jacka Borowskiego, aby podróżować na motocyklu razem z psem zrealizował się w pandemii, ale zrodził się wcześniej. Podróżnik przez 30 lat pracował w służbie celnej, a jego motocykl "kurzył się" w garażu.

O psie, który jeździł... motocyklem

- Mój motocykl stał w garażu. Przez 15 lat przejechałem zaledwie kilka tysięcy kilometrów - mówi Jacek Borowski i dodaje, że zawsze też marzył o owczarku belgijskim. - W momencie, gdy pojawiła się możliwość przejścia na emeryturę mundurową, to wszystko się ziściło.

Pan Jacek i Diego mają już za sobą m.in. trasę po Europie o długości 7 tys. kilometrów. Najdłuższy dystans, jaki pokonali razem na motocyklu za jednym razem to 1250 kilometrów z Zurychu do Poznania.

Przemierzanie takich odległości razem z czworonogiem nie byłoby możliwe, gdyby nie odpowiednie wyposażenie. Diego ma specjalne legowisko, które zostało wykonane na zamówienie. Konstrukcja składa się z płyty, na której umieszczony jest metalowy kosz i stelaż w kształcie kopuły. Legowisko jest na dodatek osłonięte miękkim materiałem.

To nie wszystko. - Diego jest bardzo zabezpieczony. Ma na sobie "puszory" (uprząż - red.), które są spięte z pasami. Pasy są przymocowane do konstrukcji w środku. Diego ma zabezpieczone uszy i oczy. Ma specjalne gogle i nauszniki, które wytłumiają hałas - podkreśla Jacek Borowski. - Bardzo mocno zadbałem o bezpieczeństwo psa w czasie podróży.

Bezpieczeństwo przede wszystkim

Dzięki zabezpieczeniom owczarek może wygodnie położyć się, a nawet spokojnie spać podczas jazdy. Pies w legowisku przyjmuje pozycję skuloną, wypoczynkową. W przeciwnym razie podróż byłaby dla zwierzęcia bardzo męcząca.

- Uważam, że to jest szaleństwo pod kontrolą. To totalny "spontan", ale i spełnienie marzeń, pójście na przekór wszystkiemu (...) Spotkałem się nawet z opiniami, że zwariowałem - mówi Jacek Borowski. W tym szaleństwie jest jednak metoda. Podróżnik przy okazji swoich wypraw ma szczytny cel: promowanie adopcji psów ze schronisk.

We wrześniu Jacek Borowski i Diego ruszają przez Riwierę Francuską aż do Hiszpanii. W trakcie wyprawy odwiedzą kilka schronisk, gdzie będą rozmawiać m.in. o tym, jak wygląda adopcja w innych krajach.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas